Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.
Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.
- Już sobie na Twój temat wyraziłam zdanie,
tylko że mam swoje zdanie na temat organizacji wypoczynku w przedszkolu
ale sama przyznasz, że ten zabieg jest często i chętnie stosowany
Zasada ograniczonego zaufania jak najbardziej wskazana
Czyli tyczyło się to mojej osoby...
Monia, nie mam ochoty na kolejny dzień takich przepychanek.
Przepraszam, ale öd kiedy jedna postawa czy sposob wychowywania dziecka jest jedynie sluszna? Czy wszyscy jestesmy tacy sami? ;-) Wiele drog prowadzi do Rzymu (czytaj samodzielnego czlowieka, ktory potrafi byc szczesliwy i jednoczesnie odpowiedzialny itd itp- kto co uwaza za priorytet w wychowaniu!).
Ja w zyciu nie dalabym mojego dziecka do przedszkola ze szwedzkim stolem i brakiem stalego planu dnia, bo mi to nie odpowiada. U nas w domu jemy wspolne posilki i mamy swoje pory na zabawe, sen, odrabianie lekcji itd. Co nie znaczy, ze nie ma wyjatkow i moje dzieci to rozumieja. Jednoczesnie dodam, ze taki plan byl nam bardzo potrzebny zwlaszcza od czasu pojscia starszej corki do szkoly i koniecznosci odrabiania lekcji. I nie uwazam, ze zabijam kreatywnosc tym, ze moje dzieci wiedza, ze najpierw musza popracowac (starsza) a dopiero potem zabawa, ze sa pory na jedzenie, mycie i spanie. Ale to tylko dlatego, ze przerabialam juz, co sie u nas dzieje, gdy pozwole na wieksza dowolnosc. Jezeli ktos ma dobre efekty innym sposobem,to prosze bardzo.
Znam moją córkę i wielokrotnie już byłyśmy w sytuacji, w której mój sposób postępowania udowodnił skuteczność. Przykład - Marta stwierdziła jakiś rok temu, ze nie będzie chodzić na basen z przedszkolem. Bo nie, bo nie chce nurkować, bo nie chce skakać. Nie wypisałam jej, co sugerowała wychowawczyni w przedszkolu, ale porozmawiałam z instruktorem i uzgodniliśmy, że Marta będzie chodzić, ale nie będzie robić kilku rzeczy. Ona stwierdziła, że jest cyt. "wolna". Problem minął. Powrócił w tym roku - znowu sugestia wypisania. Ja zapisałam na dodatkowe zajęcia, po 1 spotkaniu (!) mam w domu wielbicielkę pływania, obecnie chodzi na zajęcia 2 razy w tygodniu, raz z przedszkolem, raz indywidualnie.
Gdybym wypisała Martę, tak jak żądała, dostałaby komunikat, że zapisanie na zajęcia (czego bardzo chciała) nic nie znaczy. Że za tydzień może judo a potem fortepian. Aż się odwidzi. Że rodzice płacą za kilka miesięcy z góry, ale nie trzeba tego uszanować. A przede wszystkim moim zdaniem wcale nie byłoby to wsparcie, tylko pójście na łatwiznę.
Nie zadecydowałam za dziecko, ale dałam szansę, by samo przekonało się, czy jest to dla niej fajne.
Jestem otwarta na dyskusję.
Ale ton wypowiedzi i sposób, w jaki niektóre osoby formułują opinie sprawia, że się odechciewa. Można napisać np. że jakiś sposób wychowania grozi w czyjejś opinii określonymi konsekwencjami. A można napisać, że ktoś tłamsi własne dziecko. Nie widzisz różnicy?
postawa ta nie byla spowodowana wylacznie faktem, ze w przedszkolu jest leżakowanie.
Ale jest tez druga strona... U nas sa to cwiczenia logopedyczne, u innych moga byc cwiczenia rehabilitacyjne, u innych jeszcze cos innego, co TRZEBA z dzieckiem regularnie wykonywać, zeby odniosło pożądany skutek.
To nie jest gdybanie, to jest realny problem.
I widze, ze nasz problem to tez efekt uboczny dawania wyborów, negocjacji, wypracowywania wspólnych rozwiązań, ktore sprawdzają sie w sprawach mniejszej wagi.
Po prostu sa sprawy takiej wagi, ze nie ma mowy o dawaniu wyboru i podążaniu za dzieckim.
Jeżeli daję im wolność wszędzie tam, gdzie mogę,
Jesli macie patent, to na pewno skorzystam, bo u nas dziala tylko klasyczne "przymuszanie", czyli pora na nauke a potem dopiero mozliwosc zabawy. Nauke tez w formie zabawy, bo mamy puzle i karty z tabliczka mnozenia, ale i tak ich nie lubi.
Kurczę, tylko to zdanie też jest elastyczne, bo dla każdego z nas "tam gdzie mogę" będzie oznaczało co innego.
Hydro, moja corka nie ma problemu z motywacja, jesli chodzi o rzeczy, ktore ja interesuja. Ale niestety tabliczka mnozenia do nich nie nalezy.
--
mam alergie na nawracanie niewiernych na jedynie sluszna droge i generalnie jestem przeciwnikiem wszelkiej ortodoksji.
A mam mocne wrazenie, ktore potwierdzilas jeszcze tym wpisem, ze dla Ciebie tylko i wylacznie RB a wszystkie inne sposoby sa be i -tak Cie zrozumialam - nie prowadza do Rzymu, czyli do wychowania dziecka na odpowiedzialnego, szczesliwego czlowieka.
Nie rozumiem jednego - skąd pomysł, że ja wychowuję dziecko na systemie kar/nagród?
Skąd pomysł, że Marta nie może odmówić, że nie decyduje? Przecież wyraźnie pisałam, że jest inaczej.
To, że w pewnych sytuacjach uważam, że powinnam przejąć pałeczkę nie oznacza, że żyjemy w karnej kompanii...
Dlaczego takie skrajności?
"jak się nie będziesz uczyć, to będziesz, jak ta X.Y.,
I co? Ona oblała maturę, potem zdała, potem studia się ciągnęły... Ja wszystko zaliczałam w terminie. Nawet na studiach nie miałam poprawek.
Ale to już nawet nie chodzi o to, czy ktoś oblał, czy zdał, kto skończył studia, a kto nie ma matury - w ostatecznym rozrachunku wszyscy dorośliśmy, ułożyliśmy sobie życie i jesteśmy mniej lub bardziej z tego życia zadowoleni.
Winni, w kontekście siadania do stołu napisałam o różnych ważnych dla mnie aspektach, uczenie dostrzeżenia czyjejś pracy jest tylko jednym z nich
życie obaliło teorie moich rodziców, dla których oceny, matura, zdawanie czy nie zdawanie były priorytetem
Ja tylko dodam, że przedszkola demokratyczne czy szkoły demokratyczne to nie jest wymysł 21 wieku, one istnieją już chyba od 100 lat.
To chyba charakterystyczne dla pokolenia naszych rodziców.
uważam, że szacunku się nie da na nikim wymóc odgórnymi ustaleniami
Prosze tylko, zebys w dalszym ciagu raczej wypowiadala sie tak jak dzisiaj, czyli jednak bardziej z poszanowaniem, a nie jak wczoraj, bo wczorajsze wpisy to jednak troche za mocne byly moim zdaniem.
Więc na początku chciałabym zaznaczyć, że pisze to nie dlatego, że Cię znam, oceniłam i wydałam wyrok na życie Twojej córki, które będzie pasmem nieszczęść i nieudanych wyborów. Zadałaś pytanie i bardzo Ci zależało abym przedstawiła swoją opinię, więc proszę nie przekonuj mnie później, że Twoja córka dostaje od Ciebie wszystko co najlepsze, a ja nie powinnam Cię oceniać oraz powinnam uszanować inne metody wychowawcze. Nie oceniam Cię. Szanuję Twoje metody. Nie zgadzam się jednak z nimi, i mam o nich negatywną opinię. Tę opinię teraz na Twoją wyraźną prośbę napiszę. Zwróć uwagę, że jest to moja opinia o metodzie i negatywnych skutkach tej metody, które JA dostrzegam, nie jest to opinia o Twojej córce ani nie o Tobie.
Czyli potwierdzam, że żadna to nowość... bardziej popularne one były poza granicami naszego kraju (np. Francja), ale i u nas były... Z czystym sumieniem nie możemy powiedzieć, że to są metody nowatorskie. Stare sa jak świat ;)
nie wiąże się to dla Was z szacunkiem? d
a można najpierw zaprosić dziecko do przygotowania posiłku wspólnie, a potem razem usiąść , podziękować itd.
a można najpierw zaprosić dziecko do przygotowania posiłku wspólnie, a potem razem usiąść , podziękować itd.
wzięła motykę, podłubała w ziemi, a po pięciu minutach ją porzuciła :) nikt jej nie powiedział, że zrobiła coś niemądrego,
Podobnie jak zdanie "Ja nie wspieram u mojego dziecka dostosowywania się do tłumu nigdzie tam, gdzie nie jest to konieczne, a już na pewno nie tam gdzie miałby dostosować się kosztem zaniedbania lub ignorowania własnych potrzeb." ma pejoratywne zabarwienie: "ja nie wspieram a ty tak i zaniedbujesz potrzeby dziecka". No sorry, tak to odebralam wczoraj i takie mam zdanie, nie musisz sie z nim zgadzac.
I tak przy okazji zapytam jak w duchu RB mozna sprawic, by dziecko, ktore nie widzi sensu w nauce tabliczki mnozenia, uczylo sie jej z wlasnej i nieprzymuszonej woli (czyli przetlumacze sobie: zeby mialo samo z siebie potrzebe jej wkucia na pamiec).
Umarłam właśnie ze śmiechu, bo przypomniałaś mi moje dzieciństwo kiedy to babcia zleciła nam (mi i siostrze) zgrabienie liści w ogrodzie... No i te grabie zostały rzucone pod płotem... Wszystko ładnie, pięknie, ale ja na nie wlazłam i oberwałam w twarz trzonkiem... Dobrze, że mnie nie zabiło ;)... Miałam śliwę, wstrząs mózgu.... ale przeżyłam :P
Od tej pory jednak grabie stawiam "normalnie", na miejscu i nawet jak moje dziecko gdzieś porzuci ogrodowy sprzęt to nakłaniam do odłożenia w bezpieczny sposób... mam kurcze uraz...
Dziś się z tej sytuacji śmieje, ale jednak uraz pozostał...