Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Czuję się, jakbym w totka wygrała. Każdej z Was życzę żebyście się doczekały!!
Już prawdę mówiąc wolałam, żeby mi wykrzyczał swój żal, zazdrość, a on się po prostu przytulał do męża, do mojej mamy, a do mnie jakby się bał. Trwało to troszkę, bo Gaja była cycozwisem. 
Ehhhh to nam.się jednak mocno fuksnęło, bo Nina nigdy ani raz jeden nie byla zazdrosna, zła na Huga czy tam coś. Był tylko lekki smuteczek na początku ale to raczej przez mój pobyt z dwutygodniowym Hugiem w szpitalu. Tak mi się zdaję.

;
Co pomogło?
Nie odmawianie starszakowi bliskości.
A tak serio - to były bardzo, bardzo trudne czasy i nieraz miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam, czy czuję do pierworodnej to, co powinnam, czy damy radę... I nie, w żadnym wypadku nie nazywałabym zazdrością tego, co się dzieje ze starszą siostrą/bratem, gdy mama wraca do domu z noworodkiem. Dla mnie to był bardziej smutek, strach, żal... Jak do tego się doda takie powszechne zjawisko, że po narodzinach młodszego dziecka, to starsze nagle rośnie w naszych oczach i wydaje się takie dorosłe i dojrzałe (a zwykle tak nie jest), że często przez to próbujemy wymagać od niego więcej, niż może na tym etapie znieść... Oraz to, że mama jest często strzępkiem nerwów i to wcale nie pomaga jej patrzeć z dystansem na całą sytuację... To w sumie czy to powinno dziwić, że to się w ogóle dzieje? Hania miała raptem dwa lata, jak urodziła jej się młodsza siostra - jak teraz na to patrzę, to w ogóle się nie dziwię, że nie radziła sobie z sytuacją. Sama była jeszcze bardzo małym dzieckiem. Ale do rzeczy - już padło tu parę razy, że to minie, że czas, czas, czas... A potem któregoś dnia się okazuje, że rodzeństwo świata poza sobą nie widzi, że nie wyobrażają sobie siebie nie mieć, że owszem, czasem jedna drugiej przyłoży, ale zaraz znowu jest wielka miłość i jest pięknie. I że starsza nawet nie za bardzo teraz pamięta, jak to było na początku. Zatem, dziewczyny, głowa do góry, pierś do przodu, zacisnąć zęby, korzystać z każdej dostępnej pomocy bez zastanawiania się i jakoś to będzie. Za rok o tej porze to będzie tylko wspomnienie

U nas nie bylo problemow ani za jednym ani za drugim razem wiec tez uff. Za to dzis bylam u pacjentki gdzie roznica wynosila prawie 2lata i 7 mc i kurde te mlodsze teraz 4mc dziecko nigdy nie bylo kladzione na mate w obawie ze starszy cos zrobi ;(


Hydro, napisz proszę kiedy zaczęłaś stosować podejście rb. Czy od początku, czy dopiero jak pojawiła się młodsza córeczka? Ja czasem mam wrażenie, że starsza juz nigdy nie będzie "sobą" sprzed urodzenia młodszej :(
.
i rady czytałam z zapartym tchem). Często mi serce rośnie, jak widze dwie dupki podskakujące w rytm muzyki z pozytywki, no ale ten... nie zawsze 
i mój mąż też, więc nam trudno jest wypaść z tego toru. Podejście rb jest naturalne dla nas, ale gdzieś chyba się pogubiliśmy. Jak jest kryzys to powtarzam sobie, że nie po to podjęłam trud rodzenia w domu, karmienia piersią przez 25 miesięcy, spania z dzieckiem, aby teraz na nie krzyczeć i nie wysłuchać co ma do powiedzenia. Ten etap był dla nas naturalny, problemem jest chyba jednak zauważenie małego człowieka, który ma już swoje zdanie, jego problemów i potrzeb, które dorosłym, zajętym niemowlakiem, wydają się śmieszne i małe. Czytam teraz Dziecko z bliska, nawet trochę męża namówiłam, bo on wyniósł z domu, "że dziecko nie będzie rządzić" i największe boje są między nim a Łucją, czasem o pierdoły (chociaż wczoraj ją wyprowadził na dwór na deszcz w koszulce z krótkim rękawem i kamizelce, bo chciała sprawdzić czy jej nie będzie zimno po tym jak wybrała sobie ubranie ;). Ja łapię się na tym, że też coś zarządzam, Łucja stawia opór, a ja mimo to ją ciągnę, ale jak zdąże się zreflektować, to przykucnę i sobie wyjaśniamy. U nas chyba bardziej chodzi o porozumienie bez przemocy i to w jaki sposób się dogadywać, a widzę, że Łucja nam nie ufa pod tym względem.
i teraz nie wiem czy to minie, czy tłumaczyć? Laura leży i się do niej uśmiecha a Łucja z palcem nad nią w trybie rozkazującym przemawia.

bo on wyniósł z domu, "że dziecko nie będzie rządzić" i największe boje są między nim a Łucją, czasem o pierdoły
Czy któraś z Was już to przerobiła? Jak sobie poradziłyście? Jakich użyć argumentów w rozmowie z dorosłym, żeby pokazać, że wcale nie trzeba tresować dziecka? (okropnie to brzmi, ale tak to odczuwam). Może znacie jakieś krótkie filmy godne polecenia, żeby męża zainteresować tematem?
Wiecie co, ja uważam, że to jest piękne, co dzieci robią z nami - gdyby nie one, to ja bym w życiu takiej pracy nad sobą nie wykonała, nie miałabym motywacji. A tak, po tych paru latach widzę, że naprawdę dużo osiągnęłam dzięki ich obecności


...mogłam powiedzieć mężowi "a widzisz, zadziałało".
akich użyć argumentów w rozmowie z dorosłym, żeby pokazać, że wcale nie trzeba tresować dziecka?

Niby takie nic, a jak wiele o mnie powiedziało....



no i właśnie myślę jak wiele przez to starciłam, jak bardzo to się odbija na mnie teraz. Swoim dzieciom chciała bym dać właśnie takie dzieciństwo o jakim ja mogłam pomarzyć. Nie zawsze mi wychodzi, dlatego ciągle boję się powiedzieć, że "u nas to rb", zbyt często nie wychodzi jednak (choć ostatnio jestem oazą spokoju;).
zamurowało mnie!

to się tylko zapytałam "i co i w ten sposób oduczysz go wrzeszczenia czy co?"
[/url]
[/url]
.No i tak się zastanawiam czy takie sporadyczne sytuacje, bo przecież nie jesteśmy u nich codziennie, czy to tak mocno wpłynie?
Ja tez przeczytalam i tak sobie myślę ze żywię takie same odczucia jak autorka a nigdy w idei rb wychowywana nie bylam a moze moi rodzice nie wiedzieli ze to sie rb nazywa, ot po prostu milość.


Znowu, być może błędnie odnoszę wrażenie, trzeba udowadniać, że nie jest się żyrafą.
Baby przecież tu nigdy nikt nie napisał, że wychowywanie nie w duchu RB, nie spowoduje takich samych uczuć. Aaaaaa :):):
Ja myle, ze wlasnie dziewczyny tu pisza o tym, ze tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.
Rb, to nie jest pozwalanie się na wytaplanie w błotku, to jest jakaś enta część tego oraz metafora wielu innych sytuacji. RB to wsłuchiwanie się w dziecko, w potrzeby tu i teraz, to drążenie, dlaczego to dziecko tak "wrzeszczy", wiecznie się nie zgadza na wszystko, to ciągłe poszukiwanie przyczyn, dlaczego ciągle dyskutuje, tupie nogami. Ja też mogę powiedzieć pobieżnie, że mój tato wychowywał mnie w RB, gdybym miała pod uwagę brać brudzenie się :) ale też jak mi powiedział nie to nie i nie było dyskusji, moje zdanie się tak nie liczyło, jak teraz liczy się dla mnie zdanie Nadii czy Liwki. I tu jest ta różnica. A nie w okazaniu miłości, której niewątpliwie dawał mi na tony. I za co kocham go ogromnie.
Ale dziewczyny mylą okazywanie miłości, pozwalanie na brudzenia się, wspólne zajęcia domowe z rb,
ze wlasnie dziewczyny tu pisza o tym, ze tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.
Nie doczytuje sie tu zadnych atakow na RB, wrecz przeciwnie.
tak na prawde zalozenia RB nie sa takie nowe i mimo, ze kiedys nikt o tym nie mowil i nie pisal, to nie znaczy nie czul intuicyjnie, ze tak wlasnie nalezy dzieci wychowywac.

