Obserwacje podczas poprzedniej wyprawy rowerowej były łatwe - czas pewnej niepłodności. Tym razem będę musiała zauważyć koniec płodności podczas podróży i dużego wysiłku.
a nam sie gumki skonczyly, skonczyl sie czas plodny w tym cyklu i kasy nie ma zbyt wiele- a noz uda sie przejsc na prawidlowy NPR, zupelnie niechcacy :)
Jak to się dzieje? Przypadkiem wyszło na to, że podczas wyprawy rowerowej termometr nie będzie koniecznością - znów - 100% niepłodność wypada na wyjazd z chirurgiczną precyzją, bez żadnej ingerencji medycznej ani afirmacyjnej.
Mnie najczęściej na każde wyjazdy miesiączka przypadała, zaczynając od tej pierwszej:)- biwak, potem druga - wycieczka 600km, następna - kolonia w dawnym NRD :) - super nie? :) Już nie mówiąc o weselach, jak byłam w ostatnich 3 latach na 7, to chyba na dwóch tylko nie miałam @ .
Wydaje mi się że afirmacja tutaj jak najbardziej była- jak się w ogóle nad takimi rzeczami zastanawia i stwierdza że woli okres niepłodny/ nie mieć problemu z termometrem to jak najbardziej sobie wmawia.
Po przejechaniu pierwszych 10 km okazało się, że... zapomniałam termometru. ;-) Trudno. Tym razem doświadczenie nie wyszło. W sumie od domu do domu wyprawa miała 490 km, więc niewiele mniej niż nad morzem.
Cześć dziewczyny, ja też się chetnie dołączę. Mamy już 7- miesiecznego synka i choć ostatnio chodziła mi po głowie myśl, że może warto byłoby postarać się niedługo o braciszka/siostrzyczkę, to na razie odłoże tą myśl na półkę i jeszcze troszkę poczekam tym bardziej, że miałam cesarkę.
Dołączam się do Was dziewczęta odkładające - widzę, że bardzo długo utrzymuje się tutaj ten wątek, a i dużo ludzi przez niego "przelatuje" :-) mam nadzieję, że szybko minie ten czas odkładania - mi zostało jakieś 4 miesiące - a odkładam już 13 miesięcy z NPR -skutecznie :]
A to ja też się melduję, jako odkładająca. Powiedziałabym, że na zawsze, ale kto wie, co życie ze sobą przyniesie ;-) w każdym razie na długo, trójka maluchów w zupełności mi póki co wystarcza ;)
Długo tu z Wami nie pobyłam na odkładających, ale muszę sie wypisac, bo okazało sie ze mam pcos. Muszę sie troszkę podleczyc i sprobujemy sie o dzieciątko postarac za jakiś czas, bo im póxniej tym moze byc trudniej, a nam drugie maleństwo i tak juz chodziło po głowie ;)
Hehe - z suwaczka wychodzi, że Twój synek jest w tym samym wieku co mój Mati. Czyżby urodził się 4 stycznia?? Ja też narazie odkładam - na 3 lub 4 lata. Ciężko jednak będzie prowadzić mi wykres, bo pomiary będą robione po 2 godzinach snu. To tak jak przy karmieniu - nie ważne o której godzinie - ważne, by odpoczywać 2 godziny i wtedy robić pomiar. No zobaczymy...
Amazonka: Czemu odkładanie miałoby nie wyjść? Mając 28dni, jest łatwo
Ja w takim razie chyba będę często nękała tego eksperta Bo tak, jak napisałam wcześniej - będę po nocy spała max 3 godziny (+ / - przebudzenia spowodowane krzykami Matiego ) więc nie mam zielonego pojęcia, jak to mierzenie tempki będzie wyglądało?!
trzymam kciuki za mierzenie temperatur po porodzie :))) wielu dziewczynom się to udaje, ale wielu niestety nie... wszystko zależy od tego jaki "egzemplarz" nam się trafi :)
na taką "anty" bym się zdecydowała jedynie w sytuacji, kiedy kolejna ciąża - mimo braku starań jako takich - byłaby i tak pożądana :) no niby my też się tak kiedyś "zabezpieczaliśmy" i wpadki nie było, ale licho nie śpi dlatego ja w okresie poporodowym (długo dość) nie chcąc zajść w kolejną ciążę stosowałam kilka różnych metod... do samoobserwacji 100 proc. zaufania nie miałam, bo nie mierzyłam regularnie temperatury (trudno trochę jak się jest samemu z dzieckiem w domu - mimo że młoda ładnie nocki przesypiała to zawsze budziła się na jedzenie między 4.00 a 6.00 rano, więc pomiar temp. byłby totalnie niewiarygodny...) obserwowałam śluz, no i postawiliśmy na prezerwatywy... a teraz zmieniłam kategorię na "szczęśliwy traf" co u mnie oznacza tyle, że nie staram się usilnie, ale jeśli akurat w okresie płodnym mamy ochotę na igraszki to sobie ich nie odmawiamy... ale jeśli "nas nie przypili" to jednak ten czas omijamy więc generalnie zaliczam siebie do nieistniejącej tutaj kategorii "odkładającej, która jeśli jednak zaciąży bo da się ponieść emocjom, będzie szczęśliwa" _____ skąd wytrzasnęłaś wiewiórkę??? w lesie mieszkasz czy jak???
ANNE76 No to ryzyk - fizyk, bo ani ja ani mąż nie znosimy gumek więc będzie tylko "P" ale przy mojej obecnej ochocie na baraszki to raczej będzie cud, by z tym "P" zaciążyć Właśnie przy założeniu nowego cyklu zastanawiałam się, jaki dać status i chyba zmienię na ten, który miałam na początku "szczęśliwy traf" bo jeśli nawet zaciążę (nie starając się - a wtedy najłatwiej zaciążyć), to będziemy szczęśliwi :-) Szczerze mówiąc, to już po urodzeniu Mateuszka (minuty po porodzie) powiedziałam, że chcę jeszcze drugie i trzecie dziecko :-D A jeśli Bóg dałby już teraz przypadkowi swoją kolej, to cóż?! :-D Będę szczęśliwa :-D Ale wolałabym z mężem poczekać, aż wrócimy do PL i spełnimy nasze plany w 100% hehe - W lesie?? Nie! Nad samym morzem!