Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
Jakby się nie lubiły, to by się razem nie bawiły, nie dzieliły itd. Dobrze kombinuję?
czy rodzic ma prawo narzucać dzieciom, żeby koniecznie zachowywały się w tej kwestii tak, jak on to sobie wyobraża?
Jak widzę, ile moje dziewczyny uczą się od siebie nawzajem każdego dnia, jak się uczą razem funkcjonować, rozwiązywać konflikty itd., tojestem całkowicie przekonana, że gdyby każda z nich była jedynaczką, to bardzo, bardzo wiele by straciły.
Ja mam meza jedynaka. Cierpial z tego powodu przez cale swoje mlode- dzieciece zycie. Ale kiedy zachorowala jego matka to to dopiero bylo tragedia. Sam jeden musial sie z tym zmierzyc, pomagac, jezdzic, zalatwiac. Nie mial nikogo ani brata ani siostry, ktorzy by go w tym choc raz odciazyli.- tez tak mamy i widze jak to czasem ciezko jak ciagle moj musi do mamusi jechac, cos zalatwic, zapraszac na kazde swieta.... Ja rozumie, ze swieta sa rodzinne, ale nawet bysmy nigdy nie mieli opcji spedzic ich sami z dzieckiem, bo przeciez nie zostawimy mamusi samej, ktora nie ma nikogo bo sama byla jedynaczka, jej mama tez jedynaczka.

;
wg moich doswiadcczen jedynacy potrafia budowac bardzo fajne silne przyjaznie, umieja sie wbrew opiniom dzielic. nie chce uogolniac, ja akurat spotkalam takowych.
;



A patrzę teraz na moje starsze dziecko, które po dwóch tygodniach w domu chodziło po ścianach, wrócił ze żłobka i nawija "mama, był Wojtuś i Maksio i Bruno i bawiliśmy się i ganialiśmy i tulilismy, tęskniłem bardzo, bardzo, czy wczoraj też idziemy do żłobka?". I niech mi ktoś powie, że rodzeństwo/towarzystwo rówieśników nie jest dobre...
Trzeba też dużo inteligencji, żeby potrafić się nudzić, bo to też ważne i dla zdrowia psychicznego i fizycznego :)
;


No bo sama nawet stwierdzilas, ze raczej naturalnym jest robienie niektorych rzeczy, opisanych w tekscie jako bledne.
Więc jak to jest, czy zawsze warto ślepo słuchać takiego instynktu? Gdybym ja miała tylko wedle moich instynktów (pochodzących z mojego rodzinnego domu) postępować z moimi dziećmi, to bym miała w domu regularną wojnę, bo jestem dość porywcza i nieraz zdarza mi się wściekać z byle powodu. Ale ponieważ nie chcę mieć w domu wojny, to zamiast ślepo ufać instynktowi, pracuję nad sobą, z różnymi skutkami, ale zawsze lepszymi niż dawanie się ponieść. U nas wlasnie niestety bylo tak, ze jaka moja o 5 lat starsza siostra mnie zlala, to mama mowila "najwidoczniej zasluzylas, ja sie w wasze sprawy wtracac nie bede". I wiecznie bylam poszkodowana. Bo ja bic nie umialam a zawsze dostawalam. Nikt mnie nie obronil. A chcialam, potrzebowalam tego.
;


;

), nieszczęsnego nosa nie wydmucha i nawet nie chce próbować
tyle, że ona NIE CHCE. Ona chce, żebym jej we wszystkim pomagała. Klocek jej upadnie koło nogi: mamusiu, podniesiesz? Pić się jej chce: mamusiu, nalejesz? Cały dzień słyszę mamusiu pomóż. Najchętniej by chciała, żebym się za nią bawiła
A ja od kilku miesięcy zazwyczaj powtarzam "tak, pomogę Ci, tylko skończę co tam robię", a ona albo czeka, a jak jest w gorszym nastroju to tupie nogą, mówi, że jest zła, że chciałaby, żebym robiła to co ona chce, ostatnio usłyszałam, że już nie jestem mamusią, bo mamusie pomagają, a ja jej nie pomagam
nie powiem, naciskam na nią delikatnie, żeby się samoobsługowo rozwijała, żeby nie była ode mnie zależna, ale ona wręcz przeciwnie, wręcz wracamy do niemowlęctwa, kiedy trzeba było ją ubierać, nosić, karmić. No bo i sama nie zje nawet kanapki. Jak to ugryźć, drogie panie?
;

nie mam ochoty lecieć, bo jej klocek upadł. Staram się jej najpierw wytłumaczyć jak może coś zrobić SAMA, ale widzę w niej narastający opór i zdenerwowanie. A ja WIEM, że ona umie, potrafi.
;

;