Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.



Tak naprawdę, gdyby nie mąż, to chyba bym stamtąd uciekła przez okno, nawet w tak opłakanym stanie, w jakim byłam. Rodziłam w sierpniu 2011 i pomimo, że 5 godzin wcześniej odeszły mi wody, to czekaliśmy tak długi czas na korytarzu i NIKT nawet nie podszedł, aby sprawdzić przez ten czas tętno płodu!!! Panie położne i pielęgniarki bardziej były zaaferowane nowym systemem informatycznym, który ruszał od tego dnia i oczywiście nikt nie umiał się nim posługiwać
Wreszcie po moich dopytywaniach i wizycie lekarzy przełożonych na porodówce wpuścili nas na salę porodową. Przez 12 godzin ładowali we mnie oksytocynę i antybiotyki, z bólu mdlałam, a nie miałam dostatecznego rozwarcia (brak postępu porodu). Przez ten czas zmieniały się położne na dyżurach (nie wykupiłam świadomie prywatnej opieki położnej, choć byłam na rozmowie z p. Soszyńską - zrobiła na mnie złe wrażenie, bardzo komercyjne podejście do pacjentki, a inna polecona położna miała urlop). W czasie tych 12 godzin może ze 3 razy pojawił się lekarz, położne też nie szturmowały sali, tak naprawdę zajęły się mną studentki AM, badały tętno Dziecka, często zaglądały. No i wsparcie Męża - NIEOCENIONE). Dopiero ok. 2 w nocy pojawiła się jakaś życzliwa położna na dyżurze, która powiedziała, że już nie może patrzeć na moje cierpienia i sprowadziła lekarza, który dał mi znieczulenie. To pozwoliło mi na chwilę się zdrzemnąć i zregenerować siły, bo inaczej nie miałabym siły urodzić Córeczki... Malutka przyszła na świat po 5 godzinach od zaaplikowania mi znieczulenia, o 7.09; gdybym nie urodziła do 9 rano, miałabym cesarkę. Niestety zanim urodziłam przyszła do mnie jakaś inna położna, która wydzierała się na mnie, że nie umiem przeć, jak się nie postaram, to dziecka nie urodzę (byłam po całej dobie okrutnych męczarni, w tym 12 godzinach bez znieczulenia!!!!). To ma być opieka nad rodzącą???? Pewnie jakbym zapłaciła 1500 zł byłabym noszona na rękach- to wstrętne, bo na ich wynagrodzenie odprowadzane są wcale niemałe składki z mojej pensji. Dodam również, że po porodzie szwy zakładała mi pani Soszyńska - NA ŻYWCA, bez znieczulenia! Pewnie "podziękowała" mi za to, że nie opłaciłam prywatnie jej "usług". Tak więc - poród na Madalińskiego był dla mnie koszmarem. Ani przez moment nie żałuję, że nie wydałam nawet grosza na taką "opiekę" położnych, które potrafią być tak niesympatyczne i bezduszne. Za zaoszczędzone pieniądze zdeponowaliśmy Dziecku krew pępowinową w PBKM - przynajmniej jest to jakaś polisa na życie, a nie pieniądze wyrzucone w błoto. Empatii, dobroci i zrozumienia - nie kupi się za żadne pieniądze. Teraz jestem ponownie w ciąży. Rodzę niebawem - na WOŁOSKIEJ. Byliśmy z Mężem na porodówce. Jest wyremontowana, piękna i czyściutka, bez tzw. "taśmy porodowej", tłoku, jaki jest na Madalińskiego. Nie szukam luksusów, ani osobnych sal. W sali poporodowej chyba zwariowałabym sama, dobrze jest mieć towarzystwo. Szukam przede wszystkim profesjonalizmu i fachowej opieki medycznej dla mnie i Dziecka oraz okazania zwyczajnych, ludzkich uczuć i poszanowania mojej godności. Pozdrawiam wszystkie Mamusie:)
Oddział jest mały bardzo kameralny, a co za tym idzie mało porodów, każda pacjentka dopilnowana i dla każdej czas ... Znalazłam też ich bloga rodzicnasolcu.wordpress.com i nie powiem ale wygląda zachęcająco... CZY SĄ TU MAMY KTÓRE MOGĄ SIE WYPOWIEDZIEĆ NA TEMAT tego szpitala, położnych oraz warunków????
Już kilka lat po moim porodzie słyszałam, że oczywiście chwalą sobie dużą ilość porodów ale w takich sytuacjach niestety dużo łatwiej o nie dopilnowanie zarówno rodzącej jak i dziecka... 
a Solec???? Cóż sama nawet nie słyszałam... Stąd mój chyba strach... przed tzw. nie znanym. Na Inflanckiej ponoć też już taśmowo...więc dla mnie nie wesoło...
O Madalińskim ostatnio same złe rzeczy słyszę







DZIĘKI!!!Wszystkie te linki jakie podałaś studiowałam po 10 razy
no chyba już cały internet prze-grzebałam w poszukiwaniu opinii 

stąd mój dylemat.
Niektóre na tym blogu mi dziwnie wyglądają, ale może jestem przewrażliwiona
Typu "personel przez x godzin nie spuszczał mnie z oczu" czy coś w ten deseń- ja bym nerwicy dostała jakby się na mnie cały poród gapił czujny personel
Cośtam za słodko jak dla mnie i za profesjonalne te opisy niektóre
Jeśli miałabym mieć cc i faktycznie można tam być z mężem podczas operacji, to bym się nie zastanawiała nawet, bo to chyba jedyny szpital w Warszawie z taką możliwością, prócz prywatnych oczywiście.
skierowane na mnie i dziecko niż niedopatrzenie i olewka. 
...ehhh Dylemat
ALE TO MOJE PRYWATNE ZDANIE.
I jeszcze to : Szkoła rodzenia Inflancka.
Nie wiem, ile zajęć planowanych jest przy Inflanckiej.Warto zadzwonić i dopytać, żebyście ze wszystkim zdążyli
W naszym przypadku było to 5 tygodni, czyli zajęcia raz w tygodniu po 3 godzinki.

wkłuli mi w rękę wenflon, podpieli pod ktg i z aktywnego porodu nic nie zostało spędziłam na szpitalnym łóżku cały czas :( byłam tym baaardzo zawiedzona....także szkoła sobie a życie sobie niestety...ogólnie jestm średnio zadowolona ze szpitala..gdybym nie miała wykupionej położnej-to pewnie w ogóle kiepsko by było

