Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthorLexia
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Winni: Blody, ale naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy tym, że okazując dziecku mnóstwo czułości, zainteresowania tym co robi, wsparcia w samodzielnym ocenianiu swoich dokonań, ale za to nie stosując w ogóle kar, nagród i chwalenia, no raczej naprawdę nie da się wychować człowieka uzależnionego od opinii innych, a przynajmniej no na logikę nawet, szanse są niewielkie ( chociaż jakieś tam zawsze istnieją ). Natomiast biorąc pod uwagę jak wiele osób jednak jest uzależnionych od tych opinii innych oraz biorąc pod uwagę to, co nam pokazują badania, to jednak też na logikę wychowanie wśród pochwal i nagród jednak niesie ze sobą większe ryzyko wychowania osoby, która poczucie własnej wartości opiera tylko i wyłącznie na tym co inni o niej powiedzą.

    Ja nie mówię czarno-biało. Mówię o tym, gdzie w mojej opinii jest większe ryzyko. Kwestia wyboru, jest oczywiście indywidualna. Ale mi się podoba np. Ewy wypowiedź, która dostrzega tę logikę, ale też zwyczajnie mówi: biorę to na klatę! Najwyżej wychowam


    Winni, powiem tak, że rozumiem Twoją argumentację. A jednocześnie obracam się wśród ludzi, którzy są wychowani na różne sposoby i jakoś mam wrażenie, że wychowanie samo w sobie nie jest tutaj gwarantem tego, że będzie tak i tak. Bo widzę, że ile mam znajomych, tyle w sumie jest różnych podejść rodziców. A jaki jest efekt? Na 25 osób załóżmy duży problem ze sobą mają zazwyczaj 2. Reszta jest zwyczajna. Inaczej- reszta mam wrażenie ma bardzo podobne podejście jak to, które ja opisałam na poprzedniej stronie. Z drugiej strony rozumiem, że Ty chcesz jak najlepiej i wybrałaś do tego w swojej ocenie najlepszy środek.
    Tylko popatrz, w całym naszym społeczeństwie degeneraci są w mniejszości. Nawet tu na forum chyba widać, że raczej 95% babeczek to mądre, pewne siebie kobiety, szczęśliwe, spełnione. A na pewno były wychowywane w różny sposób. I ja cały czas zwracam uwagę na to, że mimo, że rozumiem, CZEMU Ty robisz tak, to jednocześnie rozumiem, czemu inne mamy robią inaczej. Bo po prostu to, co do Ciebie przemówiło, nie przemówiło do innych mam.
    Nie liczą się środki, liczą się efekty. Jak widać, do danego wyniku można dojść w różny sposób. I chyba najważniejsze, żeby być po prostu samemu przekonanym do tego, co się robi.
    I jeszcze co do tego o okazywaniu czułości i zainteresowania... No powiem Ci tak, że Ty z góry jakby zakładasz, że takie dziecko nie będzie UZALEŻNIONE od opinii innych. A tak na prawdę, to 90% ludzi po prostu dobrze się czuje pochwalona, ale nie jest to dla nich coś, bez czego sobie nie poradzą. I ja tutaj raczej zdania nie zmienię, bo uważam, że ważne jest nauczenie młodego człowieka tego, że pochwała może być czymś przyjemnym, może być docenieniem, ale nie powinna być jedyną motywacją. I pewnie jest to trudne, ale dla mnie naturalniejsze, niż takie całkowite pozbawienie pochwały swojej wartości.
    --
    •  
      CommentAuthorLibra1610
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    A, że ja zrobię taki off topic - macie jakąś książkę o RB w pdf?
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Blody, Ty oceniasz to co widzisz wśród tych 25 osób, lub to co każdy z nich chce Ci pokazać. Nie masz pojęcia z czym się zmagają, co ich trapi, co czują w różnych sytuacjach. A nawet jeśli wiesz cokolwiek o tym to jest to tylko wycinek, ten który chcą Ci pokazać.

    I nie wiem skąd pomysł, że chwaleniem ktoś wychowa degenaratów, to już jest nadinterpretacja i to silna. Chwaląc, nagradzając, a nawet stosując kary można wychować człowieka mądrego, uczynnego, odważnego, empatycznego, miłego, towarzyskiego ( wszystko to mniej lub bardziej ). To będzie to co będziemy widzieli na zewnątrz, że on taki jest, tak się zachowuje. Natomiast jaki on jest w środku, jak on będzie się rzeczywiście czuł z tym, że ktoś zauważa/nie zauważa jego mądrości, ceni/nie docenia jego odwagi, odpłaca mu czy nie odpłaca za uczynność itp. to zupełnie inna kwestia.

    Jeśli te jego odczucia nie będą „właściwe” w powyższych kwestiach ( rozczarowanie z powodu braku pochwały, niedocenienia odwagi itp. ), to nie znaczy że musi on to okazywać ostentacyjnie, w sposób skrajnie zdegenerowany. To może mieć wiele odcieni, i taki człowiek może np. nosić w sobie i skrywać niską samooceną z powodu niedostrzeżenia przez szefa jego wysiłku, może czuć się wewnętrznie zmuszony do empatii czy pomocy gdyż będzie czuł, że jest to warunkiem jego akceptacji w danym środowisku, może starać się być towarzyski i zabawny, gdyż zauważył, że tacy ludzie są lubiani, mimo, że w rzeczywistości może wolałby czasami inaczej. Co więcej, wiele z tych procesów będzie się działo poza jego świadomością.
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Teorko, wiesz, ja też oceniałam tarzające się dzieci jako niegrzeczne, póki mi się nie trafiła córka tarzająca się średnio raz dziennie, w zależności od okoliczności :wink: wiesz, co myślę? Że Tobie trudniej się wyzbyć nawyku oceniania dlatego, że Twoja córka ma taki temperament, jaki ma. Jak byś się czuła, gdyby Tobie się dziecko rozpłakało w sklepie z kopaniem, tarzaniem i innymi atrakcjami i dodatkowo byś widziała miny innych matek i czuła na plecach osądzające spojrzenia? Już mi nie chodzi o reakcję Twoją, tylko Twoje uczucia. Pomyśl tak (wybacz, może nie powinnam tak pisać, ale mi nic innego nie przychodzi do głowy): Nina ma gorszy dzień ze względu na zaparcia, dziś jest apogeum. Ciągle marudzi, mówi, że boli, wstrzymuje, ciągle chce na ręce. A Ty musisz wyjść do sklepu, więc ją bierzesz taką, z dodatkowymi atrakcjami, niesiesz do sklepu, leje Ci się pot po plecach, bo jest upał. Wpadasz do sklepu, a ona marudzi w kolejce. Słyszysz w kolejce pomrukiwania: "niegrzeczna", "ale sobie dała wejść na głowę", "rozwydrzony bachor", "ja bym..." i kilka innych, mało przyjemnych epitetów. Jak się czujesz? Przecież chcesz dla swojego dziecka najlepiej jak potrafisz. Robisz co możesz, żeby jej ulżyć, ona nie ma tak zawsze, tylko czasem, nie? A że musiałaś wyjść akurat w tym momencie? Dlaczego masz słuchać takich rzeczy? Dlaczego Nina ma się czuć pokrzywdzona? Dlatego właśnie staram się nie oceniać. Bo nie chcę, żeby inna matka poczuła się źle, bo tak naprawdę jest inaczej niż sobie myślę. Pewnie, że wszędzie jest buractwo, chamstwo, nawet na placach zabaw. Ale skąd ono się bierze u dzieci? No, niestety, od rodziców. Czasem warto się ugryźć w język, niż powiedzieć o jedno, niesprawiedliwe, słowo za dużo.

    Co powiedzieć przy grzechotce? "Widzę, że podzieliłaś się swoją zabawką. Hugisiowi na pewno zrobiło się miło. Ma się teraz czym bawić i nie marudzi. Lubisz się dzielić? To sprawia Ci przyjemność?"
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Mi jednak ciezko jest pozbyc sie nalecialosci i w takich przypadkach mowie raczej: super, ze sie podzieliles swoja zabawka. to bardzo mile, ze myslisz o innych. xowi na pewno zrobilo sie milo.
    ale jednak dodaje te super ach i och i ekstra;-P
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Ewasmerf: no wlasnie ciekawa bylam jak ty to robisz, czy masz zawsze full cieprliowsci

    To pytanie to żart, prawda?? :tongue:
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    nie, powaznie, odnioslam takie wrazenie ze zawsze analizujesz jaka adas ma potrzebe, tlumaczysz itd. ja jak jestem zmeczona, ide z siatami, piter mi przysnal w tramwaju, jak wysiadam to go budze a ten jeczy, no ja rozumiem jego potrzeby - ze jest rozespany, zmeczony, wnerwiony. ale ja jestem rownie wnerwiona jak on i naprawde ciezko mi wtedy zachowac spokoj i byc dla dziecka i jesczze mu cos zaoferowac jak marze tylko o tym, zeby sciagnac kapcie w domu i zeby dziecko przestalo jeczec.
    -- ;
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    Ewa, no ja dokładnie tak samo czasami mam i dokładnie tak samo czasami się czuję. Tyle tylko, że już spraktykowałam wiele, wiele razy, że ten wysiłek na wymyślenie zabawy, zachowanie spokoju oraz pozwolenie mu na pojęczenie, po prostu mi się bardziej opłaca, bo zazwyczaj wtedy cała akcja trwa zancznie krócej oraz nie mamy skopanych humorów. Natomiast jeśli się poddam emocjom ( co mi się zdarza, ale im więcej mam za sobą takich sytuacji tym rzadziej ) i wyleję je na dziecko, tylko dlatego, że zachowuje się… no jak dziecko, no :-) to wtedy po pierwsze zazwyczaj wszystko trwa znacznie dłużej ( czyli moja potrzeba pośpiechu nie zostaje zaspokojona ), po drugie ja jestem wściekła, Adaś wkurzony i rozpłakany ( więc moja potrzeba świętego spokoju też nie jest zaspokojona ). Zawsze gdy o tym wszystkim pamiętam, to mi się udaje, ale czasami zapominam i wtedy już nic nie idzie dobrze :-)
    Wymyślenie zabawy, która pomoże nam dotrzeć do domu jakoś, wymaga wysiłku, ale trwa chwilę, natomiast przekonanie dziecka, na które przed chwilą warknęłam i tym tylko utwierdziłam go w jego uporze, że NIE, on nie chce iść na nóżkach, do tego by jednak poszło, trwa i trwa, a my wracamy w końcu zmęczeni ogromnie, źli na siebie i /albo na dziecko.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    cestmoi89: Czasem warto się ugryźć w język, niż powiedzieć o jedno, niesprawiedliwe, słowo za dużo.


    Tak jest. Ja też w czasach przed dziećmi łatwo oceniałam - o, niegrzeczne dziecko, o, beznadziejni rodzice, wychować nie umieli. Wiele się zmieniło od tamtego czasu. Moje dzieci akurat się gdzieś w średniej krajowej mieszczą - bywały trudne momenty, ale w sumie nieczęsto się zdarzały jakieś straszne sceny w miejscach publicznych. Aktualnie jest tak, że nie ma z tym już problemów i wszędzie są ulubienicami wszystkich starszych pań, sąsiadów itp. :devil: Ale już nigdy, przenigdy nie rzucę ot tak oceny na jakiekolwiek dziecko, jakkolwiek by się ono nie zachowało. Podział na "grzeczne" i "niegrzeczne" udało mi się skutecznie wywalić z głowy i języka. I bardzo się cieszę, że udało mi się otworzyć oczy w tej sprawie, bo to jest autentycznie głupie i niesprawiedliwe, takie szufladkowanie po pozorach. Podwójnie głupie, bo dotyczy dzieci - które przecież nie są jeszcze dojrzałe i nie zawsze wszystko wychodzi im tak, jak powinno, nawet jeśli się starają.

    Jeszcze jedno mi się przypomniało. Taka moja znajoma, bardzo rzadko ją widuję, ma autystycznego syna. Na pierwszy rzut oka wcale nie widać po nim, żeby się różnił od innych dzieci. Więc niestety bardzo często, nagminnie ta znajoma słyszy głupie komentarze na temat jego zachowania. Bo na placu zabaw na przykład nie potrafi się bawić z innymi dziećmi w sposób ogólnie przyjęty za "normalny". Ma swój świat po prostu. A ile razy ktoś komentuje "o, popatrz, jaki ten chłopiec jest niegrzeczny!" Albo jeszcze gorzej :shocked: Bezmyślnie, idiotycznie i krzywdząco. Naprawdę, to nic nie kosztuje, pomyśleć, zanim się kogoś oceni. Zwłaszcza w przypadku dzieci - u których przecież złe zachowania wynikają najczęściej z czegoś innego niż ze zwykłej chęci dokuczenia drugiej osobie. I owszem, nie dziwi mnie, że osoby bezdzietne mogą tak robić, ale żeby inne matki? :shocked: Toż one właśnie powinny najlepiej rozumieć, na czym rzecz polega, no ale cóż, ludzie są, jak widać, różni... :tongue:
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: nie, powaznie, odnioslam takie wrazenie ze zawsze analizujesz jaka adas ma potrzebe, tlumaczysz itd. ja jak jestem zmeczona, ide z siatami, piter mi przysnal w tramwaju, jak wysiadam to go budze a ten jeczy, no ja rozumiem jego potrzeby - ze jest rozespany, zmeczony, wnerwiony. ale ja jestem rownie wnerwiona jak on i naprawde ciezko mi wtedy zachowac spokoj i byc dla dziecka i jesczze mu cos zaoferowac jak marze tylko o tym, zeby sciagnac kapcie w domu i zeby dziecko przestalo jeczec.


    Ewa, przybij piątkę! :devil: Skąd ja to wszystko znam... Ja to zawsze mówię, że jestem matką poszukującą, która zalicza mnóstwo wzlotów i upadków, czasem wątpi, ale jednak ciągle chce iść tą drogą. I mam wiele błędów na swoim koncie, ale i tak się staram. Nie jest to łatwe, ale da się. Tak myślę, że może to o to tu chodzi, że może innych drażni to, że na pierwszy rzut oka (jak się takie czysto teoretyczne posty na ten temat czyta) RB wygląda, jak cudowna recepta na wszystko? A w rzeczywistości wcale nie jest to prostsza droga, tylko raczej trudniejsza? No bo tak jest, prawda? Łatwiej przyjąć zasadę "dzieci i ryby..." niż uznać, że dziecko też ma do czegoś prawo (celowo dwie skrajności porównuję)?
    •  
      CommentAuthorTEORKA
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Cesti zgadzam się z tym co napisałaś, ale mimo to zawsze w pierwszym momencie jednak oceniam. Nigdy nie mówię tego głośno, nie komentuje w kolejce "rany jakie niegrzeczne dziecko" ale oceniam w głowie. No tak mam i nie będę kłamać, że jest inaczej. Być może dlatego, że nasza córka nigdy w histerię nie wpadła, więc zapewne błędnie myślę, że skoro ona nie wpadła to jednak można tego uniknąć. Może Hug nam pokaże, że się nie da. Nie wiem, czas pokaże. Ale no tak mam i mimo, że Twoja wypowiedź jest sensowna to jednak zawsze w pierwszej chwili jednak oceniam. No cóż mogę więcej dodać......
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    No cóż, Teorko. Zależy, czy coś z tym chcesz zrobić, czy wiesz, ale zostawiasz tak jak jest :wink: bo póki nie mówisz, jak kogo oceniasz, to, moim zdaniem, co komu do tego?
    --
    • CommentAuthorSmuga
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Nasuwają mi się dwa komentarze:
    1. Rodzice mogą starać się dobrze wychować, RB czy nie RB, ale nie zapewnią całości uniwersum. I całe szczęście. Bo to by było zaprogramowanie po prostu. Możemy być świadomymi rodzicami i stosować wiele wzmacniających wychowanie technik, ale nigdy nie powiedziałabym, że np. dziecko szwagierki, które jest wychowywane po staremu (ale beksa!!, nie idź tam, bo cię pan zabierze! taki duży chłopak, a dalej x..., niegrzeczny/niedobry! itp teksty) będzie mniej rozwinięte lub mniej szczęśliwe od moich, z którymi tak nie rozmawiam. Ot, może go to trochę zahartuje, trochę pobolą te słowa i przestaną i pójdzie w życiu dalej.

    2. RB czy nie RB, pamiętajmy o tym, że przy próbach zapewnienia dziecku tego, co najlepsze, nie możemy zapomnieć o tym, że same jesteśmy ważne. Jeśli np. spanie razem nie pasuje, to nie ma co się zmuszać. Jeśli dana kobieta nie potrafi docenić dziecka inaczej niż pochwałą, to naprawdę nic takiego się nie stanie.

    Ja to odkryłam gdy np. czytałam anty-RB (hehe) Tracy Hogg. O tym odkładaniu do łóżeczka itp. I ja spróbowałam raz mojego pierworodnego tak wytresować. Po czym zorientowałam się, że tak naprawdę to ja CHCĘ SWOJE DZIECKO KOŁYSAĆ DO SNU. Ma dziś dwa lata i choć potrafi zasypiać prawie-sam, ja czasami i tak biorę i go kołyszę, bo to takie piękne. A przecież mam już drugie dziecko... i sądzę, że z nim będę podobnie postępować.
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Smuga: Ja to odkryłam gdy np. czytałam anty-RB (hehe) Tracy Hogg. O tym odkładaniu do łóżeczka itp. I ja spróbowałam raz mojego pierworodnego tak wytresować. Po czym zorientowałam się, że tak naprawdę to ja CHCĘ SWOJE DZIECKO KOŁYSAĆ DO SNU. Ma dziś dwa lata i choć potrafi zasypiać prawie-sam, ja czasami i tak biorę i go kołyszę, bo to takie piękne. A przecież mam już drugie dziecko... i sądzę, że z nim będę podobnie postępować.


    Ja dokładnie to samo pamiętam! Normalnie w kółko wszyscy tylko o tym rozpuszczeniu i przyzwyczajeniu mi opowiadali (mamie noworodka!!) i ja naprawdę przez pewien czas (na szczęście bardzo krótki) myślałam, że tak trzeba, że to normalne, że tak się właśnie robi z dziećmi. Bo oczywiście wejdą na głowę (buahahaha). I też Tracy Hogg (brr...), i odkładanie do łóżeczka, i ogólne "nieprzyzwyczajanie" :devil: I nie mogłam się nadziwić jak to jest, że ja się wcale nie czuję szczęśliwa z powodu zostania mamą. Że dziecko mi ryczy choć ma sucho i brzuch pełny, że ja chcę ryczeć razem z nim.
    Pierworodna miała 3 tygodnie, jak trafiłam z nią do szpitala, a tam na sali poznałam babkę, doświadczoną już mamę, która była tam ze swoim trzecim dzieckiem. I to ona mi otworzyła oczy na to, jak bardzo ja próbuję oszukać siebie. Nie, nie żadnym napominaniem, nic z tych rzeczy. Po prostu samo obserwowanie jej wystarczyło, żeby zrozumieć, o co chodzi. To było niesamowite, ona się w ogóle nie spinała, nie dbała o to, że jak teraz coś tam zrobi, to w przyszłości dziecko jej na głowę wlezie. Chce spać z mamą? Niech śpi. Chce wisieć na cycku? Niech wisi. Chce, żeby go bujać na rękach? Nie ma sprawy. To wszystko przecież za chwilę minie. No i wtedy mnie olśniło i nagle okazało się, że jednak łatwiej jest słuchać dziecka i siebie, a nie reszty świata. Nagle okazało się, że możemy obie być zadowolone.
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    Hydro - ja całym sercem jestem za spaniem z dzieckiem, kp, częstym noszeniem niemowląt i tu rb jest dla mnie bez dyskusji super, ja nie wiedziałam, że to rb, dla mnie to naturalne, nikt mi głupot o odkładaniu nawet nie wciskał, miałam to szczęście...
    że tak się wtrącę raz jeszcze do tamtej części o chwaleniu... Czytam, wsłuchuję się w obie strony i mam takie jedno pytanie (trochę nawiązujące do mojego cytatu z mamadu.pl z poprzedniej strony). Nie mogłam rozwinąć tamtej myśli bo byłam w samochodzie a nie mogę czytac podczas jazdy. Mniejsza...
    Dlaczego w wychowywaniu w nurcie RB takie ważne jest, żeby dziecko robiło wszystko dla własnej satysfakcji, dla samego siebie? Nie dla szefa, pochwały nauczyciela, rodzica, pieniędzy, koleżanek... A dla ukochanej osoby ?Zobaczcie jak wyglądają dzisiejsze rodziny, statystyka rozwodów - mamy mnóstwo ludzi (co czwarte małżeństwo w Pl), którzy po krótkim czasie decydują, że muszą się rozstać, bo coś jest nie tak, bo "nie pasują do siebie". Mamy chyba epidemię ludzi, których priorytetem jest własna satysfakcja. To fajnie brzmi: dziecko będzie pewne siebie, otwarte na świat, będzie odporne na to co myślą sobie o nim inni... Stop! Dlaczego ma być odporne? I czy to mu naprawdę przyniesie szczęscie w życiu? Na serio pytam jako osoba niezdecydowana, szukająca odpowiedzi, nie atakująca RB. To już chyba Bloody poruszała w komentarzu, ale nie zauważyłam czy ktoś jej odpowiedział...
    --
  1.  permalink
    _azja_: będzie odporne na to co myślą sobie o nim inni... Stop! Dlaczego ma być odporne?

    żeby nie dać sobą manipulować? taki pierwszy lepszy przykład, który mi przyszedł do głowy
    żeby nie budować własnej samooceny na opinii innych? żeby nie dążyć za wszelką cenę do akceptacji innych?

    no i dla mnie fala rozwodów, fala osób skupionych na sobie ma niewiele wspólnego z niebudowaniem własnego obrazu, definiowania własnych potrzeb na podstawie oczekiwań innych.
    nawiązałaś do małżeństw- to ja to widzę tak "jesteś dla mnie ważny/ważna, chcę brać Twoje potrzeby pod uwagę" (np chcę widzieć, że potrzebujesz rozmowy, pomocy, itp). ale nie widzę związku z "byciem odpornym na to co o mnie myślisz"

    (sorry, piszę z doskoku, nie śledzę dyskusji, po prostu Twoje pytanie mi się rzuciło w oczy :smile:)
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    _azja_: Dlaczego w wychowywaniu w nurcie RB takie ważne jest, żeby dziecko robiło wszystko dla własnej satysfakcji, dla samego siebie? Nie dla szefa, pochwały nauczyciela, rodzica, pieniędzy, koleżanek... A dla ukochanej osoby ?

    Azja, ale tu chodzi o coś innego, chodzi o to by dziecko nie robiło czegoś, ze względu na pochwałę, czy nagrodę, a nie żeby robiło wszystko dla siebie. Dla rodziny tym bardziej jest to ważne, by dziecko, które kiedyś będzie dorosłym umiało i chciało robić pewne rzeczy dlatego że są słuszne, dlatego że są ważne również np. dla osób które kocha. Jest różnica między podejściem: chcę to zrobić, bo widzę że to dla Ciebie ważne i nie oczekuję za to pochwały, wzajemności, nagrody, a podejściem: zrobiłem to tylko dla Ciebie, ale nawet tego nie dostrzegłaś, nie mówiąc o odwzajemnieniu, po co mam robić coś o co mnie prosisz skoro nigdy tego nie doceniasz. W Rb pokazywalibyśmy dziecku, że to jest słuszne/ważne dla kogoś kogo kocha, ale decyzja nadal byłaby autonomiczna, wolna. Takie dziecko, jeśli się na coś zdecyduje, to mamy pewność, że robi to z głębokiego poczucia słuszności, gdyż nie w jej polu widzenia nic innego (nagrody, pochwały), co mogłoby ją do tego zachęcić.
    Czasami kłopot ze zrozumieniem Rb polega na tym, że ktoś widzi i ocenia jeden maleńki wycinek i taki oderwany może mu się wydawać bez sensu, jak np. to co napisałaś teraz o robieniu czegoś dla siebie. Ale jeśli poznałabyś dobrze całe Rb wiedziałabyś, że inne założenia dbają o to by robienie czegoś dla własnej satysfakcji nie równało się egoistycznemu przechodzeniu przez życie.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 3rd 2015
     permalink
    Azja, ale to kompletnie nie jest tak. RB nie wychowuje dzieci, które robią wszystko wyłącznie dla siebie i własnej satysfakcji. Od kiedy człowiek, który ma zdrowe poczucie własnej wartości (bo tego chce dla dziecka RB) jest egoistą? Zrozum, że RB to nie jest słynne "bezstresowe wychowanie". Wbrew temu co tu ciągle się pisze (niestety), w RB świat nie kręci się wokół dziecka, w tym świecie są też inni ludzie, którzy mają swoje prawa, mogą też stawiać swoje granice i dziecko tego także się uczy. Że nie jest samo. Że każdy ma prawo do szacunku. Że na przykład mama może się czasem gorzej czuć i chciałaby wtedy się położyć, a nie bawić (gdzie na przykład przy "bezstresowym" podejściu rozumiem, że źle czująca się mama powinna zacisnąć zęby i jednak się bawić, bo dziecko tego chce - w RB tego nie ma).

    RB nie uczy dziecka, że tylko ono ma prawa. Uczy, że wszyscy mają równe prawa. Często na przykład krytykowane jest podejście do dzielenia się - zarzuca się, że rb wychowa małego egoistę, bo pozwala dziecku nie dzielić się wcale, jeśli nie ma ono na to ochoty. Tylko że - celowo lub nie - pomija się drugą stronę medalu. Czyli to, że tak samo, jak i nasze dziecko, tak i druga osoba może nie chcieć się dzielić. I też ma do tego prawo. A nasze dziecko może się spotkać z odmową (zatem nie ma to jednak nic wspólnego z tym powtarzanym tu jak mantra "trzymaniem pod kloszem").

    Mogłabym tak długo wymieniać przykłady. Jakoś o tej porze nie umiem zebrać myśli, żeby to jakoś wszystko celnie podsumować. Ale jestem pewna, że zdecydowanie RB nie jest sposobem na wychowanie egoisty. A najlepszym przykładem jest dla mnie, że znane mi dzieci RB są jednymi z najbardziej wrażliwych i fajnych dzieciaków, jakie znam.
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    Hmmm, ok, widzę różnicę, zaczynam rozumieć. Co więcej, zauważam pewną analogię do relacjach w związku, co mnie bardzo teraz zaskoczylo. I zgodne jest z tym o czym piszecie.
    Jak najkrócej wyjaśnię. Eks faceci lubili mnie chwalić, lubiłam kiedyś komplementy, zależało mi na nich (mówię o związkach), dopóki nie trafiłam na obecnego partnera, który nie chwali (a podobno kocha). No i z początku to był dramat, bo moja samoocena rzeczywiście w tamtym okresie zależała od tego, co słyszę od mężczyzny. Z czasem przestało mi na tym chwaleniu zależeć, sama siebie zaczęłam bardziej doceniać kiedy coś fajnego zrobię (nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla partnera), niezależnie co on potem powie czy czego nie powie. O dziwo to też dobrze wpłynęło na związek, bo trwa jakoś już ładnych parę lat... Oczywiście dowody uznania otrzymuję, ale w formie trochę innej niż komplementy. Robienie czegoś dla drugiej osoby nie równa się robieniu czegoś dla uznania w jej oczach, tak?
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 3rd 2015 zmieniony
     permalink
    _azja_: Robienie czegoś dla drugiej osoby nie równa się robieniu czegoś dla uznania w jej oczach, tak?


    Tak. Bo to też się robi przede wszystkim dla siebie. Kocham, więc chcę zrobić coś dla tej drugiej osoby. I nie potrzebuję do tego niczego więcej. Tyle.

    Ta analogia do związku moim zdaniem trafna, no bo w końcu we wszystkim tym chodzi o relacje z innymi osobami. I tak naprawdę nieważne czy chodzi o dziecko, czy o partnera, męża.
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Na gruncie prywatnym to rzeczywiście jest przydatna umiejętność - znać swoją wartość i wartość swojego zaangażowania niezależnie od otrzymywanych bądź nie otrzymywanych pochwał, taka niezależność. Natomiast co do motywacji w szkole czy w pracy...? Zwłaszcza ta nieszczęsna szkoła nasuwa mi wątpliwości - że nauka na ocenę to w naszym systemie szkolnictwa coś nieuchronnego, ale tak już jest i trzeba przyjąć, że tak zostanie. Nie jest to chyba tez nic strasznego...
    Winni: jeśli poznałabyś dobrze całe Rb wiedziałabyś, że inne założenia dbają o to by robienie czegoś dla własnej satysfakcji nie równało się egoistycznemu przechodzeniu przez życie.

    O! Tu bym chciała się zatrzymać i dowiedzieć się od Was czegoś więcej. Bo jak często widzicie RB kojarzy się niektórym z bezstresowym wychowaniem, z wychowywaniem egoistów, egocentryków, rozpuszczonych nastolatków, dzieci, które wchodzą rodzicom na głowę, nie umiejących się niczemu podporządkować w dorosłym życiu. To taki skrajnie negatywny odbiór, z którym ja się może nie utożsamiam, ale też wiedzy na odparcie tych zarzutów do końca nie mam.
    Ok. Które to założenia RB, tak konkretnie, traktują o tym, by wychować dziecko na człowieka liczącego się ze zdaniem innych, uznającego autorytet nauczyciela, przełożonego, liczącego się z odgórnie narzuconymi zasadami w pracy czy w szkole, liczącego się z uczuciami drugiej osoby. Jakie metody? Gdybyście miały to wytłumaczyć mnie, prostej babie o umyśle szwaczki
    :wink:

    Treść doklejona: 04.07.15 06:44
    _hydro_: Tak. Bo to też się robi przede wszystkim dla siebie. Kocham, więc chcę zrobić coś dla tej drugiej osoby. I nie potrzebuję do tego niczego więcej. Tyle.


    Pełna zgoda. Mało tego - Naprawdę jest tak, że odkąd nie czekam na żadne pochwały mam znacznie większą motywację, by robić coś dla ukochanej osoby, motywację wewnętrzną.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    _azja_: Bo jak często widzicie RB kojarzy się niektórym z bezstresowym wychowaniem, z wychowywaniem egoistów, egocentryków, rozpuszczonych nastolatków, dzieci, które wchodzą rodzicom na głowę, nie umiejących się niczemu podporządkować w dorosłym życiu.


    Kojarzyć może się w ten sposób tylko i wyłącznie osobom, które nie zadają sobie najmniejszego trudu, żeby choć odrobinę zgłębić temat. Takie jest moje zdanie.
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Dziewczyny, ale żyjemy w niedoskonałym świecie. Jak dziecku wytłumaczyć, że w życiu czasami trzeba ugiąć karku przed kimś kto niekoniecznie wzbudza w nim szacunek, bo takie są zasady życia społecznego
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Azjo, przede wszystkim, chodzi o to, że traktujesz wszystkich członków rodziny równo. Każdy ma swoje potrzeby, cała rodzina ma również swoje potrzeby. Czasem trzeba zrobić coś, co zaspokaja potrzeby jednostki w pierwszej kolejności. Pochylasz się nad każdym z osobna i nad całą rodziną razem, szukając rozwiązania jak najbardziej korzystnego dla wszystkich. Nie jest tak, że całe życie podporządkowywujesz dziecku i jego potrzebom. Potrzeby wszystkich członków rodziny są równie ważne i zawsze brane pod uwagę. Nie poświęcasz się "dla dobra dziecka". Dajesz tym samym komunikat dziecku: moje potrzeby są ważne. Twoje potrzeby są ważne. Zróbmy coś, żeby nam wszystkim było dobrze. W ten sposób pokazujesz mu, że społeczeństwo i relacje między osobami są równorzędne, nie ma pierwszeństwa zaspokojenie potrzeb tylko i wyłącznie dziecka. Uczysz tym samym, że istnieją inni, że trzeba się zatrzymać i pochylić nad nimi i zastanowić, w jaki sposób można działać, nie krzywdząc, mało tego: pomagając i czerpiąc z tego korzyść i satysfakcję dla siebie.
    Szkoła. Przenieś myślenie z "uczenie się dla ocen" na "uczenie się dla wiedzy". Dziecko, tak ukształtowane jest nakierunkowane na zdobywanie wiedzy a nie ocen. Pomyśl teraz, czy obecnie to, że miałaś (bądź nie) co roku świadectwa z paskiem jest jakimś wyznacznikiem Twojej wartości, osoby? Ważne jest, żeby nie odpuszczać, żeby przechodzić z roku na rok, ale, dla mnie, ważniejsza jest chęć wiedzy i szczęśliwie spędzony ten czas. A co do relacji uczeń-nauczyciel... Pamiętasz pewnie, że miałaś w szkole nauczycieli z pasją, którzy potrafili zaciekawić, nauczyć, takich, których się po prostu słuchało. I byli tacy, którym się wchodziło na głowę, bo sobie dawali. Czy to od dziecka zależy? Nie, myślę, że od nauczyciela, ale im samym ciężko to przyznać. Usiąść z rodzicami i dziećmi i zapytać szczerze: co robię nie tak? Gdzie popełniam błąd? Co zrobić, żebyśmy się lepiej rozumieli? Trudna to rzecz i najczęściej z takimi nauczycielami są wieczne wojny. Przekieruj troszeczkę swoje myślenie o RB jako o posłusznym zaspokajaniu zachcianek dziecka (bo zachcianka to co innego niż potrzeba).
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Azja, nie ze takie sa zasady wspolzycia spolecznego tylko dla wlasnej korzysci.
    -- ;
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    I jeszcze dopowiem. Teraz mamy takie społeczeństwo, wychowujemy dzieci, które za kilkanaście lat zaczną to społeczeństwo tworzyć w sposób aktywny. Może warto wychować osobę aktywnie zmieniającą ten świat, a nie tylko myślącą, że tak, obecnie nie jest dobrze, ale co ja mogę? Każdy może i powinien. My wybieramy władzę, przed którą trzeba się ugiąć. Co masz na myśli,jaką na przykład sytuację?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    _hydro_: Wbrew temu co tu ciągle się pisze (niestety), w RB świat nie kręci się wokół dziecka, w tym świecie są też inni ludzie, którzy mają swoje prawa, mogą też stawiać swoje granice i dziecko tego także się uczy. Że nie jest samo. Że każdy ma prawo do szacunku. Że na przykład mama może się czasem gorzej czuć i chciałaby wtedy się położyć, a nie bawić (gdzie na przykład przy "bezstresowym" podejściu rozumiem, że źle czująca się mama powinna zacisnąć zęby i jednak się bawić, bo dziecko tego chce - w RB tego nie ma).


    A widzisz, to do mnie bardzo przemawia. Ja RB nie postrzegam jako bezstresowego, bo niestety widziałam przykłady i takiego i takiego. Tzn. niestety dla tego drugiego i wiem, że różnica jest, bo przy bezstresowym dziecko jest po prostu olewane i rodzic ma podejście "niech robi co chce".

    cestmoi89: Szkoła. Przenieś myślenie z "uczenie się dla ocen" na "uczenie się dla wiedzy". Dziecko, tak ukształtowane jest nakierunkowane na zdobywanie wiedzy a nie ocen. Pomyśl teraz, czy obecnie to, że miałaś (bądź nie) co roku świadectwa z paskiem jest jakimś wyznacznikiem Twojej wartości, osoby?


    To też jest dobre. Tak sobie myślę, że może moi rodzice chcący-niechcący to stosowali, bo pamiętam zawsze tatę mówiącego "ważne jest to, co zapamiętasz, a oceny nie zawsze są sprawiedliwe". No, ale to jest prawda najprawdziwsza, wiadomo, że tak samo jak z dietę - nie ma po co robić tego dla kogoś, tylko dla siebie, dla swojego zdrowia, dobrego samopoczucia, wszystkich tych plusów.
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    z tym uczeniem sie dla siebie - ja teraz uwazam, ze polowa rzeczy w szkole nie przydaje sie do niczego. i ostatanio mowilam kolezance ktorej syn zdaje do liceum - po co sie martwi ocenami. okazuje sie, ze sie martwi bo jak nie bedzie mial ocen takich a takich to nie dostanie sie do dobrego liceum, potem oceny sa potrzebne na studia itd. chociaz w sumie teraz wiekoszc studiow mozna zrobic zaocznie, tam chyba ocen nie ma zeby sie dostac, tylko kasa. no ale wiem ze z tymi ocenami nie jest takie proste, chocby zdrowy rozsadek podpowiadal - olej to.
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: z tym uczeniem sie dla siebie - ja teraz uwazam, ze polowa rzeczy w szkole nie przydaje sie do niczego


    Też tak uważam, większej częsci teraz po prostu nie pamiętam. Ale mam takie wrażenie, że po prostu mały/młody człowiek nie wie jeszcze kim chce w przyszłości być, stąd to załadowanie różnego rodzaju rzeczy - z czasem wybiera te swoje. Natomiast chciałabym, żeby u nas była możliwość (nie wiem, moze teraz jest) wyboru sobie przedmiotów na późniejszym etapie nauczania (liceum?).

    Ewasmerf: okazuje sie, ze sie martwi bo jak nie bedzie mial ocen takich a takich to nie dostanie sie do dobrego liceum, potem oceny sa potrzebne na studia


    Teraz jest chyba gorzej niż za naszych czasów. Za naszych ważna była matura, na studia i tak był oddzielny egzamin, a teraz z tego co widze to dzieciaki mają testy za testami, do gimnazjum, do liceum chyba też?
    --
    •  
      CommentAuthorEwasmerf
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    do gimnazjum tez, po gimnazjum tez, wszedzie punkty z przedmiotow, ja tylko slysze od kolezanki, ona z tych "madrych", nie ze zakatowac dzieciaka bo ma aspiracje, ale ponoc bez tych punktow to mozna tylko do rejonowego sie dostac a tam podobno smrod i ubostwo i okoliczna melina. wiadomo ze nie wszyscy, ale wiecie same jak to jest....kazdy by chcial dla dziecka jak najlepiej i jak najbezpieczniej

    Treść doklejona: 04.07.15 08:55
    bo ja tak sobie dumalam, ze jak piter bedzie chodzil do szkoly to niech sie uczy tego co lubi, niech bedzie mial 2 przedmioty ktore uwielbia a reszte moze przepychac na 3. ale okazuje sie ze to nie takie porste jak mi sie wydaje. przykladowo - dziecko lubi malowac. chce sie dostac do liceum plastycznego. nie wystarczy miec 5 z rysunku, trzeba dobrze zdac matme, poslki i bog wie co jeszcze
    -- ;
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Ewasmerf: ja tak sobie dumalam, ze jak piter bedzie chodzil do szkoly to niech sie uczy tego co lubi, niech bedzie mial 2 przedmioty ktore uwielbia a reszte moze przepychac na 3. ale okazuje sie ze to nie takie porste jak mi sie wydaje


    Ja tak samo myślałam, dopóki u Moni (Spidermanki) nie poczytałam o tych punktach... Dużo starszych lubi mówić "teraz to macie łatwiej", a ja mam wrażenie zupełnie inne, że teraz dzieciaki mają trudniej i jeszcze ten natłok informacji. To trochę jak z wychowywaniem - kiedyś było łatwiej, a teraz książka o tym, książka o tamtym, naprawdę może się nieźle w głowie zakręcić. I ze sportem, stale zmieniają się reguły - kiedyś kardio było na topie, teraz trening siłowy. A w latach 80-tych po prostu ćwiczyło się z Cindy ;)))
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    Ja to nawet gdzieś ostatnio pisałam - jak spotykam kolegów i koleżanki ze szkolnej ławki, to widzę, że każde z nich, niezależnie od tego, jakim było uczniem, ułożyło sobie życie i żyje. Jedni mają się lepiej, inni gorzej, ale z całą pewnością dla żadnego z nich nie ma teraz większego znaczenia, czy mieli świadectwa z czerwonym paskiem, czy raczej problemy z przejściem do następnej klasy. Po prostu. Oceny ocenami, a życie i tak się potoczyło każdemu niezależnie od tego. I śmieszy mnie teraz strasznie to całe straszenie dorosłych, jakie pamiętam. No wiecie, te teksty, że jak się nie będzie uczyło, to się będzie ulice zamiatało. Albo się skończy w przysłowiowym rynsztoku. Nic takiego nikomu się nie przydarzyło. Mało tego, nawet jeśli ktoś faktycznie by te ulice zamiatał - to co z tego? Praca jak każda inna. Coś czuję, że jak moje dzieci pójdą do szkoły, to będę miała całkowicie odmienne podejście niż moi rodzice.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    ]
    _hydro_: Mało tego, nawet jeśli ktoś faktycznie by te ulice zamiatał - to co z tego? Praca jak każda inna


    O to to. Czasem nawet mam takie wrażenie, ze dzisiaj lepiej jest być rzemieślnikiem z prawdziwego zdarzenia, np. takim hydraulikiem, czy elektrykiem. Dzisiaj nie ma zbyt wielu złotych rączek, wystarczy choćby spojrzeć na dobre ekipy remontowe - czeka się po pół roku-rok na termin. Ja poszłam na studia, ale nie było parcia ze strony rodziny, pamiętam moje i brata marzenia z dzieciństwa (on chciał być śmieciarzem ;) a ja baletnicą, haha), nikt się nie śmiał, nikt nie mówił "no co ty"...
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    _Fragile_: Ja RB nie postrzegam jako bezstresowego, bo niestety widziałam przykłady i takiego i takiego. Tzn. niestety dla tego drugiego i wiem, że różnica jest, bo przy bezstresowym dziecko jest po prostu olewane i rodzic ma podejście "niech robi co chce".


    Ja bym nawet zaryzykowała stwierdzenie, że RB jest właśnie "stresowym" wychowaniem :wink: A dlaczego? Ano dlatego, że ono wcale nie ma zamiaru dziecka chronić przed frustracjami. No bo skoro każdy człowiek ma prawo do swoich granic, to dziecko prędzej czy później (chyba nawet prędzej) się spotka z czyjąś granicą, na przykład odmową. I w takiej sytuacji musi się ono z tym zmierzyć. A dorosły musi mu na to pozwolić, owszem, jego pomoc jest wskazana (no bo mały człowiek niekoniecznie musi potrafić rozumieć uczucia, które nim targają), ale nie ma tutaj miejsca na klasyczne ucinanie tematu ("nie płacz, nic się nie stało") czy odwrócenie uwagi. Pokazujemy, że każdy człowiek czasem jest zły, czasem smutny i że to jest jak najbardziej ok, że nie trzeba się tego wstydzić ani tego ukrywać przed światem.
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    _hydro_: Pokazujemy, że każdy człowiek czasem jest zły, czasem smutny i że to jest jak najbardziej ok, że nie trzeba się tego wstydzić ani tego ukrywać przed światem.


    Ale czy to jest "stresowe"? Dla mnie przynajmniej bardziej stresujące było właśnie to "nie rycz, nic się nie dzieje", a mniej stresujące wypłakanie się w rękaw, przytulenie i ta metoda wydaje mi się bardziej naturalna. Nie wiem, może ja to jakoś intuicyjnie stosuję (nie RB, ale takie bardziej wrażliwe, czy jak to nazwać, podejście), tak jak pisałyście z tym noszeniem dziecka, tuleniem, spaniem.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    Chodzi mi głównie o to, że dziecko nie jest przed stresem chronione. Czyli: może spotkać się z odmową, może spotkać kogoś, kto ma inne zdanie itp. I tak, wtedy z pewnością doznaje stresu.

    _Fragile_: Dla mnie przynajmniej bardziej stresujące było właśnie to "nie rycz, nic się nie dzieje", a mniej stresujące wypłakanie się w rękaw, przytulenie i ta metoda wydaje mi się bardziej naturalna.


    To wcale nie jest takie oczywiste dla wszystkich. Na przykład moja mama ma takie podejście (co zresztą mnie strasznie wnerwia po dziś dzień, zwłaszcza, jak sobie uświadomię, że część moich kłopotów w sferze emocji właśnie od tego się wzięła), że jak się stłumi np. płacz na samym początku, to dziecku jest łatwiej, "bo się nie nakręci". Serio. Dla mnie to głupie, ale ona tak uważa. I jak na przykład ja, gdy dziecko płacze z jakiegoś powodu, po prostu staram się być przy nim i oferować przytulenie, rozmowę o problemie czy co tam akurat jest mu potrzebne, tak ona zaczyna robić wszystko, żeby płacz stłumić i odwrócić uwagę. Czyli mówiąc wprost - ignoruje to, że mały człowiek ma problem. A mały człowiek się uczy, że nie warto problemów uzewnętrzniać, skoro nikogo to nie obchodzi :confused: Dla mnie nie do przyjęcia. I nieraz się ścięłyśmy o to, bo nieraz słyszę upomnienia, że mam "ich tak nie dręczyć" (taka scena - N. upadła, rozwaliła kolano. Przytulam, po chwili pytam czy już lepiej. Ona mówi "lepiej, ale chcę sobie jeszcze popłakać, dobrze?" Ja na to, że oczywiście, może płakać tak długo, jak potrzebuje. Moja mama święcie oburzona, bo "nakręcam dziecko". Bo powinnam raczej powiedzieć "nie płacz już, to tylko kolano, o patrz, motylek leci, itd."). Albo ochrzan, że rozmawiam z dziećmi o śmierci (była sytuacja, że umarł mój dobry kolega, byłam bardzo smutna i po prostu nie miałam zamiaru ani ochoty tego ukrywać przed światem. Krótko wyjaśniłam dziewczynom, dlaczego tak jest i tyle. Przyjęły do wiadomości bardzo naturalnie, za to moja mama uznała, że je straszę). No i właśnie o to mi chodzi. Że w rb nie chronimy dziecka przed takimi sytuacjami, które wydają się nam często zbyt stresujące dla nich. Że możemy sobie pozwolić na bycie autentycznym, bo to nie tylko nie robi dziecku krzywdy, a wręcz je wiele może nauczyć (no choćby tego, że nie zawsze każdy będzie wesoły, nie zawsze każdy będzie miał ochotę na konkretną czynność itd.).
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    _hydro_: Na przykład moja mama ma takie podejście (, że jak się stłumi np. płacz na samym początku, to dziecku jest łatwiej, "bo się nie nakręci"


    Moja też takie miała, za to tata miał kompletnie odmienne - właśnie z tym płakaniem w rękaw. I szczerze to drugie mi bardziej odpowiada, ale przy Krasnalu dopiero teraz to zaczyna funkcjonować, że jak coś mu się stanie, krew tryska to leci do mnie się przytulić i wypłakac. Powiem Ci, że ja z moją mamą miałam ścięcia na tym polu. Ale w końcu, po tych trzech latach widzę, że ona zaczyna to nie tylko akceptować, ale też powoli się przekonywać. Już długi czas nie słyszałam "przestań płakać, taki duży chłopiec" w odniesieniu do Krasnala.
    .
    _hydro_: Że w rb nie chronimy dziecka przed takimi sytuacjami, które wydają się nam często zbyt stresujące dla nich. Że możemy sobie pozwolić na bycie autentycznym, bo to nie tylko nie robi dziecku krzywdy, a wręcz je wiele może nauczyć


    No to kurczę, o czym ja pisałam kilka stron temu? Że ja jestem emocjonalna, że podchodzę do dziecka taka, jaka jestem, a usłyszałam, ze powinno się emocje powściągnąć. Albo ja nie czytam ze zrozumieniem... Czasem płaczę i to widzą (ze szczęścia, z żalu), tłumaczę. Czasem z nimi się cieszę i skaczę pod sufit. A czasem się powkurzam i też potem wyjaśnię co się działo i dlaczego jestem zdenerwowana.
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Frag, tak krotko, bo z telefonu. Chodzilo o to, ze okazujac emocje, nikomu krzywdy nie zrobimy. Ale przy tym przydaloby sie zachowac rozsadek, zeby slowami nie zranic. Bo w emocjach latwo powiedziec cos z automatu, cos, za co musialybysmy przepraszac. Wiadomo, ze jak sie zdarzy, to tez cenna lekcja, ale nie za czesto.
    --
    •  
      CommentAuthoreveke
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Haha Frag to chyba klasyka z tym płaczem. "Nic sie nie stalo" i wiecie to w koncu zadziała jasne, ale jaki komunikat dostaje dziecko?
    Ignor rodziców.

    u mnie identyko jak Nina plakala bo np sie wywrocila. Moja mama juz rwala sie z "nic sie nie stało"
    Na co ja przytulalam Nine i mowie NIE. STALO SIE. Wywrocila sie i ją to boli. Przytulas, calus. Pytam czy boli i mowie aby bardziej uważała.

    a teraz co? Mama z nią idzie i np Nina sporo wariuje, zwraca jej uwage, ze moze sie wywrocic. Nina od razu slucha. Mama zachwycona. No ale z czegos to wynika.

    no i u mnie w domu jest to o czym cestmoi pisala. Czyli równość.
    U mnie w domu bylo "dzieci i ryby..." u mnie to spowodowalo brak otwartosci, jestem bardziej wycofana... oraz mam duży żal ze tak było.. ze zawsze gdzieś na bok bylismy odsuwani...
    --
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    Ewasmerf: Azja, nie ze takie sa zasady wspolzycia spolecznego tylko dla wlasnej korzysci.

    No niekoniecznie, bo oto np. mamy taką sytuację:
    cestmoi89: A co do relacji uczeń-nauczyciel... Pamiętasz pewnie, że miałaś w szkole nauczycieli z pasją, którzy potrafili zaciekawić, nauczyć, takich, których się po prostu słuchało. I byli tacy, którym się wchodziło na głowę, bo sobie dawali. Czy to od dziecka zależy? Nie, myślę, że od nauczyciela, ale im samym ciężko to przyznać.

    I ja bym chciała, żeby jednak moi synowie okazywali prawie bezwzględny (pod warunkiem oczywiście, że nauczyciel nie znęca się w skandaliczny sposób) szacunek nauczycielowi, nawet takiemu, który "daje sobie wchodzić na głowę", bo jego stanowisko wymaga respektu. Więc nawet jeśli pani od historii zakazuje dziecku strugania ołówka podczas lekcji i ono uważa, że to głupie i wydaje mu się nieuzasadnione, to chcę, żeby tego zakazu przestrzegał, nie pytał "dlaczego?", nie sprzeciwiał się, jeśli nie z szacunku do samej nauczycielki, to z szacunku do jej stanowiska. W zwyczajnej szkole, nie montessori, nauczyciel musi mieć ten respekt, bo klasy są duże, bo dzieci różne, bo system szkolnictwa taki a nie inny. Czy to źle?
    A to tylko jeden przykład.
    Bo w świecie dorosłych w życiu społecznym trzeba uznawać wiele praw i obowiązków, niekoniecznie uznając ich słyszność, ale dlatego, by zarobić (korzyści-ok), by nie popaść w konflikt z prawem, by w grupie żyło się zgodniej

    Treść doklejona: 04.07.15 11:16
    Jak nauczyć dziecko tego "uginania karku" metodą RB? Skoro nie ma sposobu na to by świat dostosować do indywidualisty, to jak pogodzić indywidualistę z tym niesprawiedliwym światem?
    --
  2.  permalink
    _azja_: jeśli pani od historii zakazuje dziecku strugania ołówka podczas lekcji

    _azja_: nie pytał "dlaczego?"

    Azja, rozwiniesz? Celowo "pocięłam" cytat, bo ciekawi mnie akurat ten fragment Twojej wypowiedzi- dlaczego zależy Ci, żeby dziecko nie pytało o powody takiej decyzji?
    --
    • CommentAuthorcestmoi89
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Azjo, szacunek należy się każdemu człowiekowi, bez związku z wykonywanym zawodem. Na autorytet trzeba sobie zapracować. Reguły są wszędzie, w domu, w szkole, w społeczeństwie. Czy przejmujesz się, że dziecko nie dostosuje Ci się do reguł w domu?
    --
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Cestmoi, ja tez na szybko - to dla mnie bardzo logiczne, później wiecej napiszę
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    _azja_: I ja bym chciała, żeby jednak moi synowie okazywali prawie bezwzględny (pod warunkiem oczywiście, że nauczyciel nie znęca się w skandaliczny sposób) szacunek nauczycielowi, nawet takiemu, który "daje sobie wchodzić na głowę", bo jego stanowisko wymaga respektu. Więc nawet jeśli pani od historii zakazuje dziecku strugania ołówka podczas lekcji i ono uważa, że to głupie i wydaje mu się nieuzasadnione, to chcę, żeby tego zakazu przestrzegał, nie pytał "dlaczego?", nie sprzeciwiał się, jeśli nie z szacunku do samej nauczycielki, to z szacunku do jej stanowiska.


    Kręcisz się trochę w kółko. Wydaje mi się, że już zostało wytłumaczone dlaczego takie dziecko - dziecko, które przecież od początku jest uczone, że każdy człowiek ma swoje granice - nie będzie miało problemu ze zrozumieniem, że pani od historii przeszkadza struganie ołówka na lekcji. A tym bardziej nie będzie miało pokusy "wchodzenia komukolwiek na głowę". Skąd w ogóle taki pomysł, że dzieciak świadomy, że wszyscy ludzie mają swoje prawa mógłby tak się zachować?

    No i skąd ten strach, że jak uznamy, że dziecko jest nam równe, to ono będzie miało problem w przyszłości? Jak dla mnie większe problemy mają dorośli, którzy w różny sposób byli w dzieciństwie tłamszeni, a nie ci, którym pozwolono poznać swoją wartość i nabrać zaufania do własnych umiejętności. Widać, że to słynne "bo wejdzie ci na głowę" tkwi w nas bardzo mocno. Bez rozprawienia się z tym schematem nie da rady zmienić podejścia.
    •  
      CommentAuthor_azja_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Skąd pomysł? Bo w domu my, kochający rodzice uczymy swoje dziecko tłumacząc swoje decyzje, zakazy, nakazy, a tak, żeby zrozumiało, w szkole nie ma na to czasu, w 30-osobowej grupie nie ma miejsca na tłumaczenie każdemu dziecku z osobna słuszności każdego polecenia.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    _azja_: Skąd pomysł? Bo w domu my, kochający rodzice uczymy swoje dziecko tłumacząc swoje decyzje, zakazy, nakazy, a tak, żeby zrozumiało, w szkole nie ma na to czasu, w 30-osobowej grupie nie ma miejsca na tłumaczenie każdemu dziecku z osobna słuszności każdego polecenia.


    Ale jedno z drugim nie ma przecież nic wspólnego. Błędnie zakładasz, że dzieci tak wychowywane wymagają w absolutnie każdej sytuacji długich tłumaczeń, negocjacji itp. Nie wydaje mi się, żeby tak było. Ja an przykład swoim dzieciom wcale wszystkiego nie muszę tłumaczyć. Od dawna już kumają to, o czym ciągle piszę - że każdy człowiek ma prawa, że każdy może stawiać swoje własne granice. I w praktyce to naprawdę nie jest tak, że np. odmawiając dziewczynom kupienia słodyczy w sklepie muszę poświęcić im mnóstwo czasu na to, żeby z nimi to przedyskutować itd. Mówię "słuchajcie dziewczyny, ja nie chcę kupować wam dziś słodyczy, bo jadłyście już u babci ciasteczka, a to zbyt wiele". To jest moja granica. I one ją uznają, choć nie zawsze się z tym zgadzają. Czasem przystają na to bez problemu, czasem nie, a czasem ja zmieniam zdanie (tak! Jestem wrogiem słynnej "żelaznej konsekwencji" w wychowywaniu dzieci i uważam, że wychodzi to całej naszej rodzinie na zdrowie). Ale w drugą stronę to też działa. Też mają mi prawo powiedzieć, że nie czegoś nie chcą. I tu też bywam niekonsekwentna i kurcze, wierz lub nie, ale jakoś nie widzę do tej pory, żeby prawdziwie poważne sprawy stanowiły dla nich problem nie do przejścia (no na przykład konieczność pójścia do lekarza). A do szkoły przecież idą nieco starsze już dzieci, w pewnym stopniu już ukształtowane przez rodziców. Więc tym bardziej nie rozumiem tych obaw. Mam wrażenie, że jednak w dalszym ciągu widzisz tylko "dziecko w centrum wszechświata", czego tak naprawdę w rb nie uświadczysz.

    Treść doklejona: 04.07.15 12:28
    _azja_: Jak nauczyć dziecko tego "uginania karku" metodą RB? Skoro nie ma sposobu na to by świat dostosować do indywidualisty, to jak pogodzić indywidualistę z tym niesprawiedliwym światem?


    A musi koniecznie uginać kark? Bez tego się nie da, naprawdę? No i czy wszystko jest tylko czarno-białe? Że jak nie ugniemy mu tego karku, to wyrośnie egoista obojętny na uczucia innych? Naprawdę nie ma nic pomiędzy? Nie wierzę.
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Azja, a może Ty poczytaj sobie Juula Twoje kompetentne dziecko, Twoja kompetentna rodzina, albo Agnieszkę Stein, Dziecko z bliska? W necie blogi Żylińskiego albo Małgosi Musiał? Będziesz
    miała pełen obraz, bo tak szczerze, to choćbyśmy nie wiem ile tu pisały, będziesz miała poczucie niepełności.
    --
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Winni: Azja, a może Ty poczytaj sobie Juula Twoje kompetentne dziecko, Twoja kompetentna rodzina, albo Agnieszkę Stein, Dziecko z bliska? W necie blogi Żylińskiego albo Małgosi Musiał?


    Sama miałam polecać "Twoje kompetentne dziecko" Juula. Wiele rozjaśnia. Uprzedzam z góry - nie, to nie jest poradnik na temat wychowania. To raczej książka, która próbuje pokazać i przybliżyć punkt widzenia nieco inny niż "tradycyjny".
    •  
      CommentAuthor_Fragile_
    • CommentTimeJul 4th 2015 zmieniony
     permalink
    Ja czytałam i Kompetentne dziecko i Stein, Żylińskiego również czytam, ale powiem Wam szczerze, że pomimo tego, że WIEM o czym piszą, to do mnie nie przemawiają niektóre rzeczy, z niektórymi z kolei się MOCNO nie zgadzam (chociażby to chwalenie, czytałam u Stein i nie przemawia to do mnie). Tutaj muszę się zgodzić z Azją. Pamiętam "moje" czasy, kiedy nauczyciel był autorytetem - czy sobie zasłużył czy nie, był to starszy od nas człowiek, dający nam dużo czasu, uczący nowych rzeczy, z racji chociażby tego zasługiwał na to, żeby go szanować. Oczywiście były okazjonalne przypadki, że człowiek się buntował, podważał zdanie nauczyciela, często w szkole średniej już. Ale, nie wiem, dla mnie jest to ważne. Człowiek, który poświęca swój czas, żeby przekazać nam swoją wiedzę (także mądry szef) na szacunek według mnie zasługuje z "defaulta".

    _hydro_: A do szkoły przecież idą nieco starsze już dzieci, w pewnym stopniu już ukształtowane przez rodziców


    No właśnie o to chodzi - dziecko, które jest nauczone w domu, że z jego zdaniem się liczą, może napotkać na ścianę, czy to w szkole, czy w pracy i wtedy mogą pojawić się problemy. Nie wiem, gdybam na razie.
    .
    Cestmoi - tak rozwinę temat z tą złością, dla mnie naturalne jest, że emocje "złe" próbuję powściągnąć, bo jakbym tego nie zrobiła to czasem byłaby jesień średniowiecza ;))) Ale pozytywnych nigdy nie hamuję. Natomiast czytałam jakiś czas temu fajne książki i spokojnie mogę polecić - jedna to Twoja złość krzywdzi dziecko, fajna, krótka, logiczna i z dobrymi przykładami, a druga bardziej nastawiona na związki, pracę i dzieci - Kiedy złość rani (McKay, Rogers). Ta druga dobra do przeczytania, żeby "ulepszyć" swój związek, ja z niej dużo wyciągnęłam.
    --
    •  
      CommentAuthorWinni
    • CommentTimeJul 4th 2015
     permalink
    Frag, to w drugą stronę, z ciekawości, co konkretnie (podaj więcej przykładów) do Ciebie nie przemawia? Najbardziej mi chodzi o to dlaczego nie przemawiają do Ciebie np. wyniki badań, albo spostrzeżenia psychologów oparte na ich długoletniej praktyce połączonej z wiedzą o rozwoju neurologicznym i psychologicznym dziecka? Chodzi mi o tych konkretnie przywołanych psychologów, bo jest też wielu pracujących w oparciu o metody behawioralne, czyli systemy nagród-kar, kontroli, time-out itp. i oni nie zastanawiają się wcale nad wpływem tych metod na delikatną psychikę dziecka w przyszłości, ponieważ behawioryzm w ogóle nie bada tych zależności i wpływów, bada tylko reakcje dziecka (zewnętrzne, te które możemy dostrzec, że tak powiem gołym okiem) na konkretne działania, czyli interesuje ich np. tylko to czy kara lub nagroda, pochwała sprawia że dziecko robi to czego dorosły oczekuje. Co dziecko wtedy przeżywa, jak to wpływa na jego postrzeganie świata i stosunków międzyludzkich, jak to wpływa na jego samoocenę, poczucie wartości, relację z rodzicem, to już behawiorystów nie interesuje.
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.