Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Blody, ale naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy tym, że okazując dziecku mnóstwo czułości, zainteresowania tym co robi, wsparcia w samodzielnym ocenianiu swoich dokonań, ale za to nie stosując w ogóle kar, nagród i chwalenia, no raczej naprawdę nie da się wychować człowieka uzależnionego od opinii innych, a przynajmniej no na logikę nawet, szanse są niewielkie ( chociaż jakieś tam zawsze istnieją ). Natomiast biorąc pod uwagę jak wiele osób jednak jest uzależnionych od tych opinii innych oraz biorąc pod uwagę to, co nam pokazują badania, to jednak też na logikę wychowanie wśród pochwal i nagród jednak niesie ze sobą większe ryzyko wychowania osoby, która poczucie własnej wartości opiera tylko i wyłącznie na tym co inni o niej powiedzą.
Ja nie mówię czarno-biało. Mówię o tym, gdzie w mojej opinii jest większe ryzyko. Kwestia wyboru, jest oczywiście indywidualna. Ale mi się podoba np. Ewy wypowiedź, która dostrzega tę logikę, ale też zwyczajnie mówi: biorę to na klatę! Najwyżej wychowam
Czasem warto się ugryźć w język, niż powiedzieć o jedno, niesprawiedliwe, słowo za dużo.
nie, powaznie, odnioslam takie wrazenie ze zawsze analizujesz jaka adas ma potrzebe, tlumaczysz itd. ja jak jestem zmeczona, ide z siatami, piter mi przysnal w tramwaju, jak wysiadam to go budze a ten jeczy, no ja rozumiem jego potrzeby - ze jest rozespany, zmeczony, wnerwiony. ale ja jestem rownie wnerwiona jak on i naprawde ciezko mi wtedy zachowac spokoj i byc dla dziecka i jesczze mu cos zaoferowac jak marze tylko o tym, zeby sciagnac kapcie w domu i zeby dziecko przestalo jeczec.
Ja to odkryłam gdy np. czytałam anty-RB (hehe) Tracy Hogg. O tym odkładaniu do łóżeczka itp. I ja spróbowałam raz mojego pierworodnego tak wytresować. Po czym zorientowałam się, że tak naprawdę to ja CHCĘ SWOJE DZIECKO KOŁYSAĆ DO SNU. Ma dziś dwa lata i choć potrafi zasypiać prawie-sam, ja czasami i tak biorę i go kołyszę, bo to takie piękne. A przecież mam już drugie dziecko... i sądzę, że z nim będę podobnie postępować.
będzie odporne na to co myślą sobie o nim inni... Stop! Dlaczego ma być odporne?
Dlaczego w wychowywaniu w nurcie RB takie ważne jest, żeby dziecko robiło wszystko dla własnej satysfakcji, dla samego siebie? Nie dla szefa, pochwały nauczyciela, rodzica, pieniędzy, koleżanek... A dla ukochanej osoby ?
Robienie czegoś dla drugiej osoby nie równa się robieniu czegoś dla uznania w jej oczach, tak?
jeśli poznałabyś dobrze całe Rb wiedziałabyś, że inne założenia dbają o to by robienie czegoś dla własnej satysfakcji nie równało się egoistycznemu przechodzeniu przez życie.
Tak. Bo to też się robi przede wszystkim dla siebie. Kocham, więc chcę zrobić coś dla tej drugiej osoby. I nie potrzebuję do tego niczego więcej. Tyle.
Bo jak często widzicie RB kojarzy się niektórym z bezstresowym wychowaniem, z wychowywaniem egoistów, egocentryków, rozpuszczonych nastolatków, dzieci, które wchodzą rodzicom na głowę, nie umiejących się niczemu podporządkować w dorosłym życiu.
Wbrew temu co tu ciągle się pisze (niestety), w RB świat nie kręci się wokół dziecka, w tym świecie są też inni ludzie, którzy mają swoje prawa, mogą też stawiać swoje granice i dziecko tego także się uczy. Że nie jest samo. Że każdy ma prawo do szacunku. Że na przykład mama może się czasem gorzej czuć i chciałaby wtedy się położyć, a nie bawić (gdzie na przykład przy "bezstresowym" podejściu rozumiem, że źle czująca się mama powinna zacisnąć zęby i jednak się bawić, bo dziecko tego chce - w RB tego nie ma).
Szkoła. Przenieś myślenie z "uczenie się dla ocen" na "uczenie się dla wiedzy". Dziecko, tak ukształtowane jest nakierunkowane na zdobywanie wiedzy a nie ocen. Pomyśl teraz, czy obecnie to, że miałaś (bądź nie) co roku świadectwa z paskiem jest jakimś wyznacznikiem Twojej wartości, osoby?
z tym uczeniem sie dla siebie - ja teraz uwazam, ze polowa rzeczy w szkole nie przydaje sie do niczego
okazuje sie, ze sie martwi bo jak nie bedzie mial ocen takich a takich to nie dostanie sie do dobrego liceum, potem oceny sa potrzebne na studia
ja tak sobie dumalam, ze jak piter bedzie chodzil do szkoly to niech sie uczy tego co lubi, niech bedzie mial 2 przedmioty ktore uwielbia a reszte moze przepychac na 3. ale okazuje sie ze to nie takie porste jak mi sie wydaje
Mało tego, nawet jeśli ktoś faktycznie by te ulice zamiatał - to co z tego? Praca jak każda inna
Ja RB nie postrzegam jako bezstresowego, bo niestety widziałam przykłady i takiego i takiego. Tzn. niestety dla tego drugiego i wiem, że różnica jest, bo przy bezstresowym dziecko jest po prostu olewane i rodzic ma podejście "niech robi co chce".
Pokazujemy, że każdy człowiek czasem jest zły, czasem smutny i że to jest jak najbardziej ok, że nie trzeba się tego wstydzić ani tego ukrywać przed światem.
Dla mnie przynajmniej bardziej stresujące było właśnie to "nie rycz, nic się nie dzieje", a mniej stresujące wypłakanie się w rękaw, przytulenie i ta metoda wydaje mi się bardziej naturalna.
Na przykład moja mama ma takie podejście (, że jak się stłumi np. płacz na samym początku, to dziecku jest łatwiej, "bo się nie nakręci"
Że w rb nie chronimy dziecka przed takimi sytuacjami, które wydają się nam często zbyt stresujące dla nich. Że możemy sobie pozwolić na bycie autentycznym, bo to nie tylko nie robi dziecku krzywdy, a wręcz je wiele może nauczyć
Azja, nie ze takie sa zasady wspolzycia spolecznego tylko dla wlasnej korzysci.
A co do relacji uczeń-nauczyciel... Pamiętasz pewnie, że miałaś w szkole nauczycieli z pasją, którzy potrafili zaciekawić, nauczyć, takich, których się po prostu słuchało. I byli tacy, którym się wchodziło na głowę, bo sobie dawali. Czy to od dziecka zależy? Nie, myślę, że od nauczyciela, ale im samym ciężko to przyznać.
I ja bym chciała, żeby jednak moi synowie okazywali prawie bezwzględny (pod warunkiem oczywiście, że nauczyciel nie znęca się w skandaliczny sposób) szacunek nauczycielowi, nawet takiemu, który "daje sobie wchodzić na głowę", bo jego stanowisko wymaga respektu. Więc nawet jeśli pani od historii zakazuje dziecku strugania ołówka podczas lekcji i ono uważa, że to głupie i wydaje mu się nieuzasadnione, to chcę, żeby tego zakazu przestrzegał, nie pytał "dlaczego?", nie sprzeciwiał się, jeśli nie z szacunku do samej nauczycielki, to z szacunku do jej stanowiska.
Skąd pomysł? Bo w domu my, kochający rodzice uczymy swoje dziecko tłumacząc swoje decyzje, zakazy, nakazy, a tak, żeby zrozumiało, w szkole nie ma na to czasu, w 30-osobowej grupie nie ma miejsca na tłumaczenie każdemu dziecku z osobna słuszności każdego polecenia.
Jak nauczyć dziecko tego "uginania karku" metodą RB? Skoro nie ma sposobu na to by świat dostosować do indywidualisty, to jak pogodzić indywidualistę z tym niesprawiedliwym światem?
Azja, a może Ty poczytaj sobie Juula Twoje kompetentne dziecko, Twoja kompetentna rodzina, albo Agnieszkę Stein, Dziecko z bliska? W necie blogi Żylińskiego albo Małgosi Musiał?
A do szkoły przecież idą nieco starsze już dzieci, w pewnym stopniu już ukształtowane przez rodziców