Magda, trzymam kciuki za sprawę i dawaj nam znac o postępach ! Który to gin taki artysta plastyk??? Ja tam znam Pietuche i takiego rosjanina. Reszta to bardzo młodzi lekarze bo oni tam na staże przyjmują duzo . Raz na ktg odmówiłam badania takiemu jednemu bo miałam wrażenie ze to jakies dziecko chce mnie badać , serio! Przyszła przełożona i jakby juz przyzwyczajona nie skomentowała mojej odmowy i sama zbadała :))
DORIT ja sama tez bym odpuściła. Dlatego zajmujcie tym moj mąż. No i tak naprawde wszystko prowadzi radca prawny, my nie musimy nigdzie jeździć etc. . SZERKA, Pietuch to prowadziła mi ciąże, ale niestety gdy rodziłam, miała egzamin specjalizacyjny i przez miesiac nie pracowała w szpitalu. Tam jest kilku dobrych lekarzy - Pawlina, Chojecki... Z kolei pierwsze cecie robił mi ordynator i on tez jest mega fachowcem, to on wtedy uratował mnie i Marysie. Teraz niestety ciał mnie kto inny. Napisze kto, jak poinformuje szpital. Na razie nie moge.
Magdalena, fakt, przez ten egzamin specjalizacyjny moja koleżanka prawie zawału dostała ale udało jej się wydębić cesarkę na jej dyżurze i póki co odpukać wszystko jest ok (poród 1,5 tyg. temu).
Miło mi, że masz dobrą opinię o moim ;) I ja również trzymam kciuki za tok sprawy, oby wszystko poszło po Waszej myśli.
FIGA, KP juz wtedy była po egzaminie, jak Twoja koleżanka miała u niej CC. Niestety, jak ja byłam na końcówce, to od mojego 36tc była praktycznie niedostępna. To nie dało sie z nią zobaczyć, a w szpitalu wtedy nie pracowała, bo sie uczyła. Ja od 31 tc miałam tylko jedna wizytę, w właśnie w tym 37tc i tyle. Tak mi sie zdaje, ze mało jak na końcówkę... To B.trudny i ważny egzamin, wiec niestety, cos kosztem czegos. W tym przypadku pacjentów :/ bo wiadomo, ze każda z nas na końcówce chciałaby sie czuć zaopiekowana przez lekarza. Tak jak Ty przez Chojeckiego, ktory potrafi sam zadzwonić i zapytac o Twój stan etc. Robi to na mnie ogromne wrażenie, bo nigdy nie trafiłam na tak zaangażowanego lekarza.
Chojnackiego ;) Oj tak, tutaj ja też jestem w szoku i byle tak dalej;) No to fakt, niestety trudny i mega ważny egzamin.... przykre, że akurat na Ciebie trafiło, pamiętam jak moja znajoma była tuż przed jej egzaminem też już jakoś w 31 tc? Coś około... i cała w stresie i nerwach, czy ona wróci oby na pewno na końcówkę... Tak CC było już po jej powrocie ale UWAGA była raz w tygodniu na dyżurze.... ;)
Szerka ja trzy razy rodziłam z Renata Alechnowicz, każdy poród był inny i przy każdym bardzo mi pomogła, no ale najwazniejsze, to żeby tobie podpasowala :-)
Ja tymczasem donosze, ze szpital w Pruszkowie na Wrzesinie zachował sie tak jak sie niestety mozna było spodziewać, krótko mówiąc, odpisali, żebym sobie gazik wsadziła w d***ę. A dokładnie, prawnik ich odpisał, ze nie poczuwają sie do odpowiedzialności pozostawienia Po operacji gazika, bo zeby tak było, musiałby zostać popełniony błąd lekarski. Czy Was tez urzeka ta logika? Wkurzalam sie, bo w piśmie od razu manipulują faktami. Użyli sformułowania, ze gazik nie mógł byc zostawiony w szyjce macicy. A przecież on nie był zostawiony w szyjce, tylko w macicy. A szyjką sie tylko wydostał. Po drugie, stwierdzili, ze nie sa odpowiedzialni za zakazenie gronkowcem, bo to nie szczep szpitalny. Oczywiście, ze nie i ja ich nie oskarżam o zakazenie gronkowcem MRSA, tylko o to, ze w wyniku pozostawienia w macicy gazika dostałam zakażenia, najpierw zwykłym gronkowcem, a potem cała serią: klebsiella, proteusie i enterokokiem - z tego ostatniego wciąż sie leczę. . Jak widzicie, sprawa jest przykra i dobrze, ze wzięliśmy prawnika. Nie dośc, ze przez niechlujstwo doktora Leszka Huziora prawie osierociłam dwójkę dzieci i cudem uniknelam sepsy, to jeszcze teraz muszę udowadniac, ze sama sobie nie wsadziłem do brzucha gazika chirurgicznego Sprawa w związku z tym musiała trafić do prokuratury i aktualnie policja prowadzi postępowanie przygotowawcze. "Niestety" przeżyłam, powikłania sa niewielkie, wiec spodziewam sie, ze raczej przegram. Ale wystarczającym zadośćuczynieniem dla mnie bedzie to, ze Huzior, Odrynator Koszarski i instrumentariuszka bedą musieli sie przejść na policję i zeznawać. Moze dzięki temu wprowadza w szpitalu porządne procedury, dzięki ktorym niemożliwe bedzie nie zauważenie, ze w brzuchu pacjenta cos zostało...
Oooo dałam za dwa ostatnie zdania- musisz walczyć, żeby chociaż dać im przykładowego pstryczka w nosy.
Jak teraz rodziłam Helenkę, to na sali leżała ze mną dziewczyna, która miała mega problemy przy drugim swoim porodzie, a raczej przy jego "obsłudze" w szpitalu w Solcu, w Warszawie- też jej zostawili po szyciu krocza (!!!) jakieś gaziki i w ogóle dziecko po terminie TRZY tygodnie się urodziło, bo nie mogli się lekarze zdecydować który termin porodu obrać i w ogóle było tam mnóstwo zaniedbań i walczyła w sądzie o odszkodowanie w kwocie 80 000 zł, a wywalczyła 53 000 zł- powiem Ci, że to co ona opowiadała, to normalnie masakra jakaś... Nie dziwię się, że pozwała i Tobie też życzę wytrwałości w walce z tym chorym systemem...
Magda, trzymam za Was kciuki. I za to, żeby jednak dali im popalić. Brawo za decyzję, bo to jednak od cholery roboty z Waszej strony, ale może dzięki temu lekarz dwa razy się zastanowi zanim zakończy cesarke.
Magdalena, czy możesz nam zdradzić jak się sprawa potoczyła ? Jestem z Pruszkowa, ale chyba tu nie urodzę słysząc takie historie! Mam nadzieję, że sprawa potoczyła się po Twojej myśli.
Treść doklejona: 21.02.16 22:07 Dziewczyny, czy któraś z Was rodziła może w przyszpitalnym Domu Narodzin na Żelaznej ? Jakie wrażenia ?
Acia mialam cc oraz porod naturalny na zelaznej. Polecam baaaardzo. Blizna ladniutka, opieka cudowna. Jedzenie swietne. Malucha nie zabieraja chyba ze bardzo slabo po cc sie czujesz i poprosisz. Pomocne polozne przy przystawianiu do piersi- robia to praktycznie od razu po przewiezieniu na pooperacyjna Ja nie mam najmniejszych zastrzezen. Pionizacja po 8 godzinach.
A ja z kolei polecam szpital na Madalińskiego. Miałam tam cc w listopadzie 2014 i jestem bardzo zadowolona właściwie ze wszystkiego - no, może poza jedzeniem, ale to pikuś
Laski, wszystko wskazuje na to, że pod nóż położę się do szpitala Orłowskiego na Czerniakowskiej. tak mi zapowiedział Roszkowski, a ja w gąszczu wielu konsultacji nie bardzo mam ochotę na kombinacje alpejskie z innymi szpitalami. oczywiście za wczasu się tam wybiorę, oblookam, wypytam o wszystko co mnie interesuje, ale to bliżej terminu jak już mi go wyznaczą. ale ponieważ zżera mnie babska ciekawość to chciałabym poznać opinie byłych rezydentek już teraz ;) najbardziej interesuje mnie podejście do położnicy przed i po oraz podejście do laktacji. tzn jakoś szczególnie nie zależy mi na głaskaniu po głowie. po Biance jestem zahartowana i już swoje wiem. bardziej chodzi mi o kwestie techniczne. no czy mają tam do dyspozycji laktatory. jeśli tak to jakie? czy może ma targać swój itp
chciałam napisać same superlatywy na temat orłowskiego. do czasu aż mocniej zainteresowałam się swoją blizną po cc.... jakbym miała mało problemów z CZD to jeszcze będę musiała dobrać się do dupy lekarzowi z orłowskiego, który robił mi cięcie, gdyż albowiem MOJA STARA BLIZNA NIE ZOSTAŁA WYCIĘTA. CHLASNĘLI MNIE TUŻ OBOK!!! teraz pytanie za milion punktów. ILE SZWÓW MAM NA MACICY???
nie powiem, są dobrzy w tym co robią, a nie łapią jak żelazna najlżejszych przypadków... widziałam jak lekarze momentalnie reagują na wezwanie ciężarnej [akurat z mojej sali]. ze strony położnych pełna kulturka np położna, która mnie przejęła na oddziale po przyjęciu przedstawiła mi się [!], ciągły monitoring. czułam się tam dobrze i bezpiecznie.
przy cc super zespół anestezjologów. o wszystkim byłam informowana na bieżąco, pytana np o zgodę na obecność lekarzy z bielska oraz dodatkowe znieczulenie i czy tamci mogą patrzeć i się uczyć [oczywiście, że tak]. miałam znieczulenie podpajęczynówkowe, które niestety w trakcie przestało działać i czułam ból... po wszystkim monitoring, bez uczucia pozostawienia samej sobie [jedynie zastanawiający brak pionizacji po 6h]
no i mega plus za przeniesienie na inne piętro po wszystkim.... byłam na chwilę na piętrze z noworodkami. gula w gardle.... także bardzo na plus rozdzielenie...
wypchnęli w drugiej dobie po cc...
wnioski wyciągnijcie same.. błędy w wypisach zarówno moim jak i Klary...
aha. jakby któraś rozważała starynkiewicza [też III st referencyjności].... to leżałam na sali z laską, która miała tam cesarkę.... w 7 dobie zdjęli jej szwy, nad ranem kaszlnęła, poszło jej wszystko i z zagrożeniem życia trafiła do orłowskiego... okazało się, że nie zszyli jej mięśni...
Może cięcie było robione techniką Misgav-Ladach, która polega na tym właśnie, że wielu warstw się nie zszywa. Szyje się tylko macicę i skórę, z tego co kojarzę. Dzięki temu szybciej się ma goić i mniej boleć. Kobiety szybciej dochodzą do siebie. Na świecie (w Polsce też) jest to technika stosowana w większości szpitali.
Oczywiście rozejście się samej rany to jakaś masakra i zapewne błąd w sztuce. Ale brak zszycia mięśni nie musi być przyczyną, bo w tej technice (o ile to ta technika była stosowana) mięśnie nie są rozcinane, tylko jakby rozsuwane, a potem zsuwane ;)
No zapewne coś było nie tak, skoro jej puściło. Mnie się tylko tak skojarzyło, jak napisałaś o tych mięśniach.. A co tam się podziało, to ja już nie wiem. Jak jej te mięśnie rozcięli, to powinni byli je zszyć..
Dziewczyny, odświeżam wątek. Jakie szpitale w Warszawie polecacie? Do jutra muszę podjąć decyzję, bo będę jechała na ktg. A ja nadal nie mam pojęcia... Rozważam Żwirki i Wigury, Praski, Solec, Brodnowski... Najchętniej urodziłabym na Żwirki ale mam tam kawał drogi. Z Marek muszę przejechać całą Warszawę. Coś polecicie?
Asiula właśnie dziś na ktg pojechałam na Solec. Rodziłam tam Mirę i byłam średnio zadowolona, ale to raczej kwestia położnej... Dziś było bardzo sympatycznie, zrobili mi ktg, usg, decyzja chyba podjęta. Zadzwoniłam na IP Żwirki I Wigury z pytaniem w jakich godzinach ktg, to dostałam informację, że mogę zapisać się na ktg na 5 lipca najwcześniej i zapisy osobiście....
powiem tak. gdybym wiedziała, że Żwirki mają położnictwo to bym tam rodziła.... poziom w porównaniu z czd to jak niebo a ziemia. akurat byłam w sali z babeczką, która gdzie indziej prowadziła ciążę, ale ponieważ w 30tc wyszło wodogłowie jej lekarz zadzwonił do lekarza ze Żwirek i tam już została. jej mała tam się urodziła i w 7 dobie miała zakładaną zastawkę. o porodzie, co prawda cc, ale i całej opiece mówiła w samych superlatywach.
Właściwie nie znalazłam w necie kiepskiej opinii o Żwirki i Wigury, ale mam z domu godzinę drogi na miejsce... Do tego dochodzą ewentualne korki, bo muszę przejechać całą Warszawę. No i brał pewności, że zostanę przyjęta, bo mają naprawdę duże obłozenie. Boję się ryzykować
Karoolka ale przecież korki to żaden problem, wzywasz karetkę i spokojnie dowioza Cię na miejsce. Ja u siebie mam tak że w nocy w 15 min do szpitala dojadę a w dzień w czasie szczytu to w godzine sie nie wyrobię. Dlatego w dzień swoim samochodem nawet bym się nie wybierała.
U nas to wezwanie karetki do rodzącej na bank by uznali za nadużycie.. i nie jestem przekonana ze by przyjechała... W jakiejś sytuacji ekstremalnej - krwotok, matka sama z dzieckiem w domu to może i ok, ale nie tak o.. Zreszta znajoma zaczęła rodzic będąc sama z synem, zadzwoniła po karetkę i i tak kazali jej opiekę dla syna szykować i zachęcali żeby ktoś ją przywiózł. Podkreślili ze karetki są ratunkowe do ratowania życia a nie dowozu na poród.
Ja jak przy drugim zadzwoniłam po karetkę, to w karetce cały czas się pytali dlaczego akurat teraz zadzwoniłam po karetkę, że sobie przypomniałam o karetce itd. Albo powiedzieli, że tak szybko nie urodzę