Skoro nie ma obowiązkowego na grypę, na ospę to i na koronę nikt przymusowego nie zrobi. Nie stać nas na takie "przywileje". Co najwyżej zrobią rekomendowane. Poza tym nadal nie ma żadnej pewności ze uda się szczepionkę opracować. Bo póki co nie wierzę w te zapewnienia. Ale sadząc po badaniach nie grozi nam rezygnacja z przymusowgo szczepienia bgc od pierwszego dnia życia :( Co do samego szczepienia - na chwile obecna nie planuję.
Aktualnie przezywam fakt, że Niedźwiedzki odszedł z Trójki. To było w końcu do przewidzenia, a sposób w jaki do tego doszło był paskudny. Marek się rodził w tym samym co ja szpitalu, mieszkał niecałe 30 km dalej. Dziś dołączył Hirek Wrona. Trójki już nie ma...
Dziś dokonał się definitywny koniec. Najpierw Marek, potem Hirek a na koniec Marcin - Kydryński dziś wrócił po 2 m-cach przerwy ze "sjestą" i się pożegnał...
Były tu wcześniej jakieś linki do akcji #hot16challenge - znalezione dzisiaj
Trójki już od jakiegoś czasu nie ma. Dziwię się, że Panowie jeszcze pracowali. Bardziej przeraża mnie cenzura, tak zupełnie otwarcie nie zwarzajac na ludzi/ słychaczy.
Jak to mój kolega historyk napisał - zamiast IV RP mamy PRL II. Tylko jak dziś sobie włączyliśmy kompilację kronik telewizyjnych z lat 50-tych to doszliśmy do wniosku, że wtedy władza (autorzy materiałów) mieli chociaż poczucie humoru...
Co do trójki, to też się trochę dziwiłam. Z drugiej strony - ze 2 lata temu już Niedźwiedzki pisał, że w trójce jest naprawdę słabo... Mimo to - audycje muzyczne były dla słuchaczy, oni poza muzyką nie uprawiali niczego na boku. Więc póki im się do tego nikt nie wpierniczał, to nadal mogli robić audycje dla ludzi. Ale teraz doszło do ingerencji w ostatnią już chyba wolna sferę...
Pytanie o szczepienie na koronawirusa kiedy nie ma jeszcze szczepionki, nie jest znany mechanizm jej działania i charakterystyka produktu leczniczego jest totalnie bez sensu.
Jeśli jednak będzie dostępna i nie taka hop-siup, to ja z pewnością rozważę, i to na poważnie - mam chorych rodziców i nie chcę ich narażać w żaden sposób. Tak samo jak szczepię się (i wspieram w tym łatwo chorującą mamę) na grypę, doszczepiam się oraz szczepię dzieciaki. Wirus może zmutować, owszem, ale to nie znaczy, że nie ma sensu szczepić. Niestety, wiedza biochemiczna, epidemiologiczna, mikrobiologiczna jest dość skomplikowana, dlatego nie jest prosto ją wytłumaczyć i łatwo załapać się na głodne, ale nie mające w ogóle związku z prawdą i aktualną wiedzą, kawałki w internecie. A bardzo szkoda...
Cześć Dziewczyny. Długo się zastanawiałam czy tutaj napisać, ale myślę że mnie zrozumiecie i pomożecie. Moja "przygoda" z nerwicą zaczęła się prawie półtora roku temu - po poronieniu w 2018r. Pierwszy "rzut" pojawił się razem z przeziębieniem moim i córki, nie byłam w stanie pojechać do lekarza, trzęsło mnie, zaczęłam wymuszać wymioty bo wtedy było mi lepiej, do tego nieprzespana noc i wszystko zaczęło się walić. Dzięki mojej mamie trafiłam do psychologa, który pokierował mnie do psychiatry po leki. Dostałam Pramolan i jakoś zaczęłam wychodzić na prostą. Po 4 miesiącach terapii i przyjmowania leków chciałam odstawić leki w związku z staraniem o ciążę. Niestety po odstawieniu po miesiącu - przy anginie córki znów miałam nawrót i nieprzespaną noc i znów wymuszanie wymiotów. Dobrze że miałam zapas tabletek więc w porozumieniu z psycholog zaczęłam brać od nowa. W miarę szybko wróciłam do normy. Od lipca 2019 cały czas na lekach stopniowo schodziłam z dawki cały czas uczęszczając na terapię. I w kwietniu zaszłam w ciąże, nerwy, nieprzespane noce, przez co jeszcze bardziej się nakręcałam, odstawienie leków. Wizyta u psychologa 2 razy w tygodniu - po których jest mi lepiej potrafię się wyluzować. Ale teraz ciągle mam ścisk w żołądku, niechęć do jedzenia... Coraz częściej myślę nad tabletkami...Czy któraś z Was zmagała się z lękami w ciąży???
Kermitka tak, ja miałam nerwicę lękową w pierwszej ciąży, w 2012 roku. Chodziłam na terapię, leków nie brałam, choć czułam się tragicznie. Co chcesz wiedzieć? Masz jakieś pytania?
Z farmakologii w ciąży to dopuszczalne jest Relanium. Ale nie wiem jak z dawkowaniem itd. Znam kilka dziewczyn, które brały ponieważ przeżywały tragiczne wydarzenia rodzinne w czasie ciąży...
Dziewczyny dziękuje Wam za odzew. Może to zabrzmi źle ale dobrze wiedzieć że nie jest się jedyną osobą na świecie z tym problem. Katka jeśli możesz napisz mi na priv jak to wyglądało u Ciebie, jak sobie z tym radziłaś?? Co czułaś?? Ja też chodzę na terapię, gdy dowiedziałam się o ciąży tłukło mnie w środku, 3 nieprzespane noce...zbieranie na wymioty. Po konsultacji czuję się lepiej, ale w następnym dniu znów wracają do mnie niepokój. I powiem że nie jest to niepokój o dziecko tylko o moją kondycje psychiczną i że nie dam rady bez leków. Jedynie po spacerach z przyjaciółką lub mamą czuje się odprężona...
Ketmitka, ja znam kilka osób, które leczyło w czasie ciąży i nerwice i depresję. Najlepiej iść do psychiatry. Oni znają się na rzeczy. Teraz tak dużo ludzi ma tego typu problemy i zakładają rodziny, że uwierz, że to nie jest koniec świata i na pewno lekarz pomoże. Koleżanka moja od lat zmaga się ze schizofrenia. Nie mogła nawet pomyśleć o odstawieniu leków na czas ciąży. Dziś cieszy się macierzyństwem, a co ciekawe ciąża złagodziła objawy choroby. Ale to na późniejszym etapie. Początek też miała ciężki.
Moja siostra obie ciąże pod kontrolą psychiatry i na lekach. I wydaje mi się że była na hydroksyzynie , ale mogę sie mylić. Apo urodzeniu dzieci, jak przestawała działać, przechodziła na silniejsze leki, ale wtedy musiała kończyć z karmieniem... Też myślę że psychiatra wskazany.
Mi psychiatra też zaproponowała hydroksyzyne na I trymestr ale stwierdziłam że dam radę..bo przez jakiś czas było nawet spoko...aż do teraz...dzisiaj znów prawie nie przespana noc, nawet zastanawiałam się czy iść do pracy, ale stwierdziłam że jak zostanę w domu to nie przestanę się trząść. Jestem w pracy wypije melisę i potem na terapię...
Kermitka, następnym razem jak lekarz coś zaproponuje to weź chociaż receptę i wykup leki. Niech leżą. Ale zawsze przy pogorszeniu będziesz wiedziała że coś masz. W każdej chwili będziesz mogła wdrożyć leczenie.
Ja leczyłam depresję i wyleczyłam ją skutecznie. Od 2005 roku jestem bez leków. Ale pamiętam że nim zostały mi one odstawione wykupiłam cały pakiet, bo najbardziej mnie stresowało, że przestanę brać leki i wiedźma wróci. Ile spokoju we mnie było, wiedząc, że w apteczce jest ratunek... A myślę, że w ciąży tym bardziej by się przydał taki spokój w głowie, że ratunek jest w zasięgu ręki.
Else chyba masz rację..muszę tylko porozmawiać z moim ginekologiem. Wie że brałam tabletki na nerwicę i wie że zostały odstawione ale w sumie to nie poprosiłam go o to aby się wypowiedział na temat brania czegokolwiek w ciąży...
Jeszcze co mogę Ci zasugerować to dobre witaminy ciążowe z metylowany i witaminami z grupy B. One są drogie. Ale dobrze się wchłaniają, a witaminy z grupy B też łagodzą objawy że strony zaburzeń psychicznych. Syntetyczne kiedyś brałam i nie powiem, też pomogły, w sensie odczułam poprawę, ale jak przeszłam na te metylowane to bez porównania. Może i Tobie by pomogły. A wiem że są wersję witamin dla kobiet w ciąży
Jeśli dotrwam do końca:(( Bardzo ale to bardzo chwiałabym się obyć się bez tabletek żeby nie zaszkodzić dziecku, ale z drugiej strony moje nerwy też mogą mu zaszkodzić...
Kermitka, tak. Permanentny silny stres powoduje wyrzut kortyzolu do krwi i niestety bywa, że ten kortyzol szkodzi dziecku. Dlatego mówią, że czasem lepiej wziąć leki niż żyć w depresji czy lęku.
Kermitka pamiętaj, że w ciąży też hormony swoje robią. Ja w pierwszych tygodniach ciąży przy rzucie progesteronu miałam objawy depresji. I szczerze mówiąc, gdyby to trwało dłużej to bym nie wahała się iść po leki. Lekarze wiedzą co robią. Dzieci rodzą się zdrowe.
Pamiętaj, że musisz zbierać siły i do porodu i do opieki dziecka, które urodzisz, więc odwlekanie sprawy nie jest korzystne.
Nikt nie planuje brać leki w ciąży, ale co zrobisz jak choroba nie wybiera... Jest choroba czyli jest konieczność leczenia (dla Twojego dobra i dla dobra dziecka).
Ale z tego co ja kojarzę są jakieś leki, które w ciąży można brać. W sensie jakieś te substancje składowe. Wiem też że odstawia się leki 4-6 tygodni przed porodem, żeby dziecko nie urodziło się "uzależnione" Musisz zapytać psychiatrę o to. Ja nie wiem bo aż tak się nie wgłębialam. Ale mam dwie koleżanki które całą ciążę brały leki i dzisiaj mają zdrowe dzieci
Najgorzej jest z snem. Pośpię trzy godziny A potem to już taka wegetacja. Płytki oddech, i jak prześpię to łapie zaraz ten oddech jak by mi to miało braknac. I chyba tym się najbardziej denerwuje. Pije melise. Wzięłam nawet raz tabletki z melantonina bo przeczytałam że w ciazy aż takiego przeciwwskazania nie ma. I chyba był to najdłuższy sen 6h..
Teorka.. na rewicę lękowa leczyłam się przed ciążą...z przerwami najpierw 4 miesiące i przetrwałam bo stwierdziłam że jestem wyleczona i chciałam zajsc w ciąże. Niestety po miesiącu objawy wróciły przy banalnym bólu brzucha córki i wróciłam do tabletek. Ale w miarę szybko się pozbierałam aż takich problemów ze snem nie miałam. A wiadomo że takie tabletki zaczynają działać od ok 2 tygodni brania. Wczoraj nawet się wyspałam i ta niedziela była inna, radośniejsza...wieczorem zasnęłam były jakieś pobudki ale jednak zasypaiąlam z powrotem aż do świtu chyba ok 4 (staram się nie patrzyć na zegarek) i tu zaczęła się walka o sen..
Kermitka, takie przerywanie leczenia, to błąd. Po 4 miesiącach zgodnie z tym co mówiła mi psychiatra marne szanse... Powiedziała, że minimum rok trzeba, brać leki, żeby podjąć próbę odstawienia leków i to też pod okiem lekarza. Musisz raz podjąć konsekwentna próbę leczenia i nie odstawiać leków tylko dlatego, że już dobrze się czujesz. Ten dobry stan trzeba dłużej poobserwować i utrwalić. Z tego co piszesz potrzebny by Ci był bardzo dobry psychoterapeuta, bo z tego co piszesz masz nawroty objawów przy konkretnych sytuacjach.
Niestety musisz też brać pod uwagę, że nie wszyscy zostają wyleczeni, dlatego naprawdę o zakończeniu lub kontynuacji leczenia musi decydować lekarz.
Myślę sobie ze dla lepszego komfortu życia byłabym gotowa te leki brać do końca życia. Stany nerwicy, czy depresji zawsze są bardzo nieprzyjemne, męczące... Odbierają, radość życia.
Do psychoterapeuty chodzę i mi pasuje..chyba...tak myślę, potrafię się przed nią otworzyć, i lepiej się czuję po spotkaniach - a chodzę 2 razy w tygodniu...
Czyli teraz musisz po prostu połączyć psychoterapię z lekami. I bądź cierpliwa. Leczenie takich chorób niestety trwa dłużej niż leczenie grypy. Ale trzeba być dobrej myśli.
Kermitka, zle zrobilas, ze odstawilas leki. Leki antydeprsujne bierze sie cnajmniej 6 misiecy. To nie jest lek dorazny, to nie jest lek z serotonina w skladzie. Ten lek uczy mozg przepychac/hamowac neuroprzekaznki tak gdzie maja docierac lub nie. ja akurat bralam SSRi, a nie trojpierscieniowe, ale mysle, ze mechanizmy dzialania polegaja na podobnym. I otoz ja sobie tak wlasnie rozwalilam "glowe". Bo wzielam raz doraznie, jakies 2 tugodni, i wydawalo mi sie, ze jest ok. A za pol roku jak mnie trafilo to juz bralam 8 miesiecy. I nie mogalm sie wygrzebac. Psychiatra mi mowil, ze nie wolno tak robic. Jak juz sie bierze to tzreba jakby "kuracje" doprowadzic do konca - zeby mozg nauczyl sie na nowo fukcjonowac. Sa tez leki dorazne na sen. Ktore mozna brac od przypadku do przypadku. Warto pogadac z psychiatra.
Moja kuzynka za każdym razem brała do momentu gdy poczuła się dobrze. Dziś żadne leki jej nie pomagają. Mało tego szans na wyleczenie już nie ma. Także naprawdę warto wziąć sobie do serca i jak zaczynasz kurację to ją kontynuować do końca.
Niestety moja kuzynka jest niereformowalna i tylko sobie zaszkodziła.
Dziewczyny, brat mojego narzeczonego ma problem z 2 letnią córeczką. Zaparcia nawykowe. Niestety wszystkie specyfiki rozluźniające kupę nie działają. To znaczy działają ale mała tak wstrzymuje kupkę, że aż płacze i się poci. Chirurg musi wydłubywać zalegający kał :( Macie jakieś sprawdzone metody, by przekonać dziecko do zrobienia kupki? Może znacie jakieś bajki terapeutyczne w tym temacie?
Katka u nas było to samo i chirurg i gasyrolog kazali podawać takie dawki firkaxu aż się poleci woda. U nas też mechanicznie kilka razy młodemu kal wydobywano. Forksx szedł na hektolitry. Cel był taki by i jelita oczyścić i pokazać dziecku, że kupa nie boli...
Kasia dokładnie jak Monia pisze. Ja przeszłam masakrę z Niną (równe trzy lata zaparć) i z Hugiem (u niego na szczęście kilka miesięcy)
Muszą podawać leki regularnie, dzień w dzień, w końcu kupa nabierze takiej konsystencji, że nie trzeba będzie wyciągać (u nas lewatywa grana była bardzo często) Tylko systematycznie, dzień w dzień, jak opuszczą jedną dawkę może być znowu twarda i wywołać traumę.
Dziewczyny, mam do Was pytanie.... Dowiedziałam się, że u mojej przyjaciółki jest nawrót choroby nowotworowej.... 3 miesiące się dziewczyna cieszyła dobrymi wynikami..... Będę się z nią widziała w niedzielę. Wiem, ze już bierze chemię.... Ona jest przygotowana na to, ze za chwilę straci znów włosy. I tu moje pytanie- myślicie, że sprezentowanie jej chustki to duży nietakt...?
Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa. Ja osobiście, gdybym była w takiej sytuacji z chustki bym się ucieszyła. Potraktowałabym to jako "amulet", który brak abym wszędzie by czuć wsparcie.