Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Taka naturalna konsekwencją mogłaby być rozpacz młodszego z którą musiałby się zmierzyć
Tylko Penny, ja rozumiem, że Fran chodzi o to, że jedno dziecko jest poszkodowane, bo coś JEGO zostało zepsute/zabrane bez JEGO winy. I ma prawo czuć się pokrzywdzone i ma prawo domagać się jakiejś rekompensaty (jakby mówiło to pewnie to byśmy usłyszeli).
Mi bardziej chodzi o to, że nasze granice powinniśmy stawiać tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiej osoby
danap, widzisz i między "potrzebami" a "zachciankami" tak samo płynna granica jak między "karą" a "konsekwencją".
Serio, nie ma u Was w domu żadnych granic? Z czystej ciekawości pytam. Gdyby Gajka (dobrze pamiętam imię?) chciała np. rzucić tv to uznałabyś to za potrzebę?
No na warsztatach psycholog nam to kilka razy powtarzała - jak któraś osoba zaczyna być krzywdzona, czy to fizycznie, czy psychicznie (a tym jest zepsucie ukochanej zabawki) - wkraczamy my.
Granica to coś stałego, tak? Wyznaczona linia za która nie możesz przechodzić? Jeśli tak, to im dłużej nad tym myślę to mogę napisać nie, nie ma żadnych granic. Nie mamy dekalogu, spisu reguł czy zasad. Najbliższe jest mi podejście, że kierujemy się potrzebami. Każdy jest odpowiedzialny za swoje potrzeby i dbamy także o siebie nawzajem.
Frances: danap, widzisz i między "potrzebami" a "zachciankami" tak samo płynna granica jak między "karą" a "konsekwencją".
Ja jej nie widzę, nie widzę płynnej granicy, to że karę przestaniemy nazywać karą nie znaczy że przestanie nią być (to samo z zachcianką).
rzucanie czymkolwiek nie jest potrzebą.
jeżeli ktoś ma trudności z przestrzeganiem granic, oznacza to, że mu nie służą, są źle postawione, godzą w jakieś jego potrzeby i należy je zweryfikować.
Przy takim spojrzeniu, to i u nas nie ma granic. Gdyż działa to u nas tak, że te zasady-granice są weryfikowane ciągle.
Bo jednak granica juz z definicji to jest cos czego sie nie przekracza.
pewnych rzeczy, które są czyjąś własnością nie bierzemy bez pytania właściciela o zgodę.
I co sie stanie jak ktos jednak cos wezmie bez pytania? Co sie dalej dzieje?
znak, że albo ta granica tej osobie nie służy,
Adaś od zawsze jest przyzwyczajony do takiego funkcjonowania, on jeszcze roku nie miał, jak mógł wszystko oglądać, dotknąć, rozebrać,
danap: rzucanie czymkolwiek nie jest potrzebą.
Uargumentuj jak możesz. Dlaczego to nie potrzeba?
Nie wspominam też o dekalogowych granicach, czyli nie kradniemy, nie zabijamy, bo to chyba oczywiste ;)))
jeżeli ktoś ma trudności z przestrzeganiem granic, oznacza to, że mu nie służą, są źle postawione, godzą w jakieś jego potrzeby i należy je zweryfikować.
Rozumiem. Czyli jak na moj gust granic w waszym domu nie ma. Sa po prostu jakies tam oczekiwania, ktore sa plastyczne….
Przykład taki, ze dziecko namietnie dobiera sie do telewizora.
A czy to nie jest tak, że jeśli młodsze nie otrzyma od nas odpowiedniego wsparcia,
gdyby nastapilo zniszczenie auta i obajieli by poniesc "naturalne" konsekwencje
Tylko co dalej z zabawą autem?
Tylko weźcie pod uwagę, ze nie zawsze dla starszaka płacz małego jest stresująca.
chciałabym rzucić ulubionym kubkiem mojego męża żeby poczuł to co ja mój smutek/żal.
matka jest nieobecna dla starszego bo utula w płaczu młodszego, albo że młodszy jest obrażony,że nie chce pożyczać swoich zabawek, że nie chce się już ze starszym bawić, że go unika etc. każdy ma swój wachlarz zachowań, który będzie (dokuczliwą) naturalna konsekwencja dla "oprawcy"
A dlaczego mam rzucić nie swoim kubkiem?
Co u Ciebie oznacza, że nie akceptujesz? Co robisz/byś zrobiła gdyby się pojawiły?
No bo właśnie nie akceptuje czegoś takiego.