adaja78: czy któraś z was skorzystała lub korzysta z 8 tygodniowego urlopu macierzyńskiego
Adajko, bardzo mi przykro :-( Ja korzystałam z takiego urlopu - szpital musi wysłać dokumenty do USC (powiedzą Ci którego) i tam, po kilku dniach musisz odebrać akt urodzenia (strasznie brzmi). Później znów do szpitala - wydali mi wtedy zaświadczenie, że tyle i tyle przebywałam w szpitalu, kiedy poroniłam, itd. Myślę, że w szpitalnej kancelarii będą wiedzieć o co chodzi. Później te papiery (zaświadczenie i akt urodzenia) przedstawia się w kadrach, składa wniosek o urlop i już. Dużo siły życzę.
Dziewczyny moja bliska przyjaciolka stracila dzisiaj dzieciatko w 10 tyg. ciazy. Wlasnie zadzwonila do mnie ze szpitala z informacja, ze czeka na zabieg. Jest kompletnie rozbita. Chcialaby, zebym przyjechala do niej. Powiedzcie mi jak pocieszac w takiej sytuacji? Slowa "bedzie dobrze" dzialaja chyba drazniaco? Chcialabym przyniesc jej choc odrobine ulgi, ale nie wiem jak to zrobic... Ona woli sluchac niz mowic, wiec moja obecnosc moze jej nie wystarczyc, a ja boje sie, ze slowami bedzie dobrze, uda sie Wam tylko pogorsze sytuacje...
Trudno podpowiedzieć jakies uniwersalne zachowanie... Na pewno daj sie jej wypłakać i wygadać. Częstym "problemem" osob po poronieniu jest fakt, ze otoczenie spuszcza zasłonę milczenia na to, co sie stało. Czasem wystarczy podtrzymać za rękę, to moze znaczyć wiecej niz nie wiadomo jak wymyślne slowa pocieszenia.
A ja jutro będę dzwonić o wyniki badania histopatologicznego... nie wiem w sumie czego mogę się spodziewać ? Powiedza mi one jaka była przyczyna poronienia ?
5 miesięcy temu i ja poroniłam w 10 tym tygodniu..... Zabieg łyżeczkowania miałam dwa razy ehhh..... Po pierwszym zabiegu dostałam infekcji bo lekarze mnie wypuścili ze szpitala bez żadnego antybiotyku... Po kilku tygodniach dostałam wyniki.... Lekarz mi tylko powiedział, że nie widzi żadnych przyczyn poronienia.... Więc co mogłoby być przyczyną???
Myszka0228 robilas jakies badania a poczatku ciazy? Mi tłumaczyli to w ten sposób, że nasz organizm jest taki że jak coś jest nieprawidłowego to odrzuca. Może zarodek źle sie rozwijał i organizm odrzucił, że lepiej tak, że się stało niż gdybym miała urodzić chore dzieciątko. Wiadomo że takie słowa nie pomogą, ale tak sobie to tłumaczyłam :( Trzeba walczyć dalej pierwsze miesiące są najgorsze, chyba że szybko uda Ci się zajść ponownie w ciąże.
Myszka niestety badania histopatologiczne rzadko wyjaśnia przyczynę poronienia. Niestety tak już jest, że nawet czasem w pełni zdrowa kobieta roni ciąże i mimo kompletu badań przyczyna zostaje nieodgadniona. Natura działa w taki sposób, że eliminuje słabsze zarodki. Wiem, że większość kobiet po poronieniu (w tym kiedyś ja) uznaje, że robienie badań (tych bardziej zaawansowanych oczywiście) dopiero po drugim poronieniu to głupota. Ja myślę, że w tych czasach kiedy dużo kobiet roni ciąże po prostu losowo to nie jest głupie..bo właśnie często to sprawa losowa i po prostu przykry zbieg okoliczności, a nie wina kobiety. Życzę Ci aby następna ciąża przebiegała prawidłowo. Pozdrawiam:)
Cześć dziewczyny.. od bardzo dawna czytam forum ale wkońcu przyszedł ten czas kiedy zdecydowałam się napisać bo sama już sobie przestaje z tym radzić ... Jestem w wyczekanej ciąży. Wczoraj wróciłam od gin i się załamałam. Według OM powinnam być w 8 tc ale nie widać zarodka. Urósł tylko pęcherzyk ciążowy i zółtko. Kazała mi zrobić bete. Odebrałam dzisiaj wyniki 8172 wskazuje to na ok 6 tc. Jutro ide na kolejną żeby zpbaczyć czy rośnie. To moja druga ciąża tamta też skończyła się na przełomie 8/9 tc (serduszko przestało bić). Dlaczego znowu mnie to spotyka ;( co jest nie tak?????????
Natilooz bardzo mi jest przykro. Mam nadzieję jednak, że może zarodek się jeszcze pojawi. Jedno jest pewne. Musisz znaleźć dobrego ginekologa, który znajdzie przyczynę i zapobiegnie w przyszłości podobnym sytuacjom. Może masz niedomogę progesteronową lub problemy z układem krzepnięcia. Na to trzeba wykonac cały szereg róznych badań.
Jestem po badaniu niestety ciaza nie rozwíja sie ;( znowu to samo ;( jesli chodzi o badania to uparlam sie,ze zrobie wszystko co w mojej mocy bo trzeci raz tego rozczarowania nie przezyje. Dzisiaj rozmawialam z lekarzem ale jak slysze ''spokojnie to przypadek" to mnie szlak trafia!
Raz może byc przypadek. Nie daj się zwieść. Weź się w garśc i poszukaj porządnego ginekologa. Jeżeli tylko będzie podchodził lekceważąco do sprawy to kolejny - do skutku. Wybierz się też do immunologa. Powiedz co się dzieje, na pewno zleci dodatkowe badania. Ja np miałam problem z nadmierną krzepliwością. To schorzenie utrudnia utrzymanie ciąży i najczęsciej kończy się tylko na zastrzykach. Wierze, że w końcu będzie dobrze. Potrzebny jest tylko SPECJALISTA!
Wziełam się w garść własnie sporządzam liste badań które zrobie; wirusówki, immunologie. Koniecznie odwiedze genetyka i kariotyp zrobimy. Zrobie wszytsko żeby znaleść przyczyne. Tak samo myśle raz to może być smutny przypadek ale nie dwa razy. Trzymajcie się dziewczyny i walczymy dalej ;)
hej dziewczyny :) dziś odebrałam swój wynik badania histopatologicznego i jest napisane: fragmenty doczesnej, kosmków nie znaleziono. lekarz na oddziale powiedział, że gryzie się to z moim wypisem, bo na wypisie mam napisane, że było poronienie niekompletne. Kazał mi zrobic test ciążowy i gdyby był pozytywny miałam zgłosic się na oddział, zrobiliby bete i spr, bo mogłaby być to ciąża pozamaciczna. Test zrobiłam (po południu) i wyszedł negatywny, więc nie muszę jechać. W ogóle myślicie, że mogłoby się tak stac, że to mogłaby być ciąża pozamaciczna?? Pod koniec listopada byłam na wizycie kontorolnej u gina i nic nie zauwaył, nie powiedział, że cos sie dzieje. Więc chyba jest w porządku, prawda... ?
Małgosia na Twoim miejscu mimo negatywnego testu ciążowego zgłosiłabym się na oddział i zrobiła bete, tak dla świętego spokoju albo np. jutro prywatnie w laboratorium. Najprawdopodobniej wszystko jest ok ale chyba warto upewnić się na 100 %.
Małgoska w moim wyniki tez napisano kosmków nie znaleziono a byłam czyszczona z poronienia zatrzymanego ( dzidziuś zmarł przestał się rozwijać a mi nic nie było) MI gin wytłumaczyła, ze po prostu do badania biora fragment i akurat w tym tak wyglądała sytuacja i tyle. Badałam bete po poronieniu jak spada do poziomu bodajże 100 ( było kilkadziesiąt tysięcy) porobiłam mase innych badan i tyle
Hej dziewczyny. Mam pytanie. 22.12.2013 miałam zabieg po poronieniu zatrzymanym. W piątek byłam u lekarza kazał mi się zgłosić żeby pobrać wymaz z szyjki do laboratorium. Lekarz kazał mi się zastanowić z mężem ile pieniążków chcemy przeznaczyć na badania, żeby dowiedzieć się co było przyczyną poronienia. Nie mam pojęcia na czym te badania polegają i ile takie badania kosztują powiedział że te badania które są na NFZ będzie mi robić na NFZ ale niestety nie wszystkie. Chce się dowiedzieć ile takie badania kosztują. Czy któraś z was miała takie badania? Ile kosztują na czym to polega. Pozdrawiam Ewa
o dziecko się nie staramy, ale też nie zabezpieczamy się jakoś szczególnie, temperatury od jakiegoś czasu nie mierzę ( domyślam się, że z takimi danymi, a raczej ich brakiem będzie ciężko cokolwiek stwierdzić) moje miesiączki są raczej bezobjawowe, no jedyny objaw to, że krwawię... w połowie poprzedniego cyklu pobolewało mnie podbrzusze, biust się powiększył ( co zauważył nawet mój M i komentował, że może ciąża...) potem mnie dopadł rotawirus, wylądowałam w szpitalu, bo tak mnie męczyły wymioty, że oddychać nie mogłam a spinało mnie co 3 min gdzie nie miałam czym wymiotować... leżałam prawie 8 h pod kroplówką dzień później było lepiej bo nie wymiotowałam ale było mi słabo i mnie brzuch bolał, dzień później dostałam okresu ( wcześniej niż zwykle, ale to niecały tydzień wcześniej ) wyjątkowo skąpy, ale bardzo bolesny, nigdy aż tak mnie brzuch na @ nie bolał no i trwało to 3 dni, 4 dnia ból ustał i już tylko plamiłam na brązowo... ale dziś?! falami krwawię żywą krwią, przed chwilą wróciłam z łazienki ' bo mnie znowu zalało' tym razem pojawił się spory skrzep.. no i teraz jak tak zaczęłam kojarzyć fakty to sie zastanawiam czy to nie poronienie?! nigdy wcześniej czegoś takiego nie było, nie wiem też jak przebiega samoistne poronienie, dlatego pytam czy jest to możliwe? no i czy da sie to stwierdzić bez obserwacji, czy to będzie tylko "wróżenie z fusów" ?
FLAVIA a może zrób test ? Albo idź jutro na krew... Jeśli wyjdzie jakaś chociaż dodatnia beta to będzie wiadomo czy coś się tam zadziało czy to np nie od choroby [tej jelitówki] takie dziwne akcje może....
Cześć dziewczyny, na pewno są w tym wątku gdzieś odpowiedzi na moje pytania, ale wybaczcie, nie jestem w stanie przejrzeć teraz 100 stron.
W zeszłym tygodniu (8t3d ciąży) USG wykazało u mnie niestety pusty pęcherzyk ciążowy. Lekarka kazała zrobić 2 razy betę w odstępie dwudniowym, żeby ocenić przyrost i za tydzień wrócić na ponowne USG. Próbowała mnie uspokoić, że może ciąża jest jednak młodsza, ale obserwuję się od lat i nie przekonała mnie ta teoria, bo moje cykle nigdy się spontanicznie nie wydłużają, raczej skracają jeśli już. Wylałam więc morze łez, bo bardzo bardzo się cieszyłam z tej ciąży i czuję się taka... oszukana. Niestety beta zamiast rosnąć już spada i pewnie jutro na wizycie dostanę skierowanie na łyżeczkowanie.
I tu mam sporo pytań, bo trochę się stresuję. Oczywiście zapytam jutro o to wszystko lekarkę, ale to się nie równa z Waszymi rzeczywistymi doświadczeniami. Czy długo się na taki zabieg czeka? Na jak długo przychodzi się do szpitala? Jak wygląda taki zabieg? Co się dzieje później? Czy od razu pojawia się krwawienie? Od kiedy liczyć kolejny cykl?
Będę bardzo wdzięczna za Wasze odpowiedzi. Pomogą mi się psychicznie przygotować. Szczególnie, że mojego męża niestety nie ma teraz przy mnie, bo jest na dłuższym służbowym wyjeździe, którego nie ma możliwości przerwać...
blackberry bardzo mi przykro :( Nie wiem jak długo będziesz musiała czekać na zabieg, ale wydaje mi sie że od razu powinnaś dostać skierowanie, a jeśli nie to może dopiero jak zaczniesz krwawić. Ja leżałam tydzień na podtrzymaniu, bo plamiłam w dniu łyżeczkowania miałam silne skurcze i większe krwawienie :( Od razu zawieźli mnie na zabieg na sale operacyjna miałam znieczulenie w plecy (blokade) sam zabieg trwał dosłownie może 10 min. U mnie wszytko zaczeło sie wieczorem a rano wyszłam do domu, jak znieczulenie puściło. A cykl chyba zaczyna sie od momentu zabiegu, ale nie jestem pewna. Poza tym co lekarz i co szpital to wszytko sie inaczej odbywa. Szkoda że nie ma przy Tobie męża, bo jednak jego wsparcie jest bardzo potrzebne. Trzymaj się kochana i oby się szybko udało zajść w następną ciąże już szczęśliwie.
Szczerze współczuję blackberry, ja nie miałam łyżeczkownia, ale porozmawiaj ze swoją lekarką, może nie będzie konieczne. Czasami jest tak, że organizm sam jest w stanie się oczyścić i zabieg nie jest konieczny. Wiem, że żadne słowa nie są w stanie teraz Cię pocieszyć, ja straciłam ciąże w 6 tyg., ale w następnym cyklu po poronieniu byłam już w ciąży i teraz czekam z niecierpliwością na swoje maleństwo. Miałam poronienie samoistne, objawiało się początkowo spadkiem bety, silnymi bólami, potem plamienia które przeszły w trochę silniejsze niż przy okresie krwawienie (było więcej też skrzepów). Po wszystkim byłam u gin na kontroli sprawdzić czy wszystko się oczyściło i czy nie trzeba zabiegu. Ale już było dobrze. Trzymaj się ciepło.
muj najgorszy moment w poronieniu byl w szpitalu jak siedzialam na samolociku a ze nagle u mnie to sie dziac zaczelo to nikt gotowy nie byl pielegniarka smierdziala papierosami jak trzymala mi glowe lekarz akurat prace konczyl . wszystko dzialo sie przy otwrtych drzwiach i widzialam wszystko jak wyciagaja do przezroczystego pojemnika .- to byl 11 tydzien ciazy ale na usg caly czas wychodzil 7 tydzien :(
blackberry bardzo mi przykro:(( ja poroniłam trzy razy w tym zabieg przeszłam dwa razy. za pierwszym razem leżałam tydzień na potrzymaniu zanim poroniłam i zrobili mi zabieg a następnym okazało się na USG że ciąża obumarła, dwa dniu po wizycie dostałam bóli i zaczęłam krwawic, pojechałam do szpitala i następnego dnia byłam już po zabiegu.wykonali mi go rano a wieczorem już wyszłam. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na salę operacyjnej. Sam zabieg nie był bolesny ponieważ mnie uśpili. Obudziłam się już na sali, dostałam jeszcze leki przeciwbólowe o które sama poprosiłam i wieczorem do domu. Krwawienie nie było obfite. Ja cykl liczyłam od momentu zabiegu. Ps. Trzymaj się.
blackberry, bardzo mi przykro! Pogadaj z lekarką ( swoją, a może w szpitalu), bo na tak wczesnym etapie zamiast łyżeczkowania często pomaga farmakologiczne wywołanie poronienia - może warto u Ciebie rozważyć taką opcję? Mnie do szpitala przyjęli prawie od razu - musiałam poczekać tylko dzień, żeby się miejsce zwolniło na oddziale. Na noc dostałam leki na wywołanie. Niestety, mój organizm okazał się być bardzo oporny na tego typu specyfiki i po 3 dniach skończyło się łyżeczkowaniem. Leżały jednak ze mną dziewczyny, u których wywołanie farmakologiczne poszło pomyślnie i żadnego zabiegu mieć nie musiały (jedynie kontrole USG tydzień i dwa tygodnie po wyjściu ze szpitala). Samo łyżeczkowanie trwa max pół godzinki, dostaje się narkozę, usypia, potem się budzi, trzeba poleżeć jeszcze ze dwie godziny i tyle. Potem do domu i jeszcze antybiotyk przez tydzień, krwawienie jak okres, a po dwóch tygodniach usg u lekarza prowadzącego i tyle. Trzymaj się dzielnie!
U mnie przy pustym pęcherzyku doszło do samoistnego poronienia. Po odstawieniu leków na podtrzymanie dostałam plamienia, a kilka dni później juz silnego krwawienia i stało się :( Miałam wypisane juz skierowanie do szpitala na wszelki wypadek, gdyby działo się coś złego. Ale ogólnie czułam się dobrze, nie miałam gorączki, więc zostałam w domu. Dla nie to lepsza opcja niż łyzeczkowanie.
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie i porady :-*
Nie zażywam leków na podtrzymanie, bo nic się nie działo, czułam się świetnie, dopiero podczas wizyty i USG okazało się, że jednak nic z tego. Nie chcę czekać aż samo się oczyści, zwłaszcza, że na razie zupełnie nic tego nie zapowiada - nic mnie nie boli, nie plamię, nie krwawię. Nie chcę więc spędzić kolejnych tygodni na bezsensownym czekaniu. Szkoda mi strasznie, że się nie udało, ale teraz chcę jak najszybciej zamknąć temat, żeby jak najszybciej wszystko wróciło do normy i do roboty :-) Nie pomyślałam, że w takiej sytuacji można wywołać lekami. Ale jeśli u mnie byłaby możliwa taka opcja, to na pewno bezpieczniejsze niż interwencja - jakby nie było - chirurgiczna. Zobaczymy, co powie dziś lekarka.
Blackberry, bardzo mi przykro :( Ja pierwszą ciąże przechodziłam tak jak Ty. Nic złego się nie działo, nie plamiłam, pęcherzyk był a w środku zarodek mimo to moja lekarka wypatrzyła krwiaka i kazała leżeć tydzień (to był 7 tc), jednak tydzień później nadal nie biło serduszko więc dostałam skierowanie do szpitala na łyżeczkowanie /8tc/,w szpitalu lekarz nie widział problemu i kazał mi czekać jeszcze tydzień i zrobić 2 bety. Po tygodniu jednak był spadek bety a ja nie poroniłam samoistnie więc następnego dnia mialam skierowanie do szpitala na łyżeczkowanie /9tc/. Leżałam 1 dzień, zabieg przy znieczuleniu ogólnym, dobrze się czułam po i nie musiałam brać leków. Drugą ciąże udało mi się szczęśliwie donosić , uważam,że dzięki temu, że brałam duphaston od 20 dnia cyklu a od momentu pierrwszego testu dodatniego zwiększoną dawkę. Mam cudownego synka :) Jednak teraz znowu ronię 3 ciążę :( Beta spada /5-6tc/. Czekam właśnie na poronienie samoistne a jak nie to znowu będę musiała mieć zabieg łyżeczkowania.
przy powtarzających się poronieniach polecam sprawdzenie zespołu antyfosfolipidowego, brzmi skomplikowanie ale chodzi o krzepliwośc krwi. 2 ciąże straciłam, 3 jechałąm na zastrzykach clexane i utrzymałam. jestem szczęśliwą mamą! każdy dorby ginekolog będzie wiedział o co chodzi. Jeżeli nie, to szukać innego. POWODZENIA
Lekarka powiedziała mi, że w szpitalu standardową procedurą powinno być to, że najpierw dostanę tabletkę dopochwową na wywołanie poronienia. Jeśli nawet nie "ruszy", to powinna na tyle zmiękczyć szyjkę, że podczas zabiegu będzie mniejsze ryzyko jej mechanicznego uszkodzenia, co jest ważne z punktu widzenia kolejnej ciąży. Oczywiście najpierw lekarz na miejscu w ogóle zdecyduje o postępowaniu i uprzedziła mnie, że może mnie odesłać i powtórzyć betę, ale u mnie jest już 9tc, beta spada, a w pęcherzyku wypatrzyła dziś tylko 2mm echo zarodka (5tc), więc nie sądzę, żeby w szpitalu czekali, bo niestety ciąża się nie rozwija. Ja już to przez ostatni tydzień przetrawiłam i się pogodziłam - na tyle, ile to możliwe - więc myślę, że nie ma na co czekać... Do szpitala pojadę pojutrze, odezwę się jeszcze do Was po wszystkim.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i wszystkie Was ściskam, a starającym się życzę jak i sobie powodzenia!
Nie wiem, ale co do samego zespołu to jest trombofilia nabyta i często nie będą w ciąży nie masz tych przeciwciał, dopiero ujawniają się w trakcie. A co do badań to jeszcze jest parę. http://zakrzepica.mp.pl/lista/show.html?id=73257 tutaj link do fajnego artykułu
-- <a href="https://www.suwaczki.com/"><img src="https://www.suwaczki.com/tickers/f2w33e3kdwlz516v.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Salinos dzięki :) Wystarczy chyba jak powiem w labolatorium, że badanie krwi w kierunku zespołu atyfosfolipidowego i powinni wiedzieć o co chodzi. 100 zł to nie jest jeszcze tak źle, myślałam, że będzie kosztowało jakieś 300 zł ;)
Obiecałam, że dam jeszcze znać, jak już będę po wszystkim... Do szpitala pojechałam rano w czwartek, koło 11 zostałam przyjęta na oddział. W południe dostałam dwie globulki, o 14 kolejne dwie i potem jeszcze jedną dawkę o 16. Ale jakoś tuż przed tą trzecią dawką samo się zaczęło, zaczęłam mocno krwawić i bardzo mnie przy tym bolał brzuch, że aż mi się robiło słabo, próbowałam dojść do dyżurki, gdzie pielęgniarka na mnie nakrzyczała, że jak mi słabo, to mam leżeć. Odprowadziła więc do łóżka, leżałam i płakałam zwijając się z bólu... Po godzinie się uspokoiło, a na zabieg wzięli mnie około 18. Zostałam na noc w szpitalu, ale czułam się dość dobrze, przespałam spokojnie noc. Krwawienie po zabiegu było wieczorem jeszcze spore, ale już kolejnego dnia minimalne. Brzuch mnie pobolewał jeszcze cały dzień po zabiegu, ale tak do wytrzymania. Jestem osłabiona, ale czuję się już dobrze. Lekarka w szpitalu powiedziała mi, że za 4-6 tygodni od zabiegu powinna pojawić się normalna @ i dopiero wtedy mam odczekać 2 pełne cykle, a w trzecim możemy podjąć starania od nowa.
Treść doklejona: 22.02.14 12:33 Mam pytanie do dziewczyn, które poroniły samoistnie...jak mocno krwawiłyście i jak długo? w którym momencie trzeba jechać do szpitala?
Salinos, dziękuję :) Ja powinnam pojawić się w szpitalu, żeby sprawdzić czy dobrze się oczyściłam a po drugie być może był konflikt serologiczny więc powinnam dostać zastrzyk z antygenem D.
ja krwawilam przez 9 dni bez bulu a krew leciala przez ostatnie 3 dni jak przy pierwszym dniu okresu (mocno) w szpitalu wylądowałam jak zaczęłam czuć bul brzucha .
Wszystkim wam bardzo współczuję i chcąc, nie chcąc również należę do waszego grona. Zrobilam test przed spodziewana @ no i 2 piękne kreseczki, kolejnego dnia pojechalam na Bhcg, pozytywna (266) ogromne szczescie... Do gin umowilam się na tydzien pozniej. 2 dni przed lekarzem zauwazylam niewielkie plamienie, po 2 dniach pani gin powiedziala ze to tj stara krew i to nic zlego. Ciaza była bardzo młoda więc jeszcze nic nie było widac. Zadnych leków nic mi nie przepisala i zaproponowala kolejna wizytę na za 2 tyg. 2 dni po wizycie zaczęłam krwawic ale jeszcze nadzieja byla, po czym wczoraj zaczęłam krwawic czystą krwią w dodatku z silnymi bólami jak przy @. Stracilam wszelkie nadzieje, łzy same się cisna do oczu. ;(