Zarejestruj się

Aby dyskutować we wszystkich kategoriach, wymagana jest rejestracja.

 

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    •  
      CommentAuthoradaja78
    • CommentTimeOct 18th 2010
     permalink
    nie wiem, moze mnie skarcicie ale trudno, ale mnie od pewnego czasu chodzi po glowie pewna mysl na ten temat, otóz z moich obserwacji wynikaloby ze /az sie boje to napisac/ ze najczesciej opuszczaja kobiete po narodzinach dziecka, mężczyzni ktorzy byli przy porodzie. I powiem wam, ze kiedys slyszalam jak pewien facet na pępkowym (gdzie ja przypadkiem sie znalazlam) powiedzial do swoich kolegów -ja bym chyba nie mogl byc przy porodzie, bo bałbym sie, ze ten piękny owoc, mogłby mi pozniej wydawac sie zgniła gruszką straszne, ale prawdziwe. Wydaje mi sie ze to jest cos co facetow przerasta choc im sie wydaje ze nie. Nie wiem co myslicie na ten temat ale mysle ze cos w tym jest. Zaznaczam, ze nie jest to reguła.
    --
    •  
      CommentAuthorvicky80
    • CommentTimeOct 18th 2010
     permalink
    adajo78
    Można szukac analogii - bo on mnie zostawił jak dużo pracowałam/on dużo pracował, albo jak było dziecko, albo jak on/ja dostałam awans, on/ja miał kryzys duchowy/psychiczny moralny jakikolwiek/cokolwiek.
    Nie ma reguł. I na całe szczęście.
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    kako: Kurcze, jakos nieprzyjemnie się zrobiło. Dajmy spokój już.


    Oj Kako, "daję Ci już spokój", skoro tak czujesz się nieprzyjemnie i zadręczana ...
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    z moich obserwacji wynikaloby ze /az sie boje to napisac/ ze najczesciej opuszczaja kobiete po narodzinach dziecka, mężczyzni ktorzy byli przy porodzie.

    Obecność mężczyzny przy narodzinach potomka jest w tej chwili powszechna, przynajmniej w moim otoczeniu, a nie zaobserwowałam zjawiska, o którym piszesz.
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    adaja78: ja bym chyba nie mogl byc przy porodzie, bo bałbym sie, ze ten piękny owoc, mogłby mi pozniej wydawac sie zgniła gruszką


    Wg mnie to gówniana wymówka niedojrzałego faceta, no bo w sumie każdy pretekst jest dobry by odejść, nie? No chyba, że faceta siłą zmuszono do bycia przy porodzie ...
    Zgadzam się z Tobą, mężczyźni nie są odporni na takie akcje jak poród i jeśli facet nie jest gotowy na to by towarzyszyć partnerce przy porodzie to nie powinno mu się wiercić dziury w brzuchu z tego tytułu. To już indywidualna sprawa każdej pary/małżeństwa.
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Oczywiście nie wszyscy mężczyźni są tak mało odporni - bo przecież są i tacy, którzy byli przy narodzinach swojego dziecka i twierdzą, że to najwspanialsze wydarzenie itd. :)
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Ale przyznacie, ze znacznie częściej to mężczyzna nie dorasta do roli męża czy ojca? Może zbyt wcześnie bierze na siebie odpowiedzialność za rodzinę? W ogóle wydaje mi sie, że w naszym kraju za wcześnie ludzie zawierają małżeństwa. Ledwo pokończą szkoły już pchają sie do ołtarza, często z dzieckiem w drodze
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Aggnieszko, przeważnie z dzieckiem w drodze i jeszcze nie kończąc szkoły. Zgadzam się z Tobą.
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    aggnieszka: W ogóle wydaje mi sie, że w naszym kraju za wcześnie ludzie zawierają małżeństwa


    ja wcześnie wyszłam za mąż i zrobiłabym to jeszcze raz. Robiłam studia w czasie gdy byłam juz żoną. Mam wprost przeciwne odczucie wydaje mi się że teraz ludzie za długo czekają aby się prawdziwie związać, nie mają czasu pomieszkać i pobyć ze sobą, od razu pakują sie w obowiązki jakimi sa dzieciaki. Związek nie ma czasu aby dojrzeć do takiej decyzji nie osobno kazdy z małżonków ale własnie związek.
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    A Twój mąż Danap jest w tym samym wieku co Ty?
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    aggnieszka: A Twój mąż Danap jest w tym samym wieku co Ty?


    aagnieszko wychodząc za mąż miałam 21 lat On 24, obecnie mamy 32/35
    •  
      CommentAuthor_hydro_
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    wydaje mi sie, że w naszym kraju za wcześnie ludzie zawierają małżeństwa

    Tu też obserwuję coś przeciwnego - z mojej klasy w liceum większość nadal ma status singli z wyboru. Małżeństwa, związki można by policzyć na palcach jednej ręki. Znajomi ze studiów tak samo. Mam wręcz wrażenie, że jakaś niechęć panuje do poważniejszych deklaracji. Dlaczego? Pewnie wiele jest powodów. Może z wygody? Sama teraz widzę, że życie "przed dzieckiem" (i nie tylko przed dzieckiem, ale też przed wspólnym zamieszkaniem, wspólnymi decyzjami typu zakup mieszkania) było najzwyczajniej w świecie prostsze i nie mam tu na myśli tego, że teraz jest mi źle (bo jest wręcz przeciwnie), ale po prostu nie ma co udawać, że da się w 100% prowadzić taki sam beztroski tryb życia, jak przedtem.
    •  
      CommentAuthorPoli
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Kiedyś małżeństwo zawierało się do 21 roku życia - kto do tego czasu się nie wydał/nie ożenił był starą panną/kawalerem. Nie było tyle rozwodów. Ludzie nie myśleli o bzdurach tylko o tym jak wyżywić rodzinę.
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    hydrazine: z mojej klasy w liceum większość nadal ma status singli z wyboru. Małżeństwa, związki można by policzyć na palcach jednej ręki.

    Ja jestem "świeżo" po LO - 2 lata temu skończyłam - a już kilka osób jest zamężnych/żonatych z dziećmi.
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Nie było rozwodów, bo taki byl zwyczaj. Nie oznacza to, że te związki były udane. Trwały, bo trwały, bo co rodzina, sąsiedzi by powiedzieli. Teraz już nie ma takiego strachu przed opinią innych. Jesli sie chce być w byle jakim związku to chyba żadne wyzwanie, prawda?
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Napisałam wyzwanie - miałam na myśli to, że związek bez miłości nie przynosi to niczego dobrego nikomu, ani dorosłym ani dzieciom.
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    A poza tym Poli, niektórym trochę więcej potrzeba do szczęścia niż tylko zapewnienia sobie pożywienia i dachu nad głową. Kto nie chciałby chodzić do kina, ładnie sie ubrać, kupić dobrą książkę, wykształcić dzieci. Czy to jest złe i głupie?
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    Poli: Ludzie nie myśleli o bzdurach tylko o tym jak wyżywić rodzinę.


    Co masz na myśli pisząc nie myśleli o bzdurach? Nie bardzo rozumiem ...
    Czy bzdurą jest np. szczęście drugiego człowieka?
    •  
      CommentAuthorAmazonka
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    Dzisiejsze 25-30 lat to za wcześnie na założenie rodziny?
    30 lat temu to było 20-25 lat. Też za wcześnie?
    Myślenie o bzdurach zdefiniowała Bett:
    w obecnych czasach po prostu nie chce się problemów rozwiązywać czy o związek walczyć. Łatwiej jest odejść, niż pracować. Szybko żyjemy, szybko rezygnujemy - ot co. Kiedyś rozwód to była hańba, porażka, coś najgorszego. Teraz można go dostać już na pierwszej rozprawie, elegancko, szybko.
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    25-30 to nie za wcześnie.
    Za wcześnie do 16-23-25.

    Wiek 25 jest wg mnie 'przełomowy'.
    --
    •  
      CommentAuthorPoli
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    Izuniu myślę, że się czepiasz - gdzie ja coś takiego napisałam?
    Oczywiście, że nie chodzi mi o szczęście drugiego człowieka. Uważam, że kiedyś bardziej liczył się drugi człowiek, a dziś właśnie na pierwszym miejscu stawia się własne szczęście i zadowolenie. A na drugiego człowieka nie patrzy się wcale.
    Aggnieszko oczywiście, że nie jest złe - pod warunkiem, że nie odbywa się to kosztem szczęścia swojej rodziny.
    Moi dziadkowie żyli ze sobą 60 lat. Babcia miała 16 dziadek 20 jak się pobierali. Bywało różnie. Często dziadek wyjeżdżał w długie podróże żeby dzieciom (8) kupić książki, spodnie, i jedzenie. Dzieciaki musiały pracować w sadzie w wolnym czasie żeby później sprzedać co nazbierali. Spędzali ze sobą sporo czasu. Nie było pochłaniaczy czasu takich jak TV czy komputer ;) Mieli czas na rozmowę, wzajemne okazanie sobie miłości. Babcia nie potrzebowała co tydzień dowodów miłości od swojego męża, bo widziała, przez to co robił, że ją kocha. Niedługo przed śmiercią dziadka gdy z nim rozmawiałam, mówił, że chce żeby babcia umarła przed nim. Bo trzeba się nią opiekować (bardzo chora). Czy to nie jest wyrazem miłości? Do babci, do dzieci? Tak się nie stało, dziadek odszedł pierwszy. Ale babcią zajmują się jej dzieci. Żadne się nie odwróciło. Czy to oznacza, że nie rozwiedli się tylko dlatego, że co by ludzie powiedzieli ;)
    Aggnieszko oczywiście, że bez miłości nie da się żyć z drugim człowiekiem. Pytanie co to Twoim zdaniem jest miłość?
    --
    •  
      CommentAuthorizza
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Poli, nie czepiam się - zwyczajnie zapytałam.
    Bzdurą dla mnie jest żyć z człowiekiem, który krzywdzi swoich bliskich i nie widzi swoich wad tylko wytyka czyjeś. Były mąż mojej siostry właśnie takim człowiekiem jest. I to nie jest tak, że go nie znam bo znam go dość dobrze ... nawet byłam przeciwna temu, że siostra za niego wychodzi. Ale to był jej wybór, a przecież nie zawsze dokonujemy dobrych wyborów.
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Twoi Dziadkowi to piękny przykład Poli, ale niestety nie wszystkie związki są takie.
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Wyjątek od reguły ot co.
    --
    •  
      CommentAuthorPoli
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    Takich wyjątków znam całą masę :)
    Moi dziadkowie to zwyczajni ludzie, nie jedną trudność musieli pokonać, nie jedno przetrwać. Mieli problemy podobne do tych, przy których dziś ludzie się rozstają. A jednak miłość zwyciężyła.
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Poli: Takich wyjątków znam całą masę :)


    jednak większość małżeństw sie nie rozwodzi, nie każdy kryzys kończy się rozstaniem, nie dziwne że znasz takich dużo. Wśród moich znajomych tez rozwody/rozstania sa w mniejszości.
    Kiedyś, powiedzmy za czasów naszych dziadków ale także za czasów naszych rodziców było mniej rozstań bo kobiety były mniej samodzielne. Choć podejrzewam że i w obecnych czasach matka ósemki dzieci zacisnęłaby zęby i trwała w nieudanym związku.
    Jest łatwiej się rozstać zwg na mniejszą presję społeczną i na możliwości. Rozwód jest porażką, znaczy że gdzieś tam pomyliliśmy się i na pewno nie jest powodem do dumy, ale nie jest też hańbą.
    •  
      CommentAuthoradaja78
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    My nie jestesmy malzenstwem,ale jestesmy ze soba prawie 11 lat. Powazniejsze kryzysy zaczely sie po narodzinach synka. Nie jeden raz juz bym odeszla, niestety nie bardzo mam dokad, nie wiem czy to dobrze czy zle, ale nie umiemy sie rozstac, bo od czasu do czasu gdzies w biegu potrafimy zatrzymac sie na momencik i zdac sobie sprawe, ze jednak jeszcze sie kochamy.
    A męzczyzni?-niestety wiekszosc chyba niedorasta nigdy, taka prawda. Wiec albo musimy nauczyc sie zyc z chlopcami, albo ze swieczka szukac tego naprawde dojrzalego, choc mysle ze taki moglby mi sie wydawac nudny, hmm i koleczko sie zamyka. Ile ludzi tyle pomyslow, wiec nie potepiajmy sie na wzajem tylko pomagajmy.
    --
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    no dobra a kto tych "nieodpowiedzialnych" wypuścił w świat? Rodzice...tu widzę zadanie dla nas żeby swoje dzieci jednak lepiej wychować - jakoś tak się przyjęło że córki przygotowuje się do roli "służebnej" a synków się rozpieszcza - no to potem co się dziwić że brak mężczyzn tylko wokoło sami niedojrzali chłopcy z pretensjami do życia ...
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 19th 2010 zmieniony
     permalink
    Lily: a synków się rozpieszcza - no to potem co się dziwić że brak mężczyzn tylko wokoło sami niedojrzali chłopcy z pretensjami do życia ...

    Mam to szczęście, że trafiłam na nierozpieszczanego :wink: za to mnie rodzice rozpuścili co nie miara...
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    No to konkretnie o czym mamy tu rozmawiać Kako?
    •  
      CommentAuthorBett
    • CommentTimeOct 19th 2010
     permalink
    Kako - może jednak napiszesz nam co się dzieje? Bo rozumiem, że jeszcze nie wszystko w Twoim przypadku stracone? Czy wahasz się co robić?
    Wiem, że może napiszę wyświechtany slogan, ale jednak jest bardzo prawdziwy - "czas leczy rany". I w każdej sytuacji jest tak, że w końcu rana się zabliźnia, łzy wysychają i na nowo dostrzegamy piękno dookoła. Gdy było mi naprawdę ciężko - tłumaczyłam sobie, że są gorsze rzeczy na świecie niż rozstanie. Że najważniejsze jest moje zdrowe dziecko i rodzina oraz przyjaciele, na których mogę liczyć. Z każdym dniem bolało więc mniej. I chociaż nadal mam sporo żalu do siebie i do świata, a do tego traktuję rozstanie jako osobistą porażkę - daje się z tym żyć i dostrzegać piękno i nadzieję. Daj sobie czas, odetchnij, może zmień na chwilę otoczenie? Czasem jak się spojrzy na sprawę nieco z dystansu i przetłumaczy sobie pewne rzeczy - jest łatwiej.

    Aagniesza - nie jestem wrogo nastawiona do mężczyzn. Nie mam też awersji i nie odpycham ich od siebie. Napisałam swoje spostrzeżenia w tym temacie, obracam się w mieszanym towarzystwie i po prostu niewielu jest facetów zaradnych, odpowiedzialnych, a jednocześnie na tyle uroczych, że chciałoby się z nimi zapomnieć o codzienności. Poza tym cóż - nie oszukujmy się - i ze mnie nie jest modelka, a łatka "rozwódka z dzieckiem" to raczej żaden wabik na mężczyzn. Patrzę trzeźwo i realnie oceniam moje szanse. A że mi chwilowo dobrze tak,jak jest - chwilo trwaj :)
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorJoan1977
    • CommentTimeOct 20th 2010
     permalink
    dziewczyny, ja myślę, że zbyt wiele sloganów i uproszczeń w tej dyskusji. Każda z nas może przytoczyć 100 przykładów, każdy będzie inny. Wiek odpowiedni do założenia rodziny??? Jak go określić??? Ja wzięłam ślub w wieku 21lat, po 8 miesiącach znajomości. Mamą zostałam 8 miesięcy później, byłam na 2 roku studiów, mój mąż na 3 (24 lata). Żyliśmy z naszych stypendiów, małego pilnowały przyjaciółki- studentki, wynajmowaliśmy mieszkanie. Do wszystkiego co mamy doszliśmy własną pracą, wiele wyrzeczeń nas to kosztowało aby sie w życiu "ustawić", wiele razem przeszliśmy, choroby dziecka, własne, utratę pracy, ale też wspólne wakacje, hobby a najważniejsze, że zawsze i w każdej minucie RAZEM. Po 12 latach związku, upadków i wzlotów, zdecydowaliśmy się na 2 dziecko i w rok po jego narodzinach dopadł nas kryzys, bardzo poważny (drugi i długi, jakieś 3 miesiące to trwało, przy 1 synu też go przeżywaliśmy). Schemat??? Być może, tylko teraz było łatwiej i bliżej do rozstania, dwa mieszkania- jedno dla niego, drugie dla mnie, każde niezależne finansowo. Nie było kłótni, krzyków, tylko ciągle jakieś głupie żale... i co wydaje mi się najważniejsze rozmowy bez końca. Byłam bardzo zmęczona tym stanem, ale mój mąż wyznaje zasadę, nie idziemy spać pkłóceni. Chyba to nas uratowało, rozmowa! Bardzo cenię swojego męża, nie kocham go bo jest zamożny, atrakcyjny(chociaż jest:), "fajny". Kocham go bo jest mądry, jest moim jedynym przyjacielem i tak traktujemy siebie nawzajem, przyjaźnimy się bo tak można całe życie, zauroczenie, zakochanie, euforia szybko mija...


    Życzę Wam mądrych związków z całego serca, no i odrobiny szczęścia, bo ja go chyba mam. Aż boję się powiedzieć, ale wlaśnie pomyślałam sobie ze strachem, że mogę go utracić...
    •  
      CommentAuthorLivia
    • CommentTimeOct 20th 2010
     permalink
    Kako - przytulam wirtualnie i bardzo współczuję... :sad:
    --
    •  
      CommentAuthorFiufiu
    • CommentTimeOct 20th 2010 zmieniony
     permalink
    Na wszystko, niestety, potrzeba czasu. Oczywiście łatwiej o niego, gdy w związku jeszcze nie ma dziecka. Jednak nie wyobrażam sobie koszmaru życia pod jednym dachem z mężczyzną, który mi mówi, że mnie nie kocha i do którego nawet nie mogę się przytulić. Chyba że obydwoje ustalą jasno, że to komuna, a nie małżeństwo... Ale w przypadku, gdy jedna ze stron nadal kocha, to męczarnia.

    Moi znajomi - bez ślubu, za to z dwójką dzieci, zdecydowali się na zamieszkanie w tym samym bloku, w dwóch różnych mieszkaniach. Nie zerwali kontaktu. Po ok. roku poszli razem na terapię par. Po niej połączyli mieszkania wspólnym korytarzem i zdecydowali się na trzecie dziecko.

    A co do metod: polecam pisanie pamiętnika i czytanie co jakiś czas tego, co się napisało. Pomaga stanąć z boku.
    --
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 20th 2010
     permalink
    Pamiętnik bardzo pomaga... sama piszę od 2 lat ponad.
    --
    •  
      CommentAuthorMelodie
    • CommentTimeOct 20th 2010
     permalink
    Artykuł o kobietach kochających za bardzo.
    •  
      CommentAuthorBett
    • CommentTimeOct 20th 2010
     permalink
    Ja polecam wszystkim książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?" - z jajem, humorem, ale bardzo prawdziwie. Czasem same sobie poniekąd ukręcamy bat...

    Kako - jeśli powiedział Ci, że Cię nie kocha, to powiedział mocno. To samo usłyszałam ponad rok temu. Chyba nie ma tu co się łudzić, to cholernie przykre i niesprawiedliwe :(
    -- [/url]
    •  
      CommentAuthorIwona1977
    • CommentTimeOct 21st 2010
     permalink
    Kako, Przepraszam, że wnikam, ale bardzo mnie Twoja historia poruszyła. Mąż powiedział Ci, że Cię już nie kocha, że tak nagle mu przeszło, znudziło się...? Czy tyle lat razem było złudzeniem? Nie pozostała nawet przyjaźń, sympatia, przywiązanie, żeby choć spróbować jeszcze skleić Wasze małżeństwo? Czy jest ktoś trzeci i dlatego zdecydował się odejść?
    •  
      CommentAuthorIwona1977
    • CommentTimeOct 21st 2010
     permalink
    Kako, takie sytuacje na pewno są, wiele małżeństw przechodzi kryzys/kryzysy, nawet rozstania, po których wracają do siebie a jakość związku na tym zyskuje. Sęk w tym, że każda sytuacja to zupełnie indywidualna historia.
    Wiesz, myślę, że bardzo źle się stało, że Twój mąż nie mówił o tym co się w nim działo. Wiem, faceci generalnie nie lubią mówić o uczuciach, emocjach, domyślam się, że mógł się tego bać, że trudno było mu się pewnie w tym odnaleźć... Ale tym większy był to szok dla Ciebie. Może jednak rozstanie, dystans do sytuacji, jakaś chłodna ocena jest mu potrzebna, żeby zobaczył tę szansę, o której piszesz. Chcę wierzyć, że nie wszystko jeszcze stracone...
    Trzymaj się!
    •  
      CommentAuthorLily
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    a myślałyście dziewczyny o tym żeby spróbować spotkań z doradcą rodzinnym, psychologiem zajmującym się kryzysami małżeńskimi?
    Dobre są też rekolekcje dla małżeństw ...
    •  
      CommentAuthorNatalaa
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    Beatko strasznie trudna Twoja sytuacja. Mam nadzieję, że jeszcze odnajdziecie siebie w niej i uda Wam się być znów naprawdę razem.
    --
    •  
      CommentAuthordorah
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    Może ta stronka będzie dla kogoś pomocna
    Wspólnota daje prawdziwe wsparcie, poczucie, ze nie jest się samemu ze swoimi ciężarami. Jest wtedy lżej.
    Dla tych małżeństw, w których oboje chcą pracować, oprócz spotkań małżeńskich proponuję Kurs małżeński alfa może gdzieś złapiecie kontakt.
    -- chętnie pomogę w interpretacji
    •  
      CommentAuthordorah
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    I jeszcze do wprowadzenia w życie, złota recepta na szczęśliwe małżeństwo
    -- chętnie pomogę w interpretacji
  1.  permalink
    Dziewczyny ja dzisiaj juz nie patrze wstecz ale jeszcze tylko Was zapytam:skoro facet mówi:nie kocham Cie i nie chce z Tobą byc to po co walczycie? żeby odszedł nie teraz tylko za kilka lat? Nie kocha to niech żałuje-pokocha inny i to dwa razy mocniej.Nikogo nie mozna zmusic do miłosci,ja bym bardzo chciała zeby maż czy facet był ze mna szczery i powiedział mi juz Cie nie kocham ,niz był ze mna na siłe a ja bym sie miała domyslac o co chodzi,dlaczego nam sie nie ukłąda.Moje dziecko jest szczesliwe,radosne i uśmiechniete mimo ze wychowuje go sama.Uwielbia swojego dziadka i mojego brata który uczy go grać w piłke i jeździc rowerem.Byby szczesliwszy gdybym ciagle ryczała w kacie albo była newrowa ale miałby oboje z nas w domu/ wątpie.Niejedna z nas wychowała sie w rozbitej rodzinie i jestescie takie fajne babki ze poprostu wierze ze mój syn bedzie równie fajnym facetem
    --
  2.  permalink
    danap pisałas że wyszłabys za maż jeszcze raz mimo tego ze brałas slub wczesnie
    ja brałam slub gdy miałam 19 lat i dzisiaj bym tego nie zrobiła,jeszcze nie teraz nawet
    --
    •  
      CommentAuthordanap
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    ciacho myślę że wiele jest takich jak ja i wile takich jak Ty ;) i że nic tu wiek nie ma do rzeczy. Swój komentarz napisałam jako kontragument o młodym wychodzeniu za mąż.

    ciasteczko1984: skoro facet mówi:nie kocham Cie i nie chce z Tobą byc to po co walczycie

    takie słowa tez kiedyś padły z moich ust w stosunku do mojego męza, mało tego ja chyba wtedy tak myślałam... Trochę jak przez mgłę pamiętam ten okres swojego zycia, jedno jest pewne On zrobił jedyną wlaściwą rzecz, nie uwierzył mi i walczył o Nas.
    Każdy z nas jest inny, ale wierzę że żadnego związku nie można odpuścić łatwo, chociazby po to aby za kilka/kilkanaście lat nie mieć do siebie pretensji że pozwoliliśmy odejść miłości naszego życia.
    •  
      CommentAuthorDotia
    • CommentTimeOct 22nd 2010 zmieniony
     permalink
    W miniony weekend byłam na "Spotkaniach małżeńskich" wraz z moim mężem. Pary prowadzące opowiadały bardzo intymne burze swoich związków. Wniosek mi się nasuwa, że nie zawsze to co się mówi jest prawdą o naszych uczuciach, warto zatrzymać się i przemyśleć wszystko spokojnie. To, że on mówi, że nie kocha wcale nie znaczy, że tak jest. Przecież miłość to nie to co się czuje, miłość to wybór drogi. Bardzo polecam Spotkania Małżeńskie szczególnie parom w kryzysie. Warto walczyć o związek. Niech ostatnim co zrobicie dla Was będzie wyjazd na rekolekcje, myślę, że to może punkt zwrotny. Powodzenia :-*
    •  
      CommentAuthorTabaluga
    • CommentTimeOct 22nd 2010 zmieniony
     permalink
    Pytanie, co rozumiemy przez sformułowanie "nie kocham".

    Zdarzyło mi się raz powiedzieć mojemu mężowi "nie kocham Cię". To wtedy dość dramatycznie zabrzmiało, bo naprawdę tak się wtedy czułam i chciałam, żeby usłyszał ode mnie szczerze, w którym miejscu są moje emocje. Dla mnie to był opis uczucia, danie sygnału, że dzieje się źle, że trzeba by coś zrobić, takie SOS.

    Mam wrażenie, że to pomogło, bo było kopem w tyłek, jak się okazało pozytywnym, dało mu do myślenia -> i działania. (Teraz jak piszę tego posta i myślę sobie, że niedługo go zobaczę po całym dniu, to kocham go jak 150.)

    Dla mnie to, że w jakimś momencie zamierają uczucia nie jest końcem świata, bo przysięgając mojemu mężowi miłość nie obiecywałam mu uczuć, tylko postawę (która w razie kryzysu prowadzi do odbudowania uczuć). Nie piszę tego, by zanegować potrzebę dobrych emocji w małżeństwie, ale po to, żeby powiedzieć, że to nie musi być koniec, to zależy od konkretnej pary ludzi, co z tym zrobią.

    Nie wiem, Kako, co rozumiał przez to Twój Mąż, to jest dość lakoniczne zdanie i może znaczyć zarówno coś takiego jak napisałam powyżej, jak i to, że w ogóle nie chce być już Twoim mężem. Masz możliwość dowiedzenia się od Niego więcej? Wiem, że wyciągnięcie od faceta w miarę zbornej odpowiedzi na pytanie o emocje jest trudniejsze niż wejście na Mount Everest, ale to jest dość istotna sprawa, o co mu chodziło.
    -- <a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/wff2iei3itxxyp2l.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
    •  
      CommentAuthorScorpi
    • CommentTimeOct 22nd 2010
     permalink
    :bigsmile:
  3.  permalink
    to załózmy ze jest taka sytuacja.mam faceta jestem zakochana i wogóle wszystko pięknie,po pewnym czasie wiadomo ze nie ma jakis tam motyli w brzuchu-jest normalnie jak w rodzinie,i facet mi nagle zaczyna sie zmieniac gdzie po pewnym czasie mówi wprost-nie kocham Cie.Co ja robie? odchodze i kontakt ograniczam do minimum.Skoro mnie nie kochasz nie bedziemy sie dalej meczyc.To jest wiekszy kop dla faceta niz staranie sie odbudowac jego uczuc.Wtedy ma realna szanse na spojrzenie na cała sytuacje i zobaczy co stracił.Nie wiem co Wy byscie zrobiły ale ja włąsnie tak
    --
Chcesz dodać komentarz? Zarejestruj się lub zaloguj.
Nie chcesz rejestrować konta? Dyskutuj w kategoriach Pytanie / Odpowiedź i Dział dla początkujących.