Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    YPolly: Winni - gdzie masz info u mnie, ze jest nagroda czy kara?

    Od Ciebie, pisałaś, że stosujesz.
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    No tak, ale nie w tabliczce mnozenia i nie za nauke - tu wychodze z zalozenia, ze ma sie uczyc dla siebie a nie dla mnie. Dlatego tak trudno mi przekonywac dziecko, ktore nie rozumie, dlaczego mu ta tabliczka jednak potrzebna.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni myślałam, że się wkleiło, bo na chwilę edytowałam coś do poprawienia, a tu się skasowało o.O ale już jest to co miało być na poprzedniej stronie :)

    Winni: Polly, odpowiedź na Twoje pytanie nie jest prosta, a wiesz dlaczego? Dlatego, że nie da się wychowywać dziecka według wciąż najbardziej popularnego u nas systemu kar, nagród, chwalenia, przymusu i rywalizacji, a potem nagle do jednej tabliczki mnożenia wziąć sobie magiczną sztuczkę z koszyka podpisanego NVC, zastosować ją i voila: dziecko chętnie się uczy tej tabliczki. NVC, to właściwie bardziej sposób życia i komunikacji niż naprawdę metoda. Nie mam praktyki w tej kwestii, bo mam za małe dziecko, ale myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że tego rodzaju problem u nas po prostu nie zaistnieje. Nie w takiej formie.

    Myślę, że tu jest trochę pies pogrzebany. Bo nie da się tak z dnia na dzień "wymienić metod" z jednej na drugą. Może dlatego rodzice, którzy nagle próbują coś zmienić, tak szybko się zniechęcają i mówią "to nie działa". Tego się nie da zmienić w dzień, tydzień czy pewnie nawet miesiąc. To jest właśnie sposób bycia czy życia od maleńkości.
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    I dodam, ze tak poza tym to sie z checia uczy, ale wlasnie nie takich typowych zakuwajek jak tabliczka mnozenia.

    Dla mnie, bylego kujona, to niezrozumiale :D Ja do tej pory pamietam jak uczylam sie tabliczki i innych, potem blagalam mame, zeby mnie przepytywala a ta po jednym razie juz wiecej nie chciala "bo ty wszystko umiesz".:wink:

    Treść doklejona: 11.06.15 12:54
    PENNY: Myślę, że tu jest trochę pies pogrzebany. Bo nie da się tak z dnia na dzień "wymienić metod" z jednej na drugą. Może dlatego rodzice, którzy nagle próbują coś zmienić, tak szybko się zniechęcają i mówią "to nie działa".


    To bardzo mozliwe. Moim zdaniem wazna jest autentycznosc siebie jako rodzica i konsekwencja. Chyba wiekszosc z nas wyszla na ludzi, wiec nie demonizujmy innych metod i sposobow myslenia. (no oprocz jakichs naprawde psychopatycznych i faktycznie znecajacych sie nad dzieckiem, ale to oczywista oczywistosc)
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    YPolly: To bardzo mozliwe. Moim zdaniem wazna jest autentycznosc siebie jako rodzica i konsekwencja.


    Tak samo czuję ;)
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    YPolly: Ja myslalam, czytajac Winni wczesniej, ze rb to w kierunku dziecko musi czuc potrzebe nauczenia sie, a nie koniecznosci przekonania dziecka, ze trzeba.


    No bo tak jest, ja wierzę, że moje dziecko będzie czuło potrzebę uczenia się, natomiast podejrzewam, że mimo iż Ty jesteś przekonana, że przekonałaś córkę do tego, że tabliczki mnożenia uczyć się warto, to jednak jest to tylko Twoje przekonanie. Gdyby rzeczywiście ona sama w to wierzyła, i chciała tego dla siebie, nie musiałabyś jej pilnować. Natomiast ja wierzę, że moje dziecko gdy raz zostanie przekonane, że coś warto robić ( o ile będzie potrzeba przekonania ), po prostu będzie to robić, gdyż od początku jest wychowane w przekonaniu, że zawsze wszystko, ale to wszystko może otwarcie powiedzieć, zawsze, ale to zawsze może odmówić. Więc ja myślę, że u Ciebie jest tak, że Twoja córka niby wie, co trzeba, ale nie jest sama co do tego przekonana oraz nie czuje w tej kwestii odpowiedzialności. Ty musisz zatem być za nią w tym odpowiedzialna i codziennie pilnować. Wierzę, że taka sytuacja nie będzie miała u nas miejsca. Raczej albo dziecko samo będzie wiedziało i chciało się nauczyć, albo po rozmowie się do tego przekona i będzie to robiło bez pilnowania, gdyż jest przyzwyczajone, że samo musi wszystkiego pilnować, jest przyzwyczajone do odpowiedzialności za swoje potrzeby i zadania, do tego stopnia, że nie ma u nas czegoś takiego jak opisała brombap. Nie ma negocjowania np. jeszcze jednej bajki. Ja nawet tego nie pilnuję specjalnie, moje dziecko zazwyczaj mówi: mamo, to już druga bajka była, wyłącz. Ostatnią możliwością jest to, że mimo wszystko usłyszę nie, nie chcę się tej tabliczki uczyć! I przynajmniej to będzie szczere i otwarte. Dodam tylko, że nie sądzę by to ostatnie rzeczywiście się zdarzyło biorąc pod uwagę jak bardzo nasze relacje są bliskie, otwarte, odarte z „władzy rodzicielskiej” i oparte tylko i wyłącznie na porozumieniu, otwartości na potrzeby innych, poszanowaniu własnych potrzeb, poszanowaniu nawzajem swojego zdania. Takie nie bo nie, właściwie się u nas nigdy nie zdarza, zawsze albo druga strona dostaje argumenty, które ją przekonają, albo dochodzimy do kompromisu.

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 11.06.15 13:08</span>
    Z tymi bajkami, to żeby nie było. Czasami, wyjątkowo prosi o jeszcze jedną, a ja się zgadzam albo nie, zależy od sytuacji. Ale nigdy nie ma spazmów, wymuszania, negocjacji, zawsze przyjmuje argumentację mojej odmowy i co najwyżej jest żal, gdy usłyszy, że jest już za późno na trzecią bajkę. Ja to wtedy uznaję, zawsze przytulam, mówię, że rozumiem, że mu smutno, bo chciał jeszcze pooglądać i tyle. Są buziaki, otarcie łez i idziemy spać.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: Takie nie bo nie, właściwie się u nas nigdy nie zdarza, zawsze albo druga strona dostaje argumenty, które ją przekonają, albo dochodzimy do kompromisu.


    Winni, a możesz napisać z własnego życia taki kompromis - Ty-Adaś... Jakieś konkrety, bo chciałabym zobaczyć jak tak to wygląda... Czy to jest kompromis idealnie po środku, czy bliżej dziecka, albo bliżej dorosłego...
    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: Ale nigdy nie ma spazmów, wymuszania, negocjacji, zawsze przyjmuje argumentację mojej odmowy


    No ale zobacz.
    Ja nie stosuję tego całego NVC, czy jak to się nazywa a u nas w domu jest dokładnie tak samo.
    Nasza Ninka nigdy ani raz nie zaspazmowała, nie wymuszała, nie kłóciła się etc.
    Zawsze kiedy powiem nie [argumentując oczywiście] ona to przyjmuje.

    Więc może to też zależy od dziecka i jego charakteru ?
    Twój Adaś od początku był dzieckiem spokojnym raczej, tak jak moja Nina.
    Może to ma też znaczenie, a nie sposób w jaki wychowujemy nasze dziecko ?
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: Więc ja myślę, że u Ciebie jest tak, że Twoja córka niby wie, co trzeba, ale nie jest sama co do tego przekonana oraz nie czuje w tej kwestii odpowiedzialności. Ty musisz zatem być za nią w tym odpowiedzialna i codziennie pilnować.
    A tu sie zgodze z Toba, ze tak jest faktycznie.

    Co nie znaczy przeciez, ze nie wyjdzie na ludzi moim zdaniem. Tak samo bylo na poczatku u nas z nauka gry na skrzypcach, przez chwile nie miala ochoty i juz chcialam zrezygnowac, ale po rozmowie z nauczycielka stwierdzilysmy,ze damy jej po prostu troche luzu. Teraz, gdy juz cos jej tam wychodzi i ma zapowiedziane, ze za chwile bedzie przyjeta do orkiestry, cwiczy z wielkim zapalem. Mysle, ze jak zobaczy, ze jej sie ta tabliczka przydaje (w trzeciej klasie na pewno), to bedzie sama z siebie cwiczyc. A tymczasem musze to dopilnowac i tyle.

    Treść doklejona: 11.06.15 13:15
    TEORKA:
    Więc może to też zależy od dziecka i jego charakteru ?


    A to bardzo duzo zalezy, bo moje dwie corki jak ogien i woda. Nina duzo spokojniejsza, latwiejsza do dogadania sie - chyba Niny tak maja :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    TEORKA: Ja nie stosuję tego całego NVC, czy jak to się nazywa a u nas w domu jest dokładnie tak samo.
    Nasza Ninka nigdy ani raz nie zaspazmowała, nie wymuszała, nie kłóciła się etc.
    Zawsze kiedy powiem nie [argumentując oczywiście] ona to przyjmuje.


    Ale u nas kiedyś bywało różnie, choć spazmów i rzucania na glebę nie było nigdy, a teraz z każdym dniem jest coraz większe porozumienie, to proces.

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 11.06.15 13:17</span>
    YPolly: Co nie znaczy przeciez, ze nie wyjdzie na ludzi moim zdaniem.

    No pewnie że tak. Ale i Tobie i jej byłoby łatwiej gdyby to jednak inaczej wyglądało.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Trzeba sobie powiedziec wprost, ze jesli decydujemy na ortodoksyjne stosowanie jakiejś metody wychowawczej, to dobrze by było konsekwentnie ja stosować.
    W przypadku RB najlepszym rozwiązaniem byłaby szkoła demokratyczna, albo edukacja domowa. Tylko niestety, w Polsce na palcach jednej ręki mozna policzyć szkoły demokratyczne, a na edukacje domowa nie każdego stać.
    Większość dzieci wychowywanych w duchu RB trafi do państwowych placówek. MrsHyde na podstawie swojego doswiadczenia napisała, jak sie współpracuje z takimi dziećmi.
    Ja juz wiem, ze gdy w grę wchodzi systematyczna i żmudna praca, która nie jest dla dziecka atrakcyjna a wyboru noe ma, RB niekoniecznie sie sprawdza.
    Wiem tez, ze nie chce narażać mojego dziecka na swego rodzaju szok w rzeczywistości szkolnej.
    I moja w tym rola, zeby pomoc sie dziecku dostosować.
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    TEORKA: No ale zobacz.
    Ja nie stosuję tego całego NVC, czy jak to się nazywa a u nas w domu jest dokładnie tak samo.
    Nasza Ninka nigdy ani raz nie zaspazmowała, nie wymuszała, nie kłóciła się etc.
    Zawsze kiedy powiem nie [argumentując oczywiście] ona to przyjmuje.

    Asia muszę Ciebie o coś zapytać :) Bo kiedyś chyba na wątku 1-3 latka pisałaś, że Ninka nie zawsze była taka "grzeczna". Że jak nie miała jeszcze roku, to wtedy Wam dawała popalić czy coś w tym stylu, że wtedy ją "temperowaliście". Prawda to czy ja sobie coś w głowie uroiłam ? :) Bo może to właśnie miało wpływ na to, jaka jest teraz ? Jeśłi coś sobie wymyśliłam to nie ma pytania ;P
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorbrombap
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    A ja jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu że wiele z tego co piszesz Winni to dopisywanie teorii do tego co inni robią po prostU.
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: No pewnie że tak. Ale i Tobie i jej byłoby łatwiej gdyby to jednak inaczej wyglądało.
    No widzisz, to Twoje zdanie, bo ja nie czuje, zeby mi bylo latwiej, gdy dziecko siegaloby komus do torebki czy sypalo ryz do szklanki a ja bym tylko tlumaczyla - nie moja bajka po prostu.

    Ale doceniam to, ze sie zgadzasz z tym, ze jednak Rzym (znaczy sie, ma szanse wyjsc na ludzi).:wink:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Jahe, z ciekawosci moglabys mi odpowiedziec na pytanie cytuje Twoje slowa:
    "To się pięknie mówi o 3-latku, który uczy się przez zabawę.
    Ale jak zmusisz(tak zmusisz) dziecko do żmudnych, nudnych ćwiczeń logopedycznych, które musi wykonywać?"
    a pytanie brzmi: jak wyglada u was "zmuszanie" do zmudnych cwiczen?
    -- ;
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    PENNY: Że jak nie miała jeszcze roku, to wtedy Wam dawała popalić czy coś w tym stylu, że wtedy ją "temperowaliście". Prawda to czy ja sobie coś w głowie uroiłam ? :)


    Był krótki epizod dotyczący tego, że ciągnęło ją do DVD, telewizora etc
    Tzn podchodziła i pacała rękami. I wtedy ją uczyliśmy, że nie wolno. Oraz dostała kilka razy [lekko !] po łapkach czego już nigdy więcej nie zrobiliśmy.

    Ale to chyba za mało, żeby uznać iż "dała nam popalić".
    Poza tym ona raczej zawsze była spokojna i taka właśnie jak jest.
    Nie sądzę, żeby wpływ na to miały te akcje ze sprzętem rtv.
    Tzn żeby z tego wyniosła lekcje na wszystkie płaszczyzny życia, tzn zachowanie w sklepie, w kolejce pełnej ludzi, w miejscach publicznych itp
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: Ale u nas kiedyś bywało różnie, choć spazmów i rzucania na glebę nie było nigdy, a teraz z każdym dniem jest coraz większe porozumienie, to proces.


    U nas były spazmy, rzucanie się na glebę... Działo się... Obecnie też mamy coraz większe porozumienie... To tez był proces, ale inne metody....


    Winni: No pewnie że tak. Ale i Tobie i jej byłoby łatwiej gdyby to jednak inaczej wyglądało.


    Tak nie możemy generalizować, bo nie wiemy co dla kogo jest lepsze ;)... To indywidualne jest...

    Tobie przypasowała metoda RB, czujesz się w niej świetnie, jesteś przekonana o jej walorach, ale przecież nie każdy jest taki jak Ty i wcale tej metody nie musi "czuć" jako coś "łatwiejszego"... Coś wspaniałego, trafnego...

    Daną metodę trzeba czuć i dopasowac do siebie i dziecka...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Jaheira: Trzeba sobie powiedziec wprost, ze jesli decydujemy na ortodoksyjne stosowanie jakiejś metody wychowawczej, to dobrze by było konsekwentnie ja stosować.
    W przypadku RB najlepszym rozwiązaniem byłaby szkoła demokratyczna, albo edukacja domowa. Tylko niestety, w Polsce na palcach jednej ręki mozna policzyć szkoły demokratyczne, a na edukacje domowa nie każdego stać.


    Nie zgadzam się z tym, bo uważam, że RB to nie jest w zasadzie "metoda wychowawcza" tylko raczej styl życia. Poza tym ciągle mam wrażenie, że dokonuje się tutaj utożsamienia RB z tzw. "wychowaniem bezstresowym" (cokolwiek by to nie znaczyło). A to nie jest prawda. Bo w RB JEST miejsce na: zasady, granice, poszanowanie potrzeb obu stron (a nie tylko dziecka) i nie, RB nie służy stworzeniu z dzieci istot aspołecznych, skupionych na sobie, głuchych na potrzeby innych ludzi, nieumiejących dostosować się do ogólnie przyjętych norm. Jest całkowicie odwrotnie, z tym że metodę kija i marchewki znamy wszyscy z własnych domów (najczęściej) i może stąd przekonanie, że jest bardziej skuteczna.
    • CommentAuthormamakasi
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Hydro, amen. Super to ujęłaś.
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    _hydro_: Jest całkowicie odwrotnie, z tym że metodę kija i marchewki znamy wszyscy z własnych domów (najczęściej) i może stąd przekonanie, że jest bardziej skuteczna


    A chyba nie... Bo ja pochodzę z domu, gdzie stosowane były surowe kary... Krzyki... nagany... etc...

    Swojego syna wychowuję na zasadzie "nie będę wychowywać syna tak jak mnie wychowywała moja mama'. Staram się unikać tego co przeszkadzało mi w moich rodzicach...

    Oczywiście jeśli moje dziecko złamie jakąś zasadę (dajmy na to - zacznie mi uciekać podczas spaceru, nie zareaguje na wołanie, nie zatrzyma się, itp...) to wyciągam konsekwencje (np. przerywamy spacer). czyli jakby nie było coś jakby kara, ale jakże inna do tej, którą zastosowałaby moja mama (lanie i krzyk = awantura)...
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Kochane, ja takim akcentem zakoncze na dzis, bo stos papierow czeka:

    --
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    _hydro_: dokonuje się tutaj utożsamienia RB z tzw. "wychowaniem bezstresowym" (cokolwiek by to nie znaczyło). A to nie jest prawda. Bo w RB JEST miejsce na: zasady, granice, poszanowanie potrzeb obu stron



    No właśnie co to znaczy wychowywanie bezstresowe?
    Oraz gdzie są te granice ?
    Jakie powinny być zasady ?

    Sorki Winni, że przytoczę po raz już enty pewnie Wasz przykład, który sama kiedyś opisywałaś.
    Tą histerię Adasiową o to, że do żłobka chce iść w piżamie.
    I Ty go w tej piżamie zabrałaś, jesli dobrze sobie przypominam.

    Dla jednych to będzie element RB, zrozumienie potrzeb dziecka, jego pragnień, pozwolenie decydowania mu o sobie.
    Dla innych [w tym dla mnie] to jest jednak nie do przyjęcia. Nie pytajcie dlaczego, po prostu nie i już :tongue: :wink:
    Widocznie moje granice są dużo węższe oraz tolerancja dużo niższa.

    I ile osób tyle będzie w tym temacie opinii.
    Grunt, żeby nasze dzieci [wszystkie] wyrosły na fajnych ludzi.
    A o tym się dowiemy za lat naście. Wtedy sobie będziemy mogły porozmawiać o tym, czyje metody były "lepsze" :wink::wink::wink::wink::wink:
    Oczywiście w dużym cudzysłowie to napisałam :wink:
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Hydro, mam nadzieje, ze to nie do mojej wypowiedzi, ze RB="bezstresowe wychowanie". Bo ja tego nigdzie nawet nie zasugerowałam.
    Ale jesli RB to prowadzenie dziecka i podążanie za nim, to nie oszukujmy sie, ale w państwowej, powszechnej placówce szkolnej, nie będzie kontynuacji tej metody/stylu życia(nie ma znaczenia nazewnictwo).
    A nie będzie kontynuacji, bo wlasnie regułki, tabliczka mnożenia i wiele, wiele innych zapisanych w podstawie programowej.

    Ewasmerf, zastosowaliśmy wzmocnienia pozytywne. Nie jestem z tego powodu zachwycona, ale Wojtek MUSI ćwiczyć, zeby terapia przyniosła efekty.
    I nie jest tak, ze codziennie dostaje batonika itp. Po prostu od jakiegos czasu ma swoja wymarzona zabawke(nic wielkiego, mógłby ja ot tak dostać).Zatem mamy słoik, do którego wrzucamy szklane kulki po prawidłowo wykonanej serii ćwiczeń.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Monia502:
    A chyba nie... Bo ja pochodzę z domu, gdzie stosowane były surowe kary... Krzyki... nagany... etc...


    Ale to nie tylko chodzi o drastyczne przykłady otwartej przemocy. Dla mnie to jest ogólne przekonanie o bezwzględnej wyższości dorosłego nad dzieckiem, z tego tak naprawdę wynika "tradycyjne" podejście do wychowania. Bo jeśli choć na chwilę spróbujemy przyjąć inną perspektywę, to może się okazać, że jednak dziecko może być traktowane "bardziej równo". Tak głupio napisałam, bo oczywiście rozumiemy wszyscy, że jako dorośli jednak musimy swoim dzieciom przewodzić w dorastaniu - kwestia tego, jak to zrobimy, czy uznając, że to my i tylko my mamy zawsze rację, czy może dopuszczamy, że dziecko również ma coś do powiedzenia.

    Treść doklejona: 11.06.15 13:45
    Jaheira: Hydro, mam nadzieje, ze to nie do mojej wypowiedzi, ze RB="bezstresowe wychowanie". Bo ja tego nigdzie nawet nie zasugerowałam.


    Nie, ale często się to w takich dyskusjach przewija, ze strony różnych osób. W pewnym sensie to stwierdzenie, że taki dzieciak będzie miał problemy w normalnej szkole to też echo przekonania, że rb prowadzi do wychowania dziecka, które w jakiś sposób będzie mieć problemy w życiu. A to nieprawda.
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Jaheira: Ewasmerf, zastosowaliśmy wzmocnienia pozytywne. Nie jestem z tego powodu zachwycona, ale Wojtek MUSI ćwiczyć, zeby terapia przyniosła efekty.
    I nie jest tak, ze codziennie dostaje batonika itp. Po prostu od jakiegos czasu ma swoja wymarzona zabawke(nic wielkiego, mógłby ja ot tak dostać).Zatem mamy słoik, do którego wrzucamy szklane kulki po prawidłowo wykonanej serii ćwiczeń.

    Winni, a jakie jest Twoje zdanie wg RB?
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    TEORKA: No właśnie co to znaczy wychowywanie bezstresowe?
    Oraz gdzie są te granice ?
    Jakie powinny być zasady ?


    Chodzi mi o to, że często gdy mówię komuś niewtajemniczonemu o rb, to on oczami wyobraźni widzi dzieci rządzące naszym domem, robiące co chcą i kiedy chcą, kompletnie nie liczące się z tym, że bywamy zmęczeni albo chcemy także zajmować się sobą, jedzące słodycze zamiast obiadu, niedzielące się niczym i z nikim. A potem zwykle przeciera oczy ze zdumienia, jak widzi, że jednak mamy normalne dzieci, owszem, z dużą porcją energii, ale już na dzisiejszym etapie bezproblemowo dające sobie radę w różnych sytuacjach w domu i poza domem.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    _hydro_: może się okazać, że jednak dziecko może być traktowane "bardziej równo".


    No to Ci napiszę, że im dłużej pracuję w przedszkolu, tym z roku na rok - niezależnie od metod stosowanych przez rodziców, dzieci są coraz równiej traktowane w relacjach rodzic - dziecko... To już nie są te czasy, gdzie dominowała bezwzględna wyższość dorosłego... Jednak ogólnie czasy bardzo się zmieniają...
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Hydro nie problemy, ale dziecko będzie musiało sie zmierzyć ze zgoła innym podejściem do jego potrzeb.
    Sama piszesz, ze nie wiesz jak to będzie w przypadku Twoich córek, wiec wnioskuje, ze jednak odczuwasz cos w rodzaju niepewności/lęku.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Jaheira: wnioskuje, ze jednak odczuwasz cos w rodzaju niepewności/lęku.


    Moje lęki dotyczą raczej poziomu nauczania, który, jak wiemy, nie uchodzi za najlepszy.

    Treść doklejona: 11.06.15 13:53
    Monia502: z roku na rok - niezależnie od metod stosowanych przez rodziców, dzieci są coraz równiej traktowane w relacjach rodzic - dziecko... To już nie są te czasy, gdzie dominowała bezwzględna wyższość dorosłego... Jednak ogólnie czasy bardzo się zmieniają...


    I dla mnie to jest pozytywne, jak najbardziej.
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    _hydro_: Chodzi mi o to, że często gdy mówię komuś niewtajemniczonemu o rb, to on oczami wyobraźni widzi dzieci rządzące naszym domem, robiące co chcą i kiedy chcą, kompletnie nie liczące się z tym, że bywamy zmęczeni albo chcemy także zajmować się sobą, jedzące słodycze zamiast obiadu, niedzielące się niczym i z nikim


    Ale wiesz Hydro, że to w obie strony działa ?
    Bo ja mam wrażenie, że kiedy napiszę iż u nas nie stosujemy RB [chociaż tak po prawdzie nie wiem, bo nie czytałam, musze się zagłębić] to np Winni, czy Ty, czy ktoś inny [wymieniam przypadkowo, żeby nie było że atakuję :wink:] widzi biedne stłamszone dziecko, pozbawione możliwości samodzielnego myślenia, uczenia się na własnych błędach, bycia otwartym , bojące się odezwać itp itd.
    Zawsze tak jest jak się kogoś/coś ocenia na podstawie tylko opisów, słów, wyobrażeń.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Czytam całą dyskusję od początku i tak się zastanawiam, czy na to wszystko, na zachowanie naszych dzieci największego wpływu nie ma jednak nie SPOSÓB wychowywania, tylko to jak my, rodzice się zachowujemy. Dzieci uczą się też w końcu przez obserwację.

    Taki prosty przykład, z mężem zawsze mówimy "do widzenia, dzień dobry, proszę, dziękuję i przepraszam", Krasnal od najmłodszych lat ich używa, ot tak, po prostu, nikt go tego nie uczył (chociaż o dziękuję czasem przypominam ;)).

    Krasnal ma podobne zachowania do dzieci wychowywanych w duchu RB, z tego co tutaj widzę. Teraz jestem chora i to porządnie, a młody chodzi za bratem i mówi "Gugisiu, nie krzycz tak, wiesz, mamusia się bardzo źle czuje", podchodzi do mnie, głaszcze mnie po głowie, przynosi chusterczki. A skąd to zna? Bo my się tak samo zachowujemy jak oni są chorzy - pielęgnujemy, jesteśmy ciszej, żeby któreś z chorych, czy to my czy to dzieci miały trochę więcej komfortu.
    .
    Ale największym dla mnie poparciem tego, że wychowujemy ich naprawdę w fajny sposób jest to, jak się do siebie chłopcy odnoszą. Z czułością, kochają się, troszczą się o siebie. Ale na to też w moim odczuciu większy wpływ ma to, że w domu jest dużo miłości, młodzi to widząc i chcąc nie chcąc też im to jakoś wychodzi.
    .
    I pomimo tego, że moje dziecię (dziecięcia, ale jedno jeszcze mało kumate) są wychowywane inaczej niż w duchu RB, nie kompletnie, ale jednak nieco inaczej to już potrafi wypowiedzieć swoją opinię, podyskutować, pójśc na kompromis, kiedy sytuacja tego wymaga.
    .
    Natomiast to, czy faktycznie to, co robimy (my i wy ;)) w tej chwili przyniesie dobry skutek - okaże się za kilkanaście lat. Po prostu. Ja nie mam tej pewności, czy wychowam chłopców na dobrych ludzi, mam nadzieję, ze tak, ale 100% pewności nie mam, bo nie tylko ja mam na to wpływ - teraz tak, ale jak młodzi pójdą do szkoły zacznie się też etap patrzenia na rówieśników, a z tym to różnie bywa.
    .
    Uff, tylko tyle i aż tyle.
    .
    BTW - Winni nie powiem, miło było przeczytać tak wyczerpującą wypowiedź (tę długą z wczoraj). Da się? Jak widać da, czytało się ją niemal tak przyjemnie jak wypowiedzi Penny.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    YPolly: No widzisz, to Twoje zdanie, bo ja nie czuje, zeby mi bylo latwiej, gdy dziecko siegaloby komus do torebki czy sypalo ryz do szklanki a ja bym tylko tlumaczyla - nie moja bajka po prostu.


    Ale gdyby Maja sama tej tabliczki mnożenia pilnowała to byłoby Ci już łatwiej, prawda?

    I o to się rozchodzi, w mojej opinii, lepiej teraz mieć trochę pod górkę czasami, gdy dziecko jeszcze raczej swoimi decyzjami wielkiej krzywdy swojemu życiu nie zrobi, niż mieć pod górkę przy nauce tabliczki mnożenia. Jednym zdaniem: wolę ryż w szklance z sokiem teraz niż za kilka lat stres wynikający z tego, że moje dziecko nie czuje potrzeby nauczenia się tej tabliczki mnożenia, bo jak napisałaś sama, u Was akurat to mocno rzutuje na przyszłość.

    TEORKA: Tzn podchodziła i pacała rękami. I wtedy ją uczyliśmy, że nie wolno. Oraz dostała kilka razy [lekko !] po łapkach czego już nigdy więcej nie zrobiliśmy.


    Znam osobiście jedno dziecko, któremu taki jeden raz wystarczył by już zawsze potem być „grzecznym”. Bywają i takie dzieci. Nie sugerują, że Twoja Nina na pewno do nich należy, ale możliwość taka też istnieje.

    TEORKA: Sorki Winni, że przytoczę po raz już enty pewnie Wasz przykład, który sama kiedyś opisywałaś.
    Tą histerię Adasiową o to, że do żłobka chce iść w piżamie.
    I Ty go w tej piżamie zabrałaś, jesli dobrze sobie przypominam.

    Dla jednych to będzie element RB, zrozumienie potrzeb dziecka, jego pragnień, pozwolenie decydowania mu o sobie.


    Nie Teo, to nie był element pozwolenia mu na decydowanie o sobie, bo zupełnie nie o to chodziło. W tym momencie wybrałam rzeczywiście drogę taką by pozwolić mu decydować, ale rzeczywisty problem leżał gdzie indziej, a mianowicie w tym, że Adaś w tym okresie przez wiele miesięcy po prostu nie cierpiał się ubierać i przebierać. Wybrałam rozwiązanie najmniej inwazyjne, nie godzące w niczyje potrzeby ani nie zmuszające do niczego. Przeczekałam to po prostu. Jakoś dziś nie mam kłopotu z dzieckiem, które nie wie, że piżama to tylko do spania, przebiera się, normalnie wychodzimy.

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 11.06.15 14:28</span>
    Ewasmerf: Jaheira: Ewasmerf, zastosowaliśmy wzmocnienia pozytywne. Nie jestem z tego powodu zachwycona, ale Wojtek MUSI ćwiczyć, zeby terapia przyniosła efekty.
    I nie jest tak, ze codziennie dostaje batonika itp. Po prostu od jakiegos czasu ma swoja wymarzona zabawke(nic wielkiego, mógłby ja ot tak dostać).Zatem mamy słoik, do którego wrzucamy szklane kulki po prawidłowo wykonanej serii ćwiczeń.

    Winni, a jakie jest Twoje zdanie wg RB?


    Sądzę, że ja raczej wybrałabym drogę ćwiczeń przez zabawę ( Ty często chyba o tym piszesz, o ile się nie mylę ). Na pewno tak można, u nas w przedszkolu jest logopeda, są dzieci, które z nim ćwiczą, ale jako że przedszkole demokratyczne, to nikt dzieci nie zmusza do tych ćwiczeń, ani nie kusi nagrodami. Po prostu te dzieci jakiś…ćwiczą :-) No nie wiem, chyba po prostu tak są dobrane te zajęcia i w takiej formie podane, ze dzieci po prostu chcą. Nie dopytywałam o szczegóły, bo mój Adaś nie potrzebuje logopedy, ale byłam na spotkaniu takim zapoznawczym jeszcze przed przedszkolem i pamiętam jak jedna mama o to pytała i odpowiedź była, że tak, na tych zajęciach też obowiązują zasady demokratyczne, i że to się sprawdza. Dzieci ćwiczą i robią postępy.
    --
    •  
      CommentAuthorJaheira
    • CommentTimeJun 11th 2015 zmieniony
     permalink
    Winni, ale ja wcześniej napisałam, ze ćwiczenia przez zabawę u nas nie przechodzą.
    To, ze dziecko ćwiczy chętnie w przedszkolu, z innymi dziećmi, nie oznacza, ze równie chętnie będzie ćwiczyło w domu. Pomijam taki szczegół, ze przedszkolne ćwiczenia to 15min.(raz w tygodniu),w ciagu których jest realizowana tylko czesc z tego, co trzeba ćwiczyć w domu. No i grupa to tez nie mama/tata w domu.
    Wojtek chodzi na prywatne zajęcia, wiec to jeszcze inaczej wyglada.
    Zatem skoro nie zabawa, to co?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Nie wiem Jahe, są sytuacje, w których nie wiem od razu co bym zrobiła. Pewnie bym próbowała różnych sposobów. Może inna forma zabawy? A co rozumiesz, przez to, ze zabawa nie przechodzi? Że po 5 minutach Wojtek się nudzi i dalej bawić się nie chce? Czy że w ogole nie podejmuje zabawy?

     

    <span style="font-size:11px;color#333;">Treść doklejona: 11.06.15 14:45</span>
    Bo jeśli to jest tak, że się nudzi po 5 minutach, to dla mnie to zupełnie zrozumiałe i w związku z tym, zamiast robić z dzieckiem panel ćwiczeń po pół godziny dziennie, robiłabym 5 razy po 5 minut, nawet mu nie komunikując że to ćwiczenia, tylko wplatałabym to w zabawę.
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    A co się toczą takie dyskusje to mam ochotę wrzucić ten filmik, który swego czasu chyba Jahe linkowała?

    "Parenting"
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Jaheira: W przypadku RB najlepszym rozwiązaniem byłaby szkoła demokratyczna, albo edukacja domowa.

    Są jeszcze szkoły montessori
    --
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    Winni: Są jeszcze szkoły montessori


    Ale kurczę nie wszędzie... Niestety w naszym mieście nie ma, a do najbliższego dość daleko...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    _Fragile_: Krasnal ma podobne zachowania do dzieci wychowywanych w duchu RB, z tego co tutaj widzę. Teraz jestem chora i to porządnie, a młody chodzi za bratem i mówi "Gugisiu, nie krzycz tak, wiesz, mamusia się bardzo źle czuje", podchodzi do mnie, głaszcze mnie po głowie, przynosi chusterczki. A skąd to zna? Bo my się tak samo zachowujemy jak oni są chorzy - pielęgnujemy, jesteśmy ciszej, żeby któreś z chorych, czy to my czy to dzieci miały trochę więcej komfortu.


    Powtórzę się, ale niech będzie - bo nie ma tak naprawdę czegoś takiego, jak "metoda rb". To żadna metoda. Albo kierujemy się w życiu szacunkiem do innych albo nie. I tyle. I zawsze przykład idzie z góry. Można mieć wszystkie nowoczesne teorie wychowania w małym paluszku, ale to nic nie znaczy, jeśli dzieciaki na co dzień widzą, że mama z tatą się kłócą, odzywają się do siebie w niezbyt uprzejmy sposób i tak dalej. I odwrotnie, można nigdy w życiu do żadnej książki nie zajrzeć, a wychować dzieci w duchu szacunku do świata i siebie samych, tylko dlatego, że sami mamy taki sposób na życie.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJun 11th 2015
     permalink
    A propo edukacji:
    co słychać w MEN
    --
    •  
      CommentAuthorPENNY
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    TEORKA: Ale to chyba za mało, żeby uznać iż "dała nam popalić".
    Poza tym ona raczej zawsze była spokojna i taka właśnie jak jest.
    Nie sądzę, żeby wpływ na to miały te akcje ze sprzętem rtv.
    Tzn żeby z tego wyniosła lekcje na wszystkie płaszczyzny życia, tzn zachowanie w sklepie, w kolejce pełnej ludzi, w miejscach publicznych itp

    To mi rozjaśniłaś w głowie :) I też mi się wydaje jednak, że taka chwilowa akcja nie ma wpływu na dalszy rozwój dziecka. Ja na ten przykład przedwczoraj podniosłam głos na Nadię, bo mi już ręce opadły ;/ i powiedziałam kilka rzeczy, za które wstyd mi do dziś :shamed: ale raczej też przecież to nie będzie miało wpływu na jej zachowanie w przyszłości. Takie akcje musiałaby się przecież zdarzać często, żeby to jakoś rzutowało na dalszy rozwój dziecka.
    Winni: Znam osobiście jedno dziecko, któremu taki jeden raz wystarczył by już zawsze potem być „grzecznym”

    Kurde Winni serio :shocked: ? Kurde ciężko mi to sobie wyobrazić.. Mnie się wydaje, że jednak dzieci mają jakąś tam psychiczną odporność na tego typu sytuacje. I nawet jeśli one byłyby dla nich mocno stresowe, to chyba natura jednak wzięła na nie poprawkę ? Wiecie o co mi chodzi ? Przecież nawet scysje między rodzeństwem są czasem ostre, "kłócą" się maluchy, czasem nawet poszarpią i to jest też jakaś ich naturalna ścieżka. Nie chodzi mi o to, że to usprawiedliwia krzyczenie na dziecko,tylko o to, że to jest też jakiś element jednak. Tak sobie myślę :)

    A u nas w przedszkolu znowu padaczka. Jest taki jeden chłopczyk, którego rodzice posyłają go mimo tego, że kaszle jak gruźlik :sad: No i dzięki temu w grupie zostało teraz z sześcioro dzieci. Nadia od wczoraj jest w domu, kaszle... Liwcia też w nocy, i gile znowu - ręce mi opadają :(
    -- Zapraszam na mój blog Powrot do jaskini
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    PENNY: którego rodzice posyłają go mimo tego, że kaszle jak gruźlik


    Tego chyba kurczę nie zwalczymy... Mój mały tak calutka zimę przechorował, bo dzieci zainfekowane chodziły. Niestety Dawidek ma problemy z układem immunologicznym i każdy katar kończył się poważnym stanem...
    Najgorsze, że te chore dzieci spokojnie mogły zostać w domach, bo ich mamy nie pracują. Na szczęście od końca lutego Dawidek zdrowy, ale już się boję tych trudnych miesięcy listopad- luty...
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Frag, super ten link :))

    Winni:
    I o to się rozchodzi, w mojej opinii, lepiej teraz mieć trochę pod górkę czasami, gdy dziecko jeszcze raczej swoimi decyzjami wielkiej krzywdy swojemu życiu nie zrobi, niż mieć pod górkę przy nauce tabliczki mnożenia. Jednym zdaniem: wolę ryż w szklance z sokiem teraz niż za kilka lat stres wynikający z tego, że moje dziecko nie czuje potrzeby nauczenia się tej tabliczki mnożenia, bo jak napisałaś sama, u Was akurat to mocno rzutuje na przyszłość.


    Winni,ale ja nie mam jakiegos wielkiego problemu z tego powodu, ze musze jej przy tym upilnowac, bo mysle, ze za chwile nie bede juz musiala. U nas od trzeciej klasy beda wprowadzone oceny a ona sama wie, ze do gimnazjum potrzebne minimum 2 (nasza dawna czworka), a do tego gimnazjum, do ktorego chcemy isc jest na sasiedniej ulicy i pewnie jej kolezanki sasiadki tez beda do niego chcialy isc. Wiec mam nadzieje, ze za chwile ta motywacja pojawi sie sama - oby! ;))) Z moim pilnowaniem w tej chwili osiaga te minimum (oceny sa w tej chwili w formie sloneczek, zeby rodzice wiedzieli, czego sie trzymac), nie ma wiec stresu, ze bedzie miala zaleglosci, wymaga to tylko mojego zaangazowania w tym momencie.

    Po prostu tak sie zastanawialam, jak by rozwiazala to mama w duchu RB, gdy dziecko nie ma ochoty czegos tam zrobic a niestety musi.

    No i zakladam, ze rowniez w RB sa momenty, ze mama musi sie bardziej zaangazowac w edukacje dziecka. Ale dla wiekszosci z was to temat dopiero za pare lat.

    Co do szkol Montesorri to znam dwie osoby po Montesorri, ktore potem jednak swoje dzieci wyslaly do zwyklych szkol. To by mi dalo do myslenia. Ale zaznaczam tez, ze nie znam ich na tyle, by spytac o powody.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 12th 2015 zmieniony
     permalink
    YPolly: Co do szkol Montesorri to znam dwie osoby po Montesorri, ktore potem jednak swoje dzieci wyslaly do zwyklych szkol. To by mi dalo do myslenia. Ale zaznaczam tez, ze nie znam ich na tyle, by spytac o powody.


    Ja tak często myślę, że te wszystkie niepubliczne szkoły to jednak loteria jest. Niby wszystko ładnie pięknie na zewnątrz, ale pewnie nie zawsze za fajnymi hasłami idzie coś więcej. Bo nie wiem, jak w ogóle się kontroluje takie placówki, szczególnie z jakimś nietypowym programem nauczania. No a druga rzecz, jakiej bym się bała - tego typu szkoła to jednak jest dla określonej grupy społecznej (tych, których na to stać) i się zastanawiam czy chciałabym, żeby moje dzieci tylko w takim towarzystwie przebywały. Wiecie, o co chodzi - dzieciaki się potem licytują, wakacje, gadżety, markowe ubrania. Średnio mi się to podoba.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Pamiętajcie, że ze "zwykłych" szkół też rodzice wypisują dzieci i przenoszą do innych...
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    _hydro_: Wiecie, o co chodzi - dzieciaki się potem licytują, wakacje, gadżety, markowe ubrania. Średnio mi się to podoba.
    Mojej przyjaciolki nastoletnia corka przebywa w takim prywatnym gimnazjum, ma stypendium refundujace czesciowo czesne. I tez narzeka, ze inne dzieciaki sie z niej smieja, ze nie taki telefon, nie ta metka na ubraniu. Ona na szczescie madra dziewczyna, wie co jest wazne, ale widac, ze jej czasem przykro tak po prostu.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 12th 2015 zmieniony
     permalink
    Ano właśnie, niby tak się promuje te szkoły, że są dla ludzi "na poziomie", a w rzeczywistości część rodziców z czysto snobistycznych pobudek może dzieciaki tam posyłać. Bo modne, bo coś tam. Bez sensu. W czasach podstawówki miałam kiedyś koleżankę, która mieszkała dwa domy dalej i chodziła do społecznej podstawówki - jakoś nie mogłyśmy się porozumieć. Inny świat to był dla mnie, chociaż w naszym domu też jakoś biednie nie było, nie musieliśmy jakoś specjalnie zaciskać pasa czy coś. Ale tam była wieczna rywalizacja o to, kto ma więcej i lepsze. Nie mówię, że w zwykłej szkole tego w ogóle nie było. Ale nie w takim stopniu i nie wszyscy.
    •  
      CommentAuthorElse
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    YPolly: inne dzieciaki sie z niej smieja, ze nie taki telefon, nie ta metka na ubraniu.


    Ale to chyba w każdej szkole i prywatnej i państwowej.... Koleżanka ma córkę w państwówce i strasznie ją tam dyskryminują, że jest uboższa": brak markowych butów, brak wypasionego smartfona...

    Myślę, że póki dziecko ma lat 7-8, może 9... to jeszcze nie jest problem nasilony, ale im dzieciaki starsze tym problem jest realniejszy...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Monia, u nas już na poziomie przedszkola widać pojedyncze przypadki :/ Przedszkole mamy duże, pełny przekrój społeczeństwa. Nie powiem, irytuje to strasznie. Nie rozumiem, po co nawet takie małe dzieciaki wciągać w taką durną rywalizację.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Monia, w prywatnych szkołach to jest znacznie bardziej nasilone. Znam dzieciaka, który do szkoły prywatnej chodził i potwierdza się to, co dziewczyny piszą - jego rodzice zapożyczali się, żeby tylko mógł chodzić do lepszej niż oni, a on to wspomina koszmarnie, podział na grupy lepsze i gorsze, czego ja nie pamietam ze swojej szkoły podstawowej ani średniej. Owszem, były jednostki z bogatszymi rodzicami, ale jak 90% uczniów była ze "średnich" lub biedniejszych domów to ci się nie wychylali. W prywatnym działa w drugą stronę. Co ciekawe, dzieciak dzisiaj dorosły mówi, że nigdy swojego dziecka nie pośle do szkoły prywatnej... Chyba zawsze dzieci będą robiły co innego niż robili ich rodzice ;)
    --
    •  
      CommentAuthorYPolly
    • CommentTimeJun 12th 2015
     permalink
    Ale przepraszam, na poziomie przedszkola to glownie rodzice szpanuja.

    Ja ostatnio u nas widzialam chlopca ubranego od stop do glow w marki. Ale widzialam tez tate - tak samo wygladal, jakby byl powierzchnia reklamowa ;D

    Dla mnie to idiotyzm.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.