Taba, nooo tiaaa, ale nie oczekuj od 60kilkuletniej osoby, że będzie poszukiwac. Moja mama jest akurat rydzykowa, więc ja nie widzę dla niej ratunku i byc może Dominikanie też ;-). Ja byłam ciekawa jak to wygląda w praktyce, bo wychodzę z założenia, że jeśłi idę na mszę do kościoła katolickiego lub tam też do spowiedzi to nie mam się nad czym zastanawiac, wychodzi na to, że to nieprawda i to jest dla mnie dziwne.

A na temat ojca dyrektora jak widzę nikt sie nie pokwapi... Szkoda.

Melodie, biorąc pod uwagę, ze jest rozwódką, a teraz to już nawet wdową, to kto ją tam wie. Myślę jednocześnie, ze przez wiarę zostanie sama. I szkoda mi jej.

Aha. I tak mocno jest zaangażowana religijnie?
Ci Dominikanie to chyba słyną ze swobodnego podejścia do współżycia, tak?

nie powiedzialabym ze slyna ze swobodnego podejscia do wspolcycia tylko z podejscia z sercem do wiernych : )

TRish - wątpię. Nawet mi się nie che liczyc ile razy poszło pytanie... Nie ma chętnych. A ja jestem szczerze zainteresowana. Naprawdę szczerze, bo uważam, ze moją mamę należy ratowac.

Może psychiatra?

Haha, Tamara to do mnie? Zakładam, że tak. No, ale jak to psychiatra. Przecież moja mamcia jest tylko Katoliczką. Poza tym jest normalna :-))).

Dobra, sorry laski, ale nie zdzierżę. Próbowałam się czegoś dowiedziec o diable - Rydzyku, ale mamulkę kocham i nie chcę roztrząsania jej psyche ;-p. O Rydzyku się nie dowiedziałam - trudno. Przeżyję. No, ale szkoda.

Rozkosznico, nie mogę się z Tobą nie zgodzic. Przyznam, że liczyłam na jakieś poparcie dla Mamci.Albo przeciwnie. Jednak na jakiś odzew. Swoje zdanie mam :). Byc może zaraz posypią się głosy jaki związek z różnokolorowymi to ma, a ja twierdzę, że ma :). Mamcia w pewnych kwestiach światła jest :)... no i samotna :(

Żadna drwina. Wybacz jeśli tak to zabrzmiało. Po prostu uważam, że każdy człowiek może mieć problemy i nic się nie stanie jeśli pójdzie po pomoc. Dlatego napisałam, że dla "normalnych".
Ale jeśli piszesz, że mama bardzo za Rydzykiem, że mają nad nią władzę, to wiesz, czegoś Jej w życiu brakuje, skoro taki ktoś ma nią wpływ, nie sądzisz? Może dostaje od nich coś, czego nie może od bliskich? I nie zrozum mnie źle, nie znam Ciebie, wiec i ocenianie mi nie w głowie, ale tak po prostu z doświadczenia mówię. Czasami nasi bliscy nie chcą nas obarczać swoimi problemami, męczą się sami i wystarczy chwila, żeby "wpaść" w takie środowisko. Nie wiem, tak tylko myślę.

Kaonashi: Różo, dałaś mi "eee" w kontekście tego:"Nooo, to np w kontekście in vitro, któremu poddają się osoby niewierzące lub wierzące inaczej można by zapytac co do tego osobom identyfikującym się z bezwzględną nauką KK. A jednak zabierają głos. I już tu pomijam Was maleńkie robaczki nie mające wpływu na stan polskiego wspomagania rozrodu (przynajmniej jeszcze dziś dzięki Bogu), ale chocby polityków tworzących jakieś durne ustawy.", czyli rozumiem, że się nie zgadzasz, a co za tym idzie, mimo, żę nie zawsze zgadzasz się z KK akceptujesz jego naukę i respektujesz prawo bez względu na to czy to Ciebie dotyczy czy nie? Bo, nie do końca rozumiem Twoją postawę.

Nie jestem pewna, czy dobrze Cię zrozumiałam. W sensie politycznym jestem zawsze zdecydowanie na nie wobec in vitro. To, co mówi Kościół w tej sprawie nie ma dla mnie większego znaczenia, tak samo jak Kościół nie jest przyczyną tego, za jako niemoralne rozpoznaję zabijanie. Uważam, że dałaś niedobry przykład.

RóżaŻabczyńska: Nie jestem pewna, czy dobrze Cię zrozumiałam. W sensie politycznym jestem zawsze zdecydowanie na nie wobec in vitro. To, co mówi Kościół w tej sprawie nie ma dla mnie większego znaczenia, tak samo jak Kościół nie jest przyczyną tego, za jako niemoralne rozpoznaję zabijanie. Uważam, że dałaś niedobry przykład.

Dlaczego???!

Tzn dlaczego jesteś przeciw? "Eeee" mnie nie bulwersuje ;-). Tyle, ze widzę otwartą na świat dziewczynę, a tu mur...
edit: w razie wątpliwości - Różo - to do Ciebie :)

Sorry, ale bycie "za" in vitro nie oznacza otwarcia na świat. Zresztą, jeżeli zgodnie z nowomową jestem "ciemnogrodzianką" - to super, bardzo mi to pasuje. Jestem przeciw in vitro z tego samego powodu, z jakiego jestem przeciw aborcji. Mam dwa założenia:
1. Życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. W tym samym momencie człowiek zyskuje podmiotowość.
2. Prawo powinno penalizować niszczenie życia ludzkiego bez względu na etap, na którym się znajdowało. (Oczywiście mowa o niewinnych.)
Uważam tak bez względu na to, czy istnieje Bóg, czy nie.
Jeżeli ktoś kwestionuje pkt 1, to kontrargumentem będzie pytanie o to, skąd czerpie swoje przekonania. Zazwyczaj ktoś taki nie ma pewności co do momentu początku podmiotowości, a zatem istnieje ryzyko popełnienia zabójstwa. Jeżeli ktoś kwestionuje pkt 2, to zadam pytanie o źródła państwa, prawa i jego funkcje.

A, zapomniałam oczywiście dodać, że chodzi o in vitro w sytuacji, w której dochodzi do niszczenia embrionów. Jeżeli nie dochodzi, to traktuję tak samo jak inseminację - nikomu nie dzieje się krzywda (bo: chcącemu nie dzieje się krzywda) więc spoko, ale sama się nie zdecyduję. Obawiam się jednak, że in vitro bez niszczenia embrionów nie istnieje albo jest praktyką rzadką.

Jeżeli oczekujesz ode mnie, że wypowiem się w sposób jednoznaczny, to mówię: jestem przeciw, jeżeli tylko istnieje możliwość, że zniszczy się embrion, czyli generalnie jestem przeciw. Inaczej - zwisa mi to i powiewa.

Tak, jestem przeciw z pełnym przekonaniem i uczciwością.
Nie, nie zmienię poglądów nawet jeżeli okaże się, że nie mogę mieć dzieci. Wbrew pozorom jestem w stanie wyobrazić sobie tę sytuację. Wolę żyć z niezaspokojonym pragnieniem macierzyństwa, niż z nieczystym sumieniem.

Czy Ty możesz o swoich poglądach powiedzieć to samo?

A tak swoją drogą , wypowiedź "Nie, nie zmienię poglądów nawet jeżeli okaże się, że nie mogę mieć dzieci" jest mocno na wyrost. Nie wiesz co zrobisz wtedy. Możesz co najwyżej gdybac. I to tak w delikatnym brzmieniu zostawię. Chyba, że wolisz ostrzej?

Uważam, że ocenianie czyichś poglądów ze względu na wiek jest mocnym nietaktem. Obniżając rangę zaprezentowanych przeze mnie poglądów - które moją prywatną własnością bynajmniej nie są - obrażasz mnie i innych, którzy reprezentują tę "linię ideową". Proszę, żebyś troszeczkę wyważyła retorykę, jaką stosujesz - swoje wątpliwości możesz wyrazić bez stosowania takich pokrętnych odwołań. Zapewniam, że przekonania można mieć w każdym momencie życia, a ich elastyczność zupełnie nie zależy od wieku.

Powtarzam: żaden z wymienionych przede mnie punktów (podmiotowość i dopuszczanie zabijania) nie może ulec zmienia na przestrzeni czasu i wobec jakichkolwiek okoliczności. Nie widzę takiej możliwości, no, chyba że ktoś przedstawiłby mi niezbity dowód na to, że podmiotowość człowieka rozpoczyna się później niż w chwili poczęcia (mało możliwe). Podważenia drugiego założenia (patrz: mój post kilka wypowiedzi wyżej) w zasadzie sobie nie wyobrażam.

Nie wiem, co masz na myśli pisząc o braku sukcesu. Na pewno masz rację, że idealizm oznacza niejednokrotnie trudności i niewygodę. Dla mnie jednak sumienie - nawet jeżeli nie jest kształtowane przez żadną wspólnotę wyznaniową, tylko przez prawo naturalne - jest wartością nadrzędną. Wyższą niż wygoda, spełnianie swoich pragnień etc.

Swoją drogą, weszłyśmy na meta-rozmowę i robi się ciekawie.

RóżaŻabczyńska: Uważam, że ocenianie czyichś poglądów ze względu na wiek jest mocnym nietaktem

A dlaczego? Poza tym nie widzę, żeby je oceniała, tylko zaznaczyłą, że mogą się zmienić. Mogą - nie muszą.
Przecież to zupełnie normalne, że z wiekiem i doświadczeniem życiowym zmieniamy podejście do życia. Nie ma w tym nic złego. Gorzej jakbbyśmy pomimo lat trwali przy jednym poglądzie. Ja to się potocznie mówi ; "tylko krowa nie zmienia zdania". Mówię ogólnie, nie chodzi mi tylko o temat ivf.
W wypowiedzi Kao - nie ma nic obraźliwego. Tym bardziej, że w następnym poście napisała, że podobają jej się Twoje poglądy. Ale też ma rację, że zycie je zweryfikuje.
Zauważyłam ostatnio, że już kilka młodych kobiet tutaj strasznie oburza się, że ktoś wspomina ich wiek. Nie wiem, dla mnie to naturalne, że z wiekiem zmieniamy poglądy i nigdy nie oburzałam się jeśli kiedyś ktoś mi mówił "zobaczymy za parę lat" :)

hmm Rydzyk i Natanek nie wgłębiałam sie w ich "nauki" po tym jak usłyszałam kilka zdań wypowiedzianych przez nich miałam dość...
Nie wiem w jaki sposób pojmują wiarę, nie wiem co siedzi w ich głowach. Ale śmiem porównać ich do nauczycieli w szkole. 1 jest super i "umie uczyć" opierając wiedzę na tym czego sam się nauczył, przeczytał i usłyszał a do tego robi to w tak świetny sposób że "widać" co mówi. Drugi wklepuje do łbów suchą teorię z podręczników dla studentów i profesorów dzieciom z podstawówki, a trzeciemu zwisa to co mówi i robi ważne by na lekcji była cisza z ocenami sobie poradzi bo dla ucznia jest maksymalnie 3, dla Boga 4 a dla niego 5
Niezależnie czy w kościele czy szkole trafia sie człowiek który ma spaczony punkt widzenia. A ze jest dobrym psycho - manipulantem, pociaga za sobą innych :/
Zam wielu kapłanów z różnych zgromadzeń. Dla niektórych grzechem jest jak facet obejrzy się za "laską" a dla drugiego to jest normalne i przyznaje że też potrafi sie obejrzeć bo jest normalnym facetem który dostrzega piękno kobiety.
Bardzo szanuję zakonników, dominikanów, paulinów czy franciszkanów za to że wychodzą za mury klasztorów i wychodzą do ludzi, do młodych. Znam troszkę życie i wiem że w każdej grupie nawet najlepszej paczce znajdzie się ktoś kto "ma coś z głową" Kogo zdanie nie koniecznie mnie interesuje, kto wyolbrzymia czy koloryzuje

roża - a doświadczeń nabiera się zazwyczaj z wiekiem :) generalnie of kors..i pewnie stąd te uogólnienia :D

No właśnie, to uogólnienia, bywają krzywdzące. Poza tym, jak powiedział publicysta: "Tylko krowa nie zmienia poglądów"
To przecież naturalne weryfikować swoje poglądy. Co nie znaczy, ze każdy człowiek z biegiem lat zmieni zdanie w jakiś istotnych kwestiach.

Jedni kształtują poglądy w oparciu o emocje, inni kierują się ideałami. Ideały są trudniej wymienialne niż emocje.